23. Strach przed stratą.

437 42 2
                                    

James spojrzał na leżąca kobietę obok niego. Dla niej był gotów na wszystko.
Gotów na zmiany jakich nigdy nie planował. Gotów na życie, którego nie chciał.Gotów na zrzeczenie się tego co miał. Gotów na porzucenie ostatniej misji. Gotów na poświęcenie i oddanie życia, byleby jej nic nie zagrażało. Spojrzał na zegar, zrozumiał że musi zacząć działać, ucałował ją czule.

- Idziesz? - zapytała.

- Niedługo. Najpierw zabiorę cię do willi. Zostaniesz w środku, zamkniesz drzwi na klucz i powiesz służbie, żeby nie wpuszczała nikogo. Absolutnie nikogo.

- Przyjdziesz, jak już będzie po wszystkim?

- Przyjdę.

- Proszę cię, bądź ostrożny. Boję się o ciebie.

- Proszę, nie płacz przeze mnie. - Widział, jak próbowała odegnać łzy. - Nie proś mnie, abym został.

- Nie będę, ale nie proś, żebym się nie martwiła.

- Po prostu czekaj na mnie, Sarah. Zaraz przyjdę i cię odprowadzę, a teraz odpocznij chwilę. Zaraz wracam.

Sarah poczekała, aż drzwi się za nim zamkną, po czym ukryła twarz w poduszce. Nie chciała go stracić. Nie mogła.

Obudziła się i spostrzegła, że nastał mrok. James - pomyślała. Usnęła, a on poszedł. Ile spała? Od jak dawna go nie ma? Drżącymi palcami sięgnęła do lampy i zobaczyła kartkę z napisem:

"Wracaj do łóżka. Nigdzie nie wychodź".

Rozejrzała się w poszukiwaniu swoich rzeczy, ale nigdzie ich nie było.
Zabrał je. Co on sobie myśli?
Nie mam pojęcia, gdzie jest ani... co robi. Zalała ją fala lęku. Zrobiło się jej zimno. Rozbolał ją brzuch, a i głowa nie była ta co zawsze. Pozostało mi tylko czekać - pomyślała.

Minuty dłużyły się w nieskończoność. Czas jakby stanął w miejscu i nie miał zamiaru płynąć. Kiedy on wróci? Ze złością wyszła z łóżka i podeszła do szafy Jamesa. Muszę się w coś ubrać.

°°° °°° °°°

Zatoczka skąpana była w świetle Księżyca. Ciemna noc ogarnęła Lesbos. James wpatrywał się w morze przez lornetkę.

- Widzi pan coś? - zapytał funkcjonariusz.

Maltratolos i reszta policji znajdowali się za skałami. Byli na wyznaczonych pozycjach, w pełni gotowości czekali na rozwój akcji. James zaprzeczył i wręczył lornetkę Stefanosowi.

- Niedługo się zjawią. Wiatr niesie dźwięk silnika.

- Nic nie słyszę - odezwał się Maltratolos.

- Stefanos słyszy to, czego inni nie słyszą. Proszę powiedzieć swoim ludziom, żeby byli gotowi.

- Moi ludzie są gotowi. Widzę, że lubi pan swoją pracę.

- Czasami - mruknął.

Pomyślał o Sarah. Miał nadzieję, że śpi. Przy odrobinie szczęścia nie obudzi się, dopóki on nie wróci. Oszczędziłaby sobie kilka godzin zamartwiania się. Jeżeli się obudzi, będzie zła. Uśmiechnął się do siebie. Niemal widział, jak naga stoi na środku pokoju i wyzywa go.
Tak bardzo chciałby być teraz przy niej, ale będzie, jak tylko skończy to wszystko. Przyjdzie, weźmie ją w ramiona i nigdy więcej nie wypuści. Pokaże jej jak bardzo mu zależy, jak bardzo jest dla niego wyjątkowa.

- Płyną.

Kilkunastu mężczyzn ukrytych w cieniu patrzyło na łódź. Nikt się nie poruszał, nikt nie oddychał. Wszyscy w skupieniu i cierpliwości wyczekiwali na to co miało się stać.
Liczną załoga bardzo cicho zeszła na ląd i skryła się w cieniu. Czekali na swojego przywódcę, niczego nie podejrzewając. Po chwili dołączyła do niej zakapturzona postać. Jest. Na sygnał Jamesa zapłonęły światła i policja wkroczyła do akcji. Noc przecięły światła.

Zrobiło się zamieszanie. Krzyki i huk wystrzałów zakłóciły ciszę. Mężczyźni rzucili się do ucieczki, ale otoczono ich. James zobaczył, jak postać w kapturze ucieka z zatoczki.

Pobiegł za nim.

°°° °°° °°°

Krzyki i hałasy sprawiły, że Sarah zadrżała. Spojrzała w ciemność i usłyszała kolejny wystrzał.

Zamarła.

Nic mu nie będzie, uspokajała się. Zaraz wróci. Nie myśląc długo, zbiegła po schodach. Nie mogła, nie potrafiła spokojnie siedzieć w domu, nie wiedząc co z nim. Spodnie Jamesa zsuwały jej się z bioder, kiedy biegła ścieżką prowadzącą w dół urwiska. Szła cicho, słychać było jedynie szybki oddech i gwałtowne pukanie serca.
W głowie pojawił się niedawny sen. Nie, to był koszmar. Czuła kogoś obecność, dość blisko.

Nagle, kiedy stanęła na szczycie schodków prowadzących na plażę, zobaczyła go. Pobiegła na dół. Ucieszyła się, że jest cały. Chciała go zawołał, ale jej słowa uwięzły w gardle.

To nie James.

Spanikowała, a on w tym momencie zerwał z głowy kaptur. Blask Księżyca oświetlił mu twarz.

Mój Boże, dlaczego byłam tak głupia? Te oczy. Te maniery. To był on. Nie rozumiała co nim kierowało. Żądza pieniędzy?
Był usytuowanym człowiekiem. Po co plątał się w ciemne interesy?
Nie sądziła, że on był tym człowiekiem.

W świetle Księżyca ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz