9.

4.6K 195 82
                                    

Kiedy wróciliśmy do Hogwartu, nikt się ze sobą nie pożegnał. Każdy z nas ruszył we własną stronę. Zauważyłam, że kiedy oddaliłam się od Nicki i Layli, to zaczynały nieśmiałą konwersację. Bardzo się cieszyłam z tego powodu, chociaż jedna dobra rzecz tamtego dnia. Przez brak zajęć i przez tą sytuację z Henry'm, musiałam udać się do biblioteki, aby się odstresować. Szłam spokojnym krokiem, co chwilę mijając radosnych uczniów. Zapewne cieszyli się z braku zajęć. Weszłam do prawie pustej biblioteki i zaczęłam przeglądać półki z książkami o zaklęciach.

- Może tu coś będzie o tym zjawisku - mruknęłam pod nosem.

Szukałam w ogólnie dostępnych księgach, ale nic nie znalazłam. Weszłam do działu Ksiąg Zakazanych. Co parę sekund oglądałam się za siebie, aby nie przyłapała mnie bibliotekarka. Szóste roczniki miały już dostęp do Ksiąg Zakazanych, ale ja nie byłam zbyt mile widziana. Zaczęłam dokładnie przyglądać się tytułom, które niektórym mogły się śnić po nocach. Ostatecznie znalazłam księgę "Najczarniejsze zakamarki magii". Mogłaby to być wskazówka, aby dowiedzieć się o tajemniczym zjawisku. Ciekawość przyćmiła lekka obawa, przed wypożyczeniem owej książki. Wzięłam głęboki wdech, po czym podeszłam do bibliotekarki, która zmierzyła mnie perfidnie od góry do dołu. Spojrzała uważnie na książkę, po czym podała mi ją, nawet nie pytając się o zgodę od nauczyciela. Uśmiechnęłam się życzliwie, po czym wyszłam z biblioteki. Schowałam książkę do kieszeni z zaklęciem zmiejszająco-zwiększającym. Zaczęłam kierować się w stronę wieży Krukonów, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się szybko i moim oczom ukazał się nadal brudny od piwa Henry. Jego oczy były czerwone i napuchnięte, najwidoczniej od płaczu. Szata była brudna już nie tylko od piwa, ale także od błota i krwi. Westchnęłam zrezygnowana, po czym mruknęłam:

- Puść mnie Henry. Nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać.

Chłopak puścił moje ramie, ale nadal patrzył na mnie nic nie mówiąc. Prychnęłam podirytowana jego zachowaniem.

- Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia, to już sobie pójdę - syknęłam. - Nie będziesz się przecież zadawał ze zdzirą.

- Naprawdę nie chciałem was tak urazić - mruknął pod nosem Henry.

- Czyli wolałbyś powiedzieć coś mniej obraźliwego? Na przykład brudny mieszaniec? Albo może zapchlona dziwka?

- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Naprawdę nie chciałem was tak nazwać. Zwłaszcza ciebie.

- Jeśli myślisz, że zwykłe przepraszam wszystko naprawi, to jesteś w błędzie,

- Jestem świadomy tego, że mi szybko nie wybaczycie, ale chociaż spróbujcie. Nie wiedziałem co robię.

- Tak, bo ktoś rzucił na ciebie Imperiusa. Nawet mnie nie rozśmieszaj.

Ominęłam szerokim łukiem Puchona, a za sobą słyszałam tylko ciche wzdychanie i stękanie z bólu. Szłam szybkim krokiem, aby już nikogo nie spotkać. Poczułam się bezpiecznie, dopiero wtedy, kiedy siedziałam po turecku na swoim łóżku. Z kieszeni swojej szaty, wyjęłam księgę i otworzyłam ją na pierwszej stronie. Widniało tam ostrzeżenie. Skarciłam się w duchu za to, że wzięłam tą książkę. Jednak im dłużej ją czytałam, tym bardziej podobały mi się zaklęcia, czasami brutalne, ale jednocześnie subtelne. Przywołałam jednym machnięciem różdżki szklankę z wodą, aby się napić. Rozejrzałam się szybko po pokoju, aby upewnić się, czy Layla nie weszła kiedy czytałam. Odstawiłam szklankę z wodą obok łóżka i kontynuowałam czytanie zaklęć. Jedno zaklęcie szczególnie mnie zainteresowało. Zaklęcie szatańskiej pożogi. 

- Satius - szepnęłam. - Jak to pięknie brzmi.

Zamknęłam na chwilę oczy i już chciałam wypróbować zaklęcie, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zamknęłam szybko książkę i schowałam ją agresywnie do szuflady. Wzięłam szklankę do ręki, a następnie się odezwałam:

- Tak?

- Masz gościa - usłyszałam głos prefekta Ravenclaw.

Do mojego pokoju wszedł Tom. Jego twarz nie wyrażała niczego, oprócz znudzenia. Podszedł do łóżka Layli i usiadł na nie bez pytania. Prychnęłam pod nosem:

- Tak, możesz usiąść.

- Dzięki. To miłe, że się o mnie troszczysz - wymruczał Riddle.

- Czego chcesz?

- Przyszedłem po płaszcz.

Zarumieniłam się ze wstydu, że szybciej się nie domyśliłam. Podeszłam do krzesła i wzięłam płaszcz do rąk. Chwilę głaskałam końcówkami palców materiał, po czym odwróciłam się do Tom'a. Podałam mu ubranie, a on wziął je dotykając moją dłoń przy okazji. Rzuciłam praktycznie płaszcz na twarz Riddle'a i podeszłam do swojego łóżka. Usłyszałam za sobą cichy śmiech, a następnie wredny komentarz:

- Kiedy leżałaś, nie było z tobą problemu.

- Bardzo zabawne - prychnęłam.

Tom wzruszył ramionami, po czym zaczął kierować się w stronę wyjścia. Kiedy słyszałam, że uchyla drzwi, wypaliłam:

- Czemu tak pobiłeś Henry'ego?

Tom zatrzymał się w połowie otwierania drzwi. Odwrócił się w moją stronę z zamglonym wzrokiem. Cofnęłam się delikatnie, kiedy Ślizgon trzasnął drzwiami. Podszedł do mnie, na tyle blisko, że prawie stykaliśmy się klatkami. Brunet złapał mój podbródek, a następnie syknął:

- Odwdzięczyłem się za to, co mi powiedział w Skrzydle. Ale jeszcze z nim nie skończyłem.

- Co takiego ci powiedział, że go pobiłeś? - prychnęłam.

- Może kiedyś się dowiesz, ale na pewno nie ode mnie.

Riddle puścił mój podbródek i wyszedł bez słowa z mojego pokoju. Stałam tam przez kilka minut, zastanawiając co się stało. Wzięłam głęboki wdech, aby nie dać się wyprowadzić z równowagi. Usiadłam na skraju łóżka, a następnie wyciągnęłam książkę. Aby się skupić, a jednocześnie zadbać o swoje zdrowie psychiczne, zaczęłam sobie powtarzać w pamięci nazwy zaklęć i ich zastosowania. Co parę chwil zerkałam do książki, aby upewnić, czy wymawiam poprawnie dane zaklęcia. Kiedy powtarzałam zaklęcie, które powodowało wypalanie oczu ofierze, usłyszałam ciche otwieranie drzwi. Rzuciłam gwałtownie książkę pod łóżko i usiadłam prosto. Do pokoju weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Layla. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i poklepałam miejsce obok siebie. Krukonka usiadła na moim łóżku, po czym od razu poprawiła swoje okulary. Spojrzała na mnie oczekująco.

- Co ty taka szczęśliwa? - zaśmiałam się. - Spotkałaś się z tym Gryfonem, którego wypatrywałaś kiedyś na śniadaniu?

- Nawet lepiej - ucieszyła się brunetka. - Udało mi się przeprowadzić normalną rozmowę z Nicki.

Uśmiechnęłam się i przytuliłam dziewczynę do siebie. 

- Cieszę się, że jednak się dogadujecie - odparłam wesoło. - Może się zaprzyjaźnicie.

Dziewczyna pokiwała energicznie głową, po czym wstała z łóżka i spojrzała na krzesło, na którym wisiał płaszcz. Spojrzała to na mnie, to na krzesło, po czym spytała:

- Riddle tu był?

- Tak, przyszedł po płaszcz - odparłam obojętnie. - Spytałam go o Henry'ego.

- Po co pytasz Tom'a o tego śmiecia?

- Myślę, że Henry nie chciał nas urazić.

- Nie, wcale. Dla zabawy wyzywał nas i oczerniał.

Wzruszyłam zrezygnowana ramionami, po czym rzuciłam się plecami na łóżko.

Kolejny edit, rozwinięty bardziej, więcej TOM'AAAA. Po prostu bajka. Dzisiaj wyjątkowo miałam wenę, dlatego tyle wstawiłam hahah. Ogółem do zobaczyska bajoo

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz