Wytarłam chusteczką zakrwawioną twarz Nicki. Dziewczyna co chwilę krzywiła się, jednak nie sprzeciwiała się.
- Możesz mi wytłumaczyć czemu ci chłopacy cię pobili?! - warknęłam, kiedy nie dostałam wcześniej wyczekiwanej odpowiedzi.
Usłyszałam tylko z ust Ślizgonki cichy ironiczny śmiech, który sprawił, że w moich żyłach zagotowała się krew. Prychnęłam tylko pod nosem z irytacją, nie odezwałam się do niej już później. Kiedy próbowałam podnieść Nicki na nogi usłyszałam pośpieszne kroki. Spojrzałam w stronę drzwi i moim oczom ukazała się zdyszana Layla. Podbiegła do nas, po czym przytuliła Ślizgonkę, jakby jej przez lata nie widziała. Spojrzałam to na Nicki, to na Krukonkę, a po chwili uderzyłam się w czoło. Dziewczyny popatrzyły na mnie pytająco, przez co zaczęłam śmiać się zdenerwowana.
- Chyba sobie pójdę wiecie? - zaśmiałam się nerwowo.
- Becca, o czym ty myślisz? - usłyszałam cichy, niespokojny głos mojej współlokatorki.
- Nieważne, a teraz was zostawiam. Pójdźcie jakby co do Skrzydła Szpitalnego.
Zaczynałam już iść w stronę wyjścia, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za szatę. Odwróciłam się i zobaczyłam czerwoną twarz Nicki. Zamrugałam zdezorientowana. Usiadłam ciężko na krześle.
- No więc? - mruknęłam cicho.
- Bo jakby ja i Nicki - zaczęła niepewnie Layla - spotykamy się.
- Przyjaźnicie się, więc jakby to normalne - udawałam kompletnie głupią i nie mającą pojęcia o co może chodzić.
- Nie o to chodziło Layli - odezwała się cała czerwona na twarzy Nicoletta. - Ta grupka mnie pobiła, ponieważ powiedziałam im, że nie mogę i nie chcę się z jednym z nich umówić.
- Powiedziałaś tak, bo nie interesują cię chłopacy, tylko laski. Rozumiem - uśmiechnęłam się do nich ciepło. - Gratuluję dziewczyny.
Wstałam z krzesła i przytuliłam dziewczyny mocno i przez dobrą chwilę nie puszczałam. Uśmiechnęłam się do nich jeszcze szerzej kiedy się od siebie odsunęłyśmy, a potem pomachałam im kierując się do wyjścia. Kiedy szłam w stronę biblioteki, przez moją głowę przelatywały myśli dotyczące Layli i Nicki. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy, że ciągle ze sobą rozmawiają, ale chyba byłam zbyt zajęta swoimi sprawami, aby zauważyć ich problemy, czy co się u nich dzieje. Westchnęłam sfrustrowana, łapiąc się tym samym za nasadę nosa. Nie zwracając uwagę na nikogo wpadłam szybko do biblioteki i skierowałam się do działu Ksiąg Zakazanych. Bibliotekarka spojrzała na mnie podejrzliwie, miała nawet już do mnie podchodzić, gdy pomachałam jej kartką z podpisem Dumbledora. Kobieta mruknęła coś o nieodpowiedzialności nauczycieli w tych czasach, po czym dała mi spokój. Zaczęłam powoli węszyć przy książkach, dzięki którym mogłabym zlokalizować daną osobę, jednak z tyłu głowy krążyła myśl, że wiem kto to może być. Westchnęłam zmęczona i usiadłam na podłodze opierając głowę o regał. Byłam zbyt zmęczona by myśleć jak powinnam zagadać do Riddle'a, aby nie próbował mnie zabić lub okaleczyć. Przymknęłam oczy, by chwilę się odprężyć, gdy usłyszałam cichy dziewczęcy głos:
- Przepraszam, ale czy wszystko w porządku? Siedzisz tak już od ponad pięciu minut.
- Naprawdę? - zdziwiłam się. - Przepraszam, że się martwiłaś. Wszystko dobrze, po prostu musiałam poukładać myśli.
- Rozumiem.
Dopiero po chwili dokładniej przyjrzałam się dziewczynie. Była wyższa ode mnie i wzrostem przewyższała chyba nawet Andreę. Miała krótkie niesięgające dalej niż delikatnie za ucho czarne włosy. Jej czarne oczy patrzyły na mnie z troską, a usta ułożyły się w delikatnym nieśmiałym uśmiechu. Odwzajemniłam go i wstałam z podłogi. Czarnowłosa wyciągnęła do mnie swoją dłoń, po czym się odezwała:
- Viviane Renard.
- Rebecca Smith - bez zastanowienia złapałam rękę dziewczyny, która delikatnie się zarumieniła.
- Miło mi, jednak zastanawia mnie co robi w tym dziale załamany Krukon.
- Od razu załamany, tutaj można po prostu spokojnie pomyśleć.
Spojrzałam na mundurek Viviane. Widniało na nim godło Gryffindoru. Kiedy tylko je zobaczyłam na mojej twarzy pojawił się ledwo widoczny grymas. Renard widocznie to zauważyła, ponieważ złapała mój podbródek zmuszając mnie tym samym abym na nią spojrzała. Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczyma, a następnie warknęłam:
- Co?
- Od razu oceniasz na podstawie domu, prawda? - zaśmiała się sucho Gryfonka. - Trochę to niepodobne do Ravenclaw.
- Nawet jeśli tak jest to co ci do tego.
- Zauważyłaś jak twój ton się od razu zmienił?
Zamilkłam. Spojrzałam z poirytowaniem na Viviane, po czym przewróciłam tylko oczyma. Usłyszałam dźwięczny śmiech dziewczyny, a następnie spojrzałam w jej stronę. Czarnooka nie tylko różniła się fryzurą od reszty dziewcząt w Hogwarcie, ale także swoim strojem. Chyba jako jedyna miała spodnie, a nie spódnice. Zmierzyłam ją parę razy, gdy przerwała mi ona kolejną złośliwą uwagą:
- Nie możesz oderwać ode mnie wzroku, czy co?
- Nie - prychnęłam. - Po prostu dziwi mnie to, że masz spodnie. Wątpię, aby szkoła od tak ci je dała.
- Po starszym bracie je mam. Skończył Hogwart trzy lata temu, więc mu zabrałam. Mówiąc szczerze to szkoła nie powinna zakazywać lub nakazywać nam co powinniśmy nosić.
Popatrzyłam na nią po chwili i kiwnęłam na potwierdzenie głową. Jak tylko to zrobiłam Renard klasnęła w dłonie, zapominając widocznie o tym, że jesteśmy w bibliotece. Uciszyłam ją kładąc palec na swoich ustach, na co ta tylko machnęła ręką. Prychnęłam pod nosem, a następnie podeszłam do regału, w którym były książki do namierzania czarnej magii. Viviane patrzyła z uwagą na to, jaką książkę biorę. Poczułam jak stoi za mną. Spojrzałam w górę i zobaczyłam jak czarnowłosa patrzy na tytuł książki.
- Czemu tak patrzysz mi przez ramię. Trochę kultury - prychnęłam chowając książkę pod szatę.
- No nie bądź taka - zaśmiała się. - I tak nie mam co robić, mogę ci pomóc.
- Dlaczego tak naciskasz, Merlinie. Dopiero co się poznałyśmy, a zachowujesz się jakbyśmy co najmniej znały się od kilku lat.
Uśmiech na twarzy dziewczyny zniknął, a na jego miejscu pojawił się grymas niezadowolenia. Renard wyrwała mi książkę i bez pytania zaczęła ją przeglądać. Zamurowało mnie. Patrzyłam na nią jak zamurowana, nie byłam nawet w stanie się odezwać. Żadna osoba, po prostu mi od tak nie zabrała czegoś prosto z rąk. Po chwili, gdy wszystko do mnie dotarło spróbowałam wyrwać książkę Gryfonce.
- Zabawnie to wygląda, jak taki goblin jak ty próbuje wyrwać mi księgę - zaśmiała się po chwili czarnooka.
- Po prostu mi ją oddaj - warknęłam.
- Oddam, jeśli pójdziesz ze mną na piwo - zaśmiała się złośliwie Viviane.
- Mogę chociaż zabrać znajomych?
- Nie ma opcji, chyba nie chcesz im sprawiać kłopotów. Bo widać po tobie, że często się w nie ładujesz.
Zmierzyłam Gryfonkę chłodnym spojrzeniem, po czym tylko kiwnęłam potwierdzająco głową. Na twarzy dziewczyny pojawił się triumfalny uśmiech, a następnie oddała mi księgę, bym mogła ją wypożyczyć.
Nowa postać została odblokowana. Tego mi było trzeba, czegoś fresh. No, ale mamy nowy rozdział wszystko najs. Kolejny będzie za tydzień lub dwa. Właśnie taki będzie przedział między rozdziałami, bo wtedy mam pewność, że zmotywuję swój tyłek i będę je wstawiać regularnie. Tak czy inaczej, dziękuję za ponad 2 tyś. serduszek i ponad 60 obserwujących <3, bardzo was kocham i mówiąc szczerze nie spodziewałam się ahahaha
CZYTASZ
Inny... | Tom Marvolo Riddle |
FanfictionCo gdyby Voldemort poznał za czasów szkolnych swoją prawdziwą miłość? Co gdyby ONA miała wpływ na jego przyszłość? A jeśli Tom Marvolo Riddle i tak stanie się Lordem Voldemortem? czytaj, a dowiesz się więcej ;))