Uliczne lampy świeciły żółtym światłem rażąc po oczach. Marzyłem żeby zgasły, ciemność wydawała mi się lepszym wyborem niż to denerwujące migotanie, które towarzyszyło co drugiej sztuce, pod którą przechodziłem. Były zepsute co najmniej trzy lata, co najmniej bo dopiero tyle czasu mieszkałem w tym miejscu. Byłem pewien, że w rzeczywistości miasto miało je naprawić jeszcze gdy za młodu latałem za piłką, bo wyglądały okropnie, w pewien sposób nawet przyprawiały o dreszcze.
- Jak wszystko w tym miejscu - odparłem do siebie z westchnieniem rozglądając się na boki. Okolica tonąca w mroku nie wyglądała przyjaźnie, ale nawet w dzień nie było lepiej.
W końcu po zajmującej ponad czterdzieści minut przechadzce z miejsca pracy znalazłem się przed swoim budynkiem. Powoli zaczynało wstawać słońce gdy wspiąłem się na schody i otworzyłem drzwi. Zdejmując buty zebrałem z podłogi liczne koperty, które prawie zdeptałem przy przekraczaniu progu drzwi. Prawdę mówiąc nie byłoby mi ich szkoda, ale tak proste rozwiązanie nie usunęłoby tego trudu z mojego życia. Usiadłem przy stole i przejrzałem je szybko mrużąc zmęczone oczy. Z czynszem zalegałem już kilka miesięcy, nie wiem jakim cudem ta kobieta wciąż miała cierpliwość czekać na moją spłatę, ale chwała jej za to. Czasami miałem wrażenie jakby zajął się mną anioł we własnej osobie, bo bez jej pomocy mógłbym już dawno być w piekle.
Chwyciłem czyste ciuchy z szafy i wziąłem szybki prysznic odrobinę się przebudzając, gdy zimna woda oblewała moje ciało. Byłem cholernie zmęczony, czasami się zastanawiałem czy dało się bardziej, ale skoro dodatkowo była w stanie dokuczać mi bezsenność to chyba był znak, że mogło być gorzej. Położyłem się na futonie i sięgnąłem do leżącego obok radia. Wybiła idealnie godzina 5.00, co znaczyło rozpoczęcie się mojej ulubionej audycji radiowej na żywo. Ktokolwiek poświęca się o tej godzinie na nagranie tego miał moją aprobatę. Tylko słuchając tych rozmów udawało mi się jakoś w miarę szybkim czasie zasnąć.
- Dzień dobry, ranne ptaszki! - uniósł kąciki ust na powitanie prowadzącego. Do niego bardziej pasowała by nazwa "nocny marek". - Z tej strony wita was Suzunosuke Tadano, a to audycja "Poza granicami".
Słuchałem jego głosu z zamkniętymi oczami wyobrażając sobie jak wygląda jego studio i on sam. Zawsze w moich wyobrażeniach miał koszulę i krawat w fantazyjne wzory. Zdaje się, że kiedyś opowiadał o swojej kolekcji, więc być może mój obraz nie był najgorszy. Zapewne nie był zbyt szczupły, bo nie raz udało mi się wyłapać skrzypnięcie jego krzesła podczas innych audycji.
- Naszym dzisiejszym gościem jest uwielbiany przez nastolatki z całego kraju, Oikawa Tooru. Aktor, którego od małego widzimy na ekranach i który w ostatnich latach zyskał niewyobrażalny rozgłos za sprawą swojego wielokrotnie nagradzanego występu w filmie "Kłamstwa naszych dusz". Cieszymy się, że możemy Cię u nas gościć - kiedy tak o nim mówił coś mi świtało jednak nie zastanawiałem się długo nad tożsamością gościa. Od kilku lat nie zdarzyło mi się oglądać telewizji, więc zazwyczaj jakakolwiek znana osoba była dla mnie równie przezroczysta co zwykły przechodzień na ulicy. Ewentualnie przechodząc przez centrum miasta (choć bywałem tam rzadko) widywałem wyświetlane na wielkich ekranach gwiazdy i reklamy, jednak rzucałem na nie tylko okiem i niezbyt zwracałem na nie uwagę.
- Witam wszystkich słuchaczy i bardzo dziękuję za zaproszenie Tadano-san. Szczerze mówiąc jestem wielkim fanem tej audycji - odezwał się wesoły głos. Od razu przyszło mi na myśl, że pobrzmiewa w tym nutka wymuszonej życzliwości, a nawet fałszu. Przypominało mi to niekoniecznie prawdziwe zainteresowanie dalszej rodziny, która w rzeczywistości liczy tylko na dwie rzeczy - złe wieści i pieniądze. Otrząsnąłem się z tej myśli, gdy wszystko zagłuszył naprawdę szczery śmiech prowadzącego.
- Autografami wymienimy się potem. Teraz czas na rozmowę. Wiesz dlaczego tu jesteś?
- Uznałeś, że moja praca jest "poza granicami". Sam zastanawiam się dlaczego tak stwierdziłeś - zdecydowanie nie brzmiał jak ktoś kto nie wie dlaczego, raczej dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
- Masz dopiero 22 lata, a aktywnie bierzesz udział w tak wielu akcjach i wydarzeniach, że trudno zliczyć. Filmy, seriale, reklamy, sesje zdjęciowe, akcje charytatywne. Czy nie byłeś jeszcze wczoraj za granicą?
- Zgadza się, cztery godziny temu wróciłem z Korei - aktor przyznał mu rację.
- Wow. Wow. Wow. I tu masz odpowiedź na swoją ciekawość. Dokładnie dlatego twoja praca jest "poza granicami". Powiedz, jak dajesz sobie radę z takim natłokiem zajęć?
- Daje z siebie wszystko - odpowiedział po chwili zastanowienia. - To nie tak, że wszystko jest ciężkie. Jestem w branży wystarczająco długo by uznać to za codzienność. To jakby płynąć statkiem, czasami zdarzają się mocne fale i problemy, ale z doświadczoną i zgraną załogą statek nie utonie. Pomaga mi tyle ludzi, że nie mam się czego bać. To tak jakby...
Z każdym kolejnym słowem przestawałem zwracać uwagę na wydobywający się z głośników głos i w końcu udało mi się zasnąć.
☆☆☆☆☆
- Miło było Cię gościć w naszym studiu, Oikawa-san - powiedział Tadano, gdy tylko pożegnaliśmy słuchaczy.
Mężczyzna w obrzydliwym kropkowanym krawacie uścisnął moją dłoń poruszając nią energicznie jakby chciał mi ją wyrwać. Nie wspominając o fakcie, że jego była okropnie przepocona.
- Przyjemność po mojej stronie, Tadano-san - odpowiedziałem uśmiechem zakrywając swoje obrzydzenie.
Pożegnałem się z całą ekipą studia nagraniowego po czym wraz z moim menadżerem wyszliśmy z pomieszczenia.
- Daj mi płyn do dezynfekcji, bo zaraz puszczę pawia.
- Nie za bardzo przeżywasz? Tadano nie jest taki najgorszy - odparł podając mi to co chciałem, znał mnie już na tyle dobrze, że musiał mieć to przygotowane już wcześniej.
- Nie ty musiałeś siedzieć w tym smrodzie pół godziny. Fajnie sobie było pójść i zostawić mnie samego no nie, Makki? - powiedziałem z wyrzutem kierując się do windy i po wejściu niecierpliwie wciskając przycisk kierujący na parking. Chciałem już stąd odjechać.
- Przyniosłem nam kawę - zauważył wślizgując się między zamykające się drzwi. Bez słowa sięgnąłem po kubek i upiłem łyka utęsknionego napoju rozkoszując się posmakiem karmelu.
-Tego było mi trzeba - odparłem z westchnieniem. Zanim winda stanęła ubrałem swoją nieodłączną część garderoby, na którą składały się okulary i czapka.
- Gdzie teraz jedziemy? - zapytałem kierując się w stronę naszego auta.
- Masz sesje zdjęciową do reklamy karmy dla kotów - poinformował mnie otwierając samochód.
- Lepsze koty niż ludzie. Jaki fotograf? Znam go? - dopytałem układając się wygodnie ja tylnych siedzeniach. Zamierzałem zdrzemnąć się przez chwilę, bo niedawny powrót z zagranicy zdawał się w końcu wywołać zmęczenie.
- Znasz, to Bokuto - odparł i widząc moją minę odbitą we wstecznym lusterku zaśmiał się głośno. - Nie zachowuj się jakby to był koniec świata. Wiesz, że robi świetną robotę.
- Tak to prawda, robi świetną robotę przy okazji wylewając ze mnie siódme poty - stwierdziłem niezadowolony. - Nie wiesz? "Oikawa jeszcze z tej, z tego profilu, odwróć się, połóż, biegnij tak będzie bardziej dynamicznie, a może dodamy trampolinę?" On jest wszędzie i każe mi nadążać - narzekałem podczas gdy Hanamaki po prostu śmiał się ze mnie wyjeżdżając na drogę.
- Przemęcz się te dwie godziny, później masz pięć czasu wolnego. Możesz wrócić do apartamentu i się wyspać.
- W końcu, mam ochotę na moje UFO-żelki, zostawiłem je przed wyjazdem na blacie w kuchni. Mam nadzieję, że dalej tam leżą, bo to moja ostatnia paczka.
- Złożyłem zamówienie na nowe, powinny dojść wieczorem.
- Wiesz, że Cię kocham no nie, Makki? - powiedziałem szczęśliwy.
- Tak jasne, idź lepiej spać, a nie gadasz.
Kiwnąłem głową w pełni zgadzając się z tym pomysłem i zamknąłem oczy mając nadzieję, że drzemka zaspokoi na chwilę moje zapotrzebowanie snu.
CZYTASZ
Ciepło Twoich Ramion ♡IwaOi♡
FanfictionIwaizumi Hajime wiedzie wypełnione ciężką pracą życie starając się uporać z problemami, które zapewniła mu rodzina. Wszystko zmienia się diametralnie, gdy pewnego wieczora sławny aktor Oikawa Tooru kradnie mu czapkę i wplątuje w swoją równie bolesną...