[6XII PIĄTEK]

93 16 17
                                    

Kim Tae Su oczywiście wściekł się, gdy zadzwonili do niego ze szkoły z pytaniem, jak się czuje Mi Jeong. Zabrał jej telefon i wrzeszczał na dziewczynę przez cały wieczór.

Mi Jeong na początku sama była zbyt wkurzona, by przejmować się czymkolwiek, ale jej przeszło. Nie oznaczało to, że chciała pogodzić się z Se Mi, na to była zbyt dumna. Tym bardziej że wina leżała po obu stronach. Ona mogła zareagować w bardziej cywilizowany sposób, a Se Mi w ogóle nie poruszać tego tematu.

Gdy rano chciała wyjść do szkoły, w korytarzu wpadła na starszego mężczyznę w garniturze. Rzuciła mu zaciekawione spojrzenie, lecz nim zdążyła się odezwać, zjawił się jej ojciec i oznajmił, że od tej pory wszędzie będzie ją woził pan Nam.

Dziewczyna była pewna, że znowu by się pokłócili, gdyby nie fakt, że za chwilę spóźniłaby się do szkoły. Przełknęła więc gniew, co nie było proste i wyszła za kierowcą z domu.

Nie mieli okazji zbyt dobrze się poznać podczas krótkiej drogi do szkoły, ale Mi Jeong zorientowała się, że jest bardzo miły i zabawny. Jednak wyczuła również, że zależy mu na pracy i nie chciała sprawiać mu kłopotu swoimi ucieczkami.

Wpadła do klasy równo z dzwonkiem. Prawie cała klasa spojrzała na nią, gdy z hukiem zatrzasnęła drzwi. Nie było to działanie celowe, po prostu zrobił się przeciąg. Jedynymi osobami, na których nie zrobiło to wrażenia byli Jo Se Mi i nauczyciel-zombie. Nastolatka dalej siedziała prosto na swoim miejscu, wlepiając wzrok w leżącą przed nią książką, a wychowawca niewzruszenie pił kawę z kubka.

Uśmiechnęła się przepraszająco i usiadła na miejsce. Starała się grać obojętną w stosunku do Jo i nawet jej to wyszło. Spokojnie wyjęła rzeczy z plecaka i wbiła wzrok w tablicę. Nie miała zamiaru przepraszać przyjaciółki, póki ta nie zrobi tego pierwsza. Lub kłótnia jej się nie znudzi. Kłóciły się wiele razy i zawsze szybko godziły, jednak nigdy wcześniej nie zaszło to tak daleko. Nigdy wcześniej Kim nie powiedziała tyle nieprzyjemnych słów w kierunku przyjaciółki.

Gdy zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę i nauczyciel opuścił klasę, Mi Jeong wstała z miejsca i ruszyła naprzód, kierując się do ławki Nam Ji I. Jeśli już miała kogoś przepraszać, to właśnie ją. Naprawdę nie chciała być dla niej tak oschła. Po prostu nie panowała nad sobą. I wiedziała, że to tylko słaba wymówka, ale nie miała lepszej.

— Musimy porozmawiać. — Oznajmiła spokojnie. Ji A spojrzała na nią, marszcząc czoło. Zacisnęła lekko szczękę, a przyjaciółki, z którymi wcześniej rozmawiała, spojrzały po sobie. Wiedziała, że musiało to być dziwne. Praktycznie wcale się nie odzywała, wczoraj wybuchła, a dziś chce rozmawiać z klasowym aniołkiem. Miała to gdzieś.

Cisza zaczęła się robić niezręczna. Kim przestąpiła niecierpliwie z nogi na nogę i spojrzała na Ji Ę wyczekująco. W końcu ta kiwnęła głową i wstała z miejsca. Wyszły z klasy. Poprowadziła Ji w stronę automatów z przekąskami.

— Przepraszam — wypaliła, gdy tylko się zatrzymały. Ji A wyglądała jakby jej ulżyło i dziewczyna nie chciała wiedzieć, co zrodziło się w jej głowie, że tak się tego bała — zachowałam się jak świnia.

— I to wszystko? — Nam spojrzała na nią zaciekawiona, przerywając ciszę, jaka nastąpiła po przeprosinach.

— Chyba nie myślałaś, że zacznę sypać wymówkami. — Oburzyła się Kim.

— Nie. Po prostu... — Zaczęła, ale nie dokończyła, zamiast tego wzruszyła ramionami. Sama nie wiedziała, czego się spodziewała. Przecież nie tego, że Mi Jeong ją pobije. — Jak się czujesz? — Zmieniła temat, mając w pamięci to, co Mi powiedziała, wychodząc wczoraj z sali.

Rozmawiały jeszcze przez chwilę, aż zadzwonił dzwonek, jednak było to spowodowane jedynie uprzejmością Ji I, a nie jej faktycznym zainteresowaniem Mi Jeong. Mimo wszystko rozmowa była naprawdę przyjemna i nawet jeśli dziewczyny wiedziały, że przyjaźni z tego nie będzie, wymieniły się numerami telefonów.

Jakkolwiek dzień jeszcze nie dobiegł końca i gdy ten jeden problem przestał dziewczynie zaprzątać głowę, przed oczami znów stanęła jej coraz wyraźniejsza wizja wesela. Zamiast uważać na lekcjach, zastanawiała się, co jeszcze może zrobić, by nie dopuścić do ślubu. Błądziła wzrokiem po klasie, aż na coś wpadła. Pomysł był szalony, wiele rzeczy mogło się nie udać, a nawet jeśli ojciec by jej uwierzył, pewnie skończyłaby w piachu, ale czy miała jakieś wyjście?

Wyciągnęła telefon z plecaka i chowając go pod stołem, wystukała wiadomość do Nam. Trochę jej to zajęło i nauczycielka prawie ją przyłapała, ale ostatecznie udało jej się wysłać dziewczynie wiadomość. Wbiła wzrok w postać Ji I. Chwilę później ta odczytała wiadomość. Na początku nie zareagowała, a później powoli odwróciła głowę w jej kierunku.

„Zwariowałaś", zdawało się mówić jej spojrzenie. Mi Jeong tylko pokiwała głową. Była szalona i nie cofnęłaby się przed niczym, co pomogłoby jej nie dopuścić do ślubu.

Była to ostania lekcja. Gdy zadzwonił dzwonek, Ji A prędko spakowała się i praktycznie wybiegła z sali. Mi Jeong pognała za nią, nie przejmując się dalej otwartym plecakiem, który w biegu założyła na plecy. Zbiegła po schodach, wiedziała, że musi złapać dziewczynę jeszcze w szkole, bo inaczej będzie musiała jechać do domu z panem Nam.

— Nam Ji A! — Wrzasnęła. Dziewczyna, która była już przy wyjściu, przystanęła. — Błagam...

Obróciła się i westchnęła, a później kiwnęła głową. Mi Jeong uśmiechnęła się szeroko i podeszła do wyjścia. Tam Ji złapała ją za łokieć i odciągnęła na bok, gdyż stojąc w przejściu, przeszkadzałby wychodzącym uczniom.

— Chcesz zginąć? — Syknęła.

— To niewątpliwie rozwiązałoby wszystkie moje problemy, ale lubię żyć, nawet w tak beznadziejnym życiu i mam zamiar jeszcze trochę pochodzić na tym świecie. Choćby na złość mojemu ojcu. Więc zgadzasz się?

— Co? Nie! Skąd ci w ogóle to przyszło do głowy?!

— Próbowałam wszystkiego. Naprawdę. Błagam. Jestem zdesperowana, zapłacę ci, ile będziesz chciała, ale błagam, zgódź się.

— Nie możesz poprosić, nie wiem, jakiegoś chłopaka?

— Ale to go aż tak nie zdenerwuje...

Ji A nabrała powietrza w usta i otworzyła szerzej oczy. Cały ten pomysł... To było szaleństwo. Nie mogło się udać. Ojciec Mi Jeong... Mógł je obie zabić. W dodatku, gdyby ktoś się dowiedział... Co z tego, że nie byłaby to prawda, ale sam fakt, że ktoś mógł się dowiedzieć... W dodatku kim była Mi Jeong, żeby ją o to prosić? Przecież się nie znały, rozmawiały trzeci raz w życiu.

— On cię nie zabije, spokojnie. — Stwierdziła ponuro dziewczyna, jakby czytając jej w myślach — Byłoby za dużo sprzątania, no i ktoś mógłby zgłosić twoje zaginięcie... Prędzej wyżyje się na mnie.

— I nie ma innego wyjścia? — Jeong pokręciła smutno głową. Ji A sama nie wierzyła, w to, co miała powiedzieć — Dobrze, zrobię to.

BLACK MAMBA [AESPA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz