34. Błędy rodziców

314 42 27
                                    

Cyfry z kartki papieru leżącej na blacie powoli pojawiały się na ekranie mojego telefonu. W końcu przepisałem ostatnią, ale mój palec zamiast nacisnąć zielony przycisk zatrzymał się nad nim. Miałem wątpliwości czy na pewno chce to zrobić, bałem się nawet usłyszeć jego głos.

 Heshiki-san popatrzyła na mnie odrywając wzrok od gazety.

- Będziesz tak sterczał czy w końcu zadzwonisz, dzieciaku?

- Nie miałaś być na herbacie u swojej znajomej? - wypaliłem zastanawiając się co ona tu w ogóle robi.

- Bałam się, że stchórzysz i nie zadzwonisz, więc zostałam, żeby dać Ci kopa na zachętę.

- Skąd w ogóle o tym wiedziałaś? - zapytałem zaskoczony. Z tego co pamiętałem nie mówiłem jej słowa o ojcu.

- Ściany w tym domu nie zatrzymują dźwięku - stwierdziła oczywistość. - Swoją drogą, nie żebym podsłuchiwała wasze nocne romanse, ale mógłbyś być milszy dla Toru! Jeszcze Cię zostawi, bo jesteś taki nieczuły! 

-Zawsze bierzesz jego stronę - odburknąłem pod nosem i nacisnąłem słuchawkę. - Uwaga, dzwonię.

Przyłożyłem telefon do ucha i odliczałem sekundy. Jedna...druga...trz... dźwięk oczekiwania zakończył się, a po drugiej stronie rozbrzmiał głęboki, znajomy głos.

- Halo? - odczekał chwilę. - Halo? Jest tam kto?

Na początku nie mogłem wydusić słowa. Żołądek związał mi się w supeł wywołując nieznośny ból brzucha. Dopiero teraz dotarło do mnie jakie to trudne by po tylu latach odpowiedzieć mu chociaż słowo. Naprawdę czułbym się lepiej gdyby w tym momencie obok był Oikawa i wsparł mnie w jakikolwiek sposób. On jednak teraz też zmagał się z ciężkimi chwilami, więc nie mogłem się wycofać.

- Halo?

- To ja, Hajime - odparłem po głośnym przełknięciu śliny.

W słuchawce rozbrzmiał huk jakby coś upadło i szelest papierów.

- Wszystko w porządku? - jakiś słabo słyszalny głos w tle krzyknął do ojca.

- Nic mi nie jest! - odkrzyknął ten będąc z dala od telefonu po czym najwidoczniej podniósł go i zaczął mówić do mnie. - Hajime, na-nawet nie wiesz jak się cie-e-szę, że zadzwoniłaś - oznajmił jąkając się.

- Powinniśmy się spotkać i poważnie porozmawiać - przeszedłem od razu do sedna.

- Tak! Tak! Oczywiście! - zgodził się natychmiast. - Kiedy tylko Ci pasuje! Nawet dzisiaj!

- Więc dzisiaj, o dziewiętnastej. Miejsce wyślę Ci w wiadomości.

- Dobrze, będę czek... - nie usłyszałem do końca, ponieważ rozłączyłem się niemal natychmiast gdy zaczął mówić. Opadłem ciężko na krzesło i przetarłem twarz dłońmi.

- Jestem z Ciebie dumna - powiedziała staruszka zaciskając swoją pomarszczoną dłoń na mojej. - Nie każdy umie wybaczyć taką krzywdę jaką wyrządził Ci twój ojciec.

- Nie wybaczyłem mu niczego - zauważyłem niemrawo.

- Ale jesteś na dobrej drodze do tego.

☆☆☆☆☆

Kobieta, która mnie urodziła siedziała właśnie naprzeciwko mnie sącząc powoli kawę z ekspresu, którą jej zrobiłem i rozglądając się po moim lokum.

- Kiedy się przeprowadziłeś?

- Jakiś czas temu - odpowiedziałem zwięźle.

- Dlaczego? Tamto miejsce było o wiele ładniejsze.

Ciepło Twoich Ramion ♡IwaOi♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz