25. Epilog.

910 62 17
                                    

Ciepłe promienie słoneczne przedzierały się przez balkonowe zasłony. Pasma światła rozchodziły się po ścianach i przedmiotach, dochodząc do ciemnych kątów pokoju. Sarah wyprężyła swe ciało przebudzając się.
Czuła się wyśmienicie. Spojrzała na lewą stronę i mimowolnie uśmiechnęła się. Obok siebie miała przystojnego mężczyznę, który dawał jej bezpieczeństwo, radość i poczucie wyjątkowości.

Mężczyznę, który ją kochał.

Wyciągnęła dłoń i przejechała nią delikatnie po jego zaroście, zjeżdżając na tors i brzuch.

- Dzień dobry, Afrodyto - przywitał ją zachrypniętym głosem.

- Witaj mój Posejdonie, wybacz jeśli cię obudziłam.

- Sarah, pragnę abyś do końca życia mnie tak budziła. - Przyciągnął ją do siebie. - Mam nadzieję, że dobrze się spało.

- Z tobą zawsze.

Dotknął jej policzka i kciukiem przejechał po ustach.

- Boli cię jeszcze?

- Nie. Nawet zapomniałam, że to mam. Tylko co ja powiem Chloe, gdy mnie zobaczy? No właśnie! - Podniosła się gwałtownie. - Chloe. Przyjeżdża dzisiaj. Co ja teraz...

- Spokojnie. Powiesz, że upadłaś na schodkach.

- Nie mam mówić prawdy? Skończyłeś swoje. Nie musisz już ukrywać swojej tożsamości.

- To nie takie proste. Kiedy jesteś w czymś od lat, nie możesz wyjść z cienia. Zawsze wiąże się to z jakimś niebezpieczeństwem, a nie chciałbym cię na nie narażać. I nie każdy zrozumiałby moją pracę.

- No dobrze, ale co z Damianem?

- Policja się nim zajęła. Ustaliłem z Maltratolosem wszystko. Policja schwytała gang i Damiana, który w czasie szarpaniny poniósł śmierć. Ja nie mam z tym nic wspólnego i ty również.

- Ale to jest niesprawiedliwe. Wszystkie zasługi spadają na policję, a przecież gdyby nie ty...

- Ja nie chcę rozgłosu ani jakiegokolwiek szacunku wypływającego z takich spraw. Nie potrzebuję tego. Zrobiłem to co należało do mnie i wszystko. Lepiej jest stać z boku i nie pokazywać czegoś, co by mogło zaszkodzić komukolwiek. Lata pracy nauczyły mnie dużo spraw, nie tylko tych negatywnych, ale i te dobre.

- Nic nikomu nie powiem. Nie musisz się martwić.

- Wiem o tym. Mówisz, że to ja mam dwie osobowości, ale tobie też to dobrze wychodzi. - Uśmiechnął się.

- Uczę się od najlepszych.

Sarah złączyła ich usta. Jej ciało zaczęło reagować. Jego ciepłe dłonie masowały jej plecy, zjeżdżając coraz to niżej. Gorące pieszczoty przerwał odgłos telefonu, który informował, że ktoś chce się skontaktować.

- To mój - powiedziała Sarah, po czym leniwie wstała i odebrała. - Tak, słucham?

- Sarah! Gdzie ty jesteś!? Martwię się o ciebie. Wyjechałaś?

- Nie, Chloe. Jestem... u Jamesa. Nie mogłabym cię zostawić. Już wróciłaś?

- Tak i popadłam w panikę. Sarah, Damian nie żyje. Ja nie rozumiem. Co tu się działo. Przecież on był w Atenach. A...

- Chloe. Porozmawiamy w domu. Już do ciebie idę.

- Racja. Na spokojnie. Ja nie mogę w to uwierzyć. Dobra, choć szybko, bo nawet we własnym domu nie czuję się bezpiecznie.

Sarah spojrzała na Jamesa, który właśnie się ubierał.

- Muszę iść.

- To dla nich trudne. Damian, był przyjacielem rodziny. Nie łatwo będzie im zrozumieć.

W świetle Księżyca ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz