32.

2.2K 94 53
                                    

Po jego słowach stałam przez chwilę wstrzymując oddech. Gdy wszystko do mnie dotarło spojrzałam na niego z lekkim strachem w oczach.

- O czym ty mówisz? - wyszeptałam.

- Zaczynasz mi przeszkadzać - syknął Riddle.

- Niby w czym?!

- Nie interesuj się mieszańcu.

- Ty też nim jesteś geniuszu. Nie mam zamiaru się ciebie słuchać. Pojawiasz się nie wiadomo skąd i każesz mi zniknąć? Nawet mnie nie rozśmieszaj.

- Nie powinnaś się do mnie tak odzywać, zwłaszcza, że nie jest to dla ciebie korzystna sytuacja.

- Nie dbam o to. Już raz próbowałeś mnie zabić, więc teraz przynajmniej wiem do czego jesteś zdolny.

Wzięłam głębszy wdech. Wzrok Tom'a wydawał się zmieszany, jakby nie wiedział co teraz uczynić. Nie miałam pojęcia co ma w planach, jednak nie mogłam mu na to pozwolić. Jednocześnie Riddle był tą osobą, którą według Dumbledora powinnam się zająć. Miałam teraz okazję, mimo wszystko coś powstrzymywało mnie. Nie wiedziałam czy to strach przed porażką, czy coś innego. Moje przemyślenia przerwał głos Ślizgona:

- Słuchaj, wśród nauczycieli krążą informacje, że poszukają ucznia, który bawi się czarną magią. Nie chcę, abyś mnie sprzedała, więc muszę się ciebie jakoś pozbyć. Chyba to zrozumiałe.

- Jesteś większym dupkiem niż myślałam - zaśmiałam się sucho. - Naprawdę dbasz tylko o siebie.

- To chyba oczywiste.

- Po tym wszystkim, co? Naprawdę to nic nie miało dla ciebie znaczenia?

- Zamknij się.

- Riddle, odpowiedz.

- Powiedziałem zamknij się!

Jego krzyk sprawił, że nawet wrony odleciały, a ja mimowolnie poczułam strach. Złapałam się automatycznie barierki, po czym mocniej ją ścisnęłam. Zauważyłam też, że oddech Tom'a stał się płytki i krótki, jakby miał za chwilę paść. Mój wzrok trochę złagodniał, jednak nadal byłam czujna oraz przygotowana na każdą ewentualność.

- Tom? - spytałam po chwili, gdy chłopak prawie przewrócił się na twarz.

- Odpierdol się - warknął.

- Merlinie, dobra. Pamiętaj, że sam mnie tu sprowadziłeś, a teraz odwalasz takie akcje.

Kiedy już chciałam zbliżyć się do drzwi, aby wyjść Ślizgon złapał mnie za nadgarstek. Wzdrygnęłam się z obrzydzenia, po czym spojrzałam na niego z przerażeniem. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały jego uścisk stał się lżejszy. Skorzystałam z okazji i wyrwałam mu się.

- Co się z tobą dzieje? - wyszeptałam.

- Robię to, co uważam za słuszne - usłyszałam ledwo słyszalne zdanie.

Po tych słowach Riddle wyciągnął różdżkę i skierował ją w moją stronę. Zrobiłam krok w tył. Tom nie patrzył mi w oczy, jakby się wstydził tego co robi.

- Ciesz się - zaśmiał się sucho Ślizgon. - Dzięki tobie i twojej śmierci powstanie mój pierwszy horkruks. 

Automatycznie wyciągnęłam swoją różdżkę w stronę Riddle'a. Jednak nic oprócz tego nie mogłam zrobić. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a ręce okropnie się trzęsły. Jednak nie tylko ja byłam w takim stanie. Mimo, że Tom mówił przerażające rzeczy i z początku wyglądał jakby naprawdę byłby w stanie mnie zabić, teraz sam stał niepewnie. Ciężko mi stwierdzić ile tak staliśmy. Jednak po chwili można było usłyszeć odgłos kroków, które wchodzą po schodach. Tom schował szybko różdżkę i spojrzał na mnie przelotnie zanim wyszedł. Zrobiłam to samo co on, zanim osoba minęła Ślizgona w drzwiach. Tą osobą był jakiś Gryfon, więc postanowiłam go zignorować. Odwróciłam się do niego plecami i spojrzałam w stronę lasu podziwiając krajobraz. Moją uwagę zwróciło ciche chrząknięcie, przez co mój wzrok skupił się na chwilę na chłopaku. Dopiero po chwili zrozumiałam, że jest to Karim, współlokator Andrei.

- Cześć - uśmiechnęłam się. - Nie poznałam cię.

- Właśnie tak się zdziwiłem, że się nie odzywasz - zaśmiał się. - Jak tam z Andreą się układa? Może wpadniesz do Pokoju Wspólnego Gryfonów? Kilka osób chętnie pozna dziewczynę, która zmieniła naszego playboy'a.

- To bardzo miłe z twojej strony, jednak nie wpadnę dopóki Andrea się nie opanuje.

- Co znowu zrobił?

- Po prostu coś mu odwala, nie zawracaj sobie tym głowy. A co u ciebie?

Razem z Karimem spędziliśmy miło czas na Wieży Astronomicznej rozmawiając i śmiejąc się praktycznie ze wszystkiego. Razem z nim skierowałam się do Wielkiej Sali, by po prostu posiedzieć w cieple i napić się soku. Usiedliśmy przy pierwszym lepszym stole kontynuując rozmowę. Naszą konwersacje przerwało przyjście Andrei, który przysiadł się do nas bez słowa. Urwaliśmy w połowie zdania i spojrzeliśmy podejrzliwie na chłopaka. Ten tylko zmierzył nas chłodnym wzrokiem, po czym mruknął:

- Nie przeszkadzajcie sobie.

- Zepsułeś atmosferę stary - prychnął Karim.

- Przepraszam, jest mi tak źle z tego powodu - syknął Garcia.

- Andrea o co ci chodzi? - warknęłam podirytowana jego zachowaniem.

- W ogóle nie liczysz się z moją osobą - odparł wściekle Gryfon.

- Słucham?! - oburzyłam się. - Wytłumacz mi, bo nie za bardzo rozumiem.

- Unikasz mnie? - spytał zdenerwowany Andrea. - Spotykasz się ze wszystkimi tylko nie ze mną.

- Nie wiem czy wiesz, ale poza tobą też mam znajomych - prychnęłam.

- Dziewczyna dobrze mówi - wtrącił się Karim. - Zachowujesz się w chuj toksycznie.

- Możesz się nie wtrącać? - warknął Garcia.

- Twój przyjaciel bardzo dobrze mówi - zaśmiałam się sucho. - To, że nie odzywałam się do ciebie z dwa dni, nie znaczy, że cię unikam. Merlinie.

Chłopak zamilkł na chwilę, po czym odwrócił ode mnie wzrok. Westchnęłam zirytowana, a następnie usiadłam obok Andrei. Chłopak nie reagował dopóki go nie przytuliłam. Poczułam jak się spina, jednak nie mnie odtrącił. Po chwili odwzajemnił uścisk, a kiedy od siebie się odsunęliśmy zobaczyłam delikatny rumieniec na jego twarzy.

- Nie musisz od razu tak się unosić - prychnęłam.

- Przepraszam - usłyszałam ciche, ledwo słyszalne przeprosiny.

Witam w tą cudowną niedzielkę. Szybkie pytanie. Na tablicy spytałam, czy chcielibyście maratonik od właśnie dzisiaj do środy. Codziennie po jednym rozdziale. Co o tym sądzicie?

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz