14.

4.3K 188 124
                                    

Obudziły mnie rozmowy. Przetarłam oczy i zobaczyłam Dippet'a oraz prefektów z Ravenclaw. Usiadłam na swoim łóżku. Od razu wszyscy na mnie spojrzeli, ale w ich oczach widziałam coś co przypominało współczucie. Wstałam z łóżka i spojrzałam w miejsce gdzie stali. Zobaczyłam plamę krwi. Zakryłam usta, aby nie krzyknąć. Poczułam jak Dippet obejmuje mnie ramieniem. Spojrzałam na niego, po czym wyszeptałam:

- Co tu się stało?

- Kiedy spałaś, ktoś zaatakował pannę Garcia - odparł spokojnie dyrektor.

- Jak to możliwe, że nic nie usłyszałam?!

- Nie wiemy jakiego użyto zaklęcia. Przykro mi.

- Ale co teraz z Laylą?!

- Leży w Skrzydle, jej stan jest stabilny. Na razie jednak, proszę jej nie odwiedzać.

Spojrzałam zdezorientowana na dwójkę prefektów, którzy patrzyli w różne strony. Westchnęłam ciężko, jednak pokiwałam potwierdzająco głową. Po chwili usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Szybko podbiegłam po różdżkę i wyczyściłam plamę krwi. Nadal byłam w szoku co się wydarzyło. Po szybkim przebraniu się poszłam do lochów. Kolejny raz zapukałam w te przeklęte drzwi, tym razem miałam szczęście i drzwi otworzyła mi Roy. Od razu kiedy zobaczyłam dziewczynę uścisnęłam ją z całej siły. W moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Kiedy odsunęłam się od Ślizgonki nie powstrzymałam się. Łzy zaczęły powoli lecieć.

- Co się stało? - spytała przerażona Nicki.

- Ktoś zaatakował Laylę podczas snu - wyjąkałam od razu.

Zobaczyłam jak mięśnie Roy się napinają, a oczy zaczęły świecić z wściekłości.

- Kto to zrobił?! - warknęła Ślizgonka.

- Nie mają pojęcia - załkałam.

Nicki przytuliła mnie, abym się na dobre nie rozkleiła, ale dobrze wiedziałam, że sama się powstrzymuje, żeby się nie popłakać. Odsunęłam się, a następnie pomachałam na pożegnanie. Po rozmowie z Nicki, poszłam na śniadanie. Usiadłam przy stole Krukonów, przy czym nikogo nie uraczyłam nawet spojrzeniem. Wzięłam sobie jajecznicę, gdy nagle ktoś usiadł przy mnie. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam speszonego Henry'ego.

- Czego tu chcesz? - próbowałam zabrzmieć groźnie, jednak gula w gardle skutecznie mi to utrudniała.

- Becca? - wyszeptał Puchon. - Co się stało?

- Nie interesuj się. Po co przylazłeś?

- Chciałem spytać, czy rozmawiałaś może o mnie z Laylą?

- Aktualnie to niemożliwe.

- Jak to?

Spojrzałam na Henry'ego ze wściekłością, ale nie odezwałam się.

- Co jej się stało? - spytał zaniepokojony Puchon.

- Nie mam pojęcia! Zadowolony?! - warknęłam. - Jest w Skrzydle i nawet nie mogę jej zobaczyć!

Henry chciał mnie przytulić, ale szybko go odtrąciłam. Poczułam jak w moich oczach znowu gromadzą się łzy. Wzięłam łyk herbaty, aby Puchon nie zauważył samotnej łzy na jednym z policzków.

- Chcesz o tym porozmawiać? - spytał zatroskany Henry.

- Tak - potwierdziłam. - Jednakże nie z tobą.

Zaczęłam grzebać w jajecznicy, gdy usłyszałam jak Henry wstaje z ławki i odchodzi od mojego stołu. Niechętnie wzięłam pierwszy kęs, gdy usłyszałam głos profesora Slughorn'a:

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz