15.

4.2K 182 211
                                    

Weszłam jako jedna z ostatnich do sali od eliksirów. Spojrzałam na uśmiechniętego od ucha do ucha profesora Slughorn'a. Westchnęłam pod nosem i już wiedziałam co będziemy omawiać.

- Dzisiaj na eliksirach moi mili, będziemy omawiać eliksir pod nazwą Amortencja. Czy ktoś wie co to za eliksir? - spytał profesor, a większość Krukonek i Ślizgonek chichotała pod nosami, a ja tylko kręciłam głową. - Widzę, że dziewczęta wiedzą o co chodzi. To może panna Roy?

Nicki wyprostowała się na krześle i chrząknęła. Podeszła do kociołka, po czym powąchała zawartość. Dziewczyna zarumieniła się dziko i następnie szepnęła:

- Mówi się, że to eliksir miłosny. Jednak Amortencja wywołuję tylko pożądanie, a nie prawdziwą miłość. Nawet jeśli podamy ją jakieś wybranej osobie, nie zakocha się ona w nas.

- Pierwszorzędnie! Dziesięć punktów dla Slytherinu - odparł wesoło Slughorn. - Może teraz ktoś z Ravenclaw? Proszę panno Smith, zapraszamy.

Prychnęłam cicho pod nosem, aby nikt nie usłyszał. Podeszłam do kociołka i czekałam na komendę.

- Proszę powiedzieć jaki jest charakterystyczny zapach dla Amortencji - powiedział profesor.

- Zapach zależy od tego, co dana osoba lubi - odpowiedziałam obojętnie, po czym podeszłam bliżej eliksiru. - Ja czuję na przykład zapach świeżo skoszonej trawy, zapach deszczu i...

Tu zrobiłam gwałtowną pauzę i złapałam się stolika, aby nie upaść. Spojrzałam błagającym wzrokiem na profesora, ale on jeszcze bardziej naciskał wzrokiem, abym to powiedziała. Przełknęłam ślinę i wyszeptałam ledwo słyszalnie:

- Jakby intensywne męskie perfumy.

Szybko odeszłam od kociołka i usiadłam na swoim stałym miejscu. Wszyscy się we mnie wpatrywali, ale ja patrzyłam tylko i wyłącznie na pergamin na ławce. Ciszę przerwał profesor Slughorn:

- Bardzo dobrze, dziesięć punktów dla Ravenclaw. Bardzo dobrze panno Smith. A teraz spróbujcie uwarzyć samodzielnie bazę do tego eliksiru. Podręczniki strona sześćdziesiąta ósma.

Wszyscy otworzyli w ciszy podręczniki, a ja w dalszym ciągu wpatrywałam się w pergamin. Ciche chrząknięcie sprowadziło mnie na ziemię i zaczęłam tworzenie eliksiru.

Po eliksirach Nicki do mnie podbiegła. Zaciągnęła mnie na ławkę i nerwowo przebierała nogami.

- Czemu tak drepczesz? - spytałam podirytowana.

- Wiesz kogo to były perfumy? - spytała podekscytowana Nicki.

Spojrzałam na nią zakłopotana i zaczęłam coś mruczeć pod nosem. Ślizgonka patrzyła na mnie przez cały czas, po czym w końcu się wydarła:

- Kogo do cholery?!

- No myślę! - warknęłam. - Nie wącham ludzi na każdym kroku!

Ślizgonka zaśmiała się, jednak nadal oczekiwała mojej odpowiedzi.

- Nie mam pojęcia - wymruczałam po chwili. - Jakoś nie mogę sobie przypomnieć kto tak pachniał.

Dziewczyna spojrzała na mnie zawiedziona, jednak nic nie powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej głupkowato, po czym mruknęłam:

- Poczekasz na mnie przy gabinecie profesora Slughorn'a po dwudziestej? Mam dzisiaj szlaban, a chcę pójść z kimś do Skrzydła Szpitalnego.

- Jasne - odpowiedziała wesoło Ślizgonka. - Też miałam ją odwiedzić.

Po naszej rozmowie skierowałam się na kolację, by następnie mieć szlaban z głowy. Kiedy po posiłku szłam do gabinetu Slughorn'a, zobaczyłam jak Tom kieruję się w tym samym kierunku. Wzięłam głęboki wdech i starałam nie zwracać na niego uwagi. Chłopak jednak, kiedy mnie zobaczył podszedł do mnie szybkim krokiem. Nawet kiedy zrównał ze mną krok, to i tak na niego nie zerknęłam. Ślizgon także nic nie mówił, ale zerkał od czasu do czasu na mnie. Po pewnym czasie zdenerwowałam się i syknęłam:

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz