6.

5.5K 206 154
                                    

Delikatne, regularne głaskanie mojej nagiej skóry ramienia, powoli wybudzało mnie. Cicho westchnęłam gdy dana osoba zaprzestała swojej czynności. Otworzyłam spokojnie oczy, ale na chwilę oślepił mnie blask lampki nocnej skierowanej prosto na moją twarz. Gdy znów zamknęłam oczy, poczułam jak ktoś złapał mnie za dłoń. Spróbowałam znowu otworzyć oczy, gdy nagle usłyszałam znajomy głos:

- Nie powinnaś się męczyć - był to Henry.

Uśmiechnęłam się słabo, a następnie otworzyłam pewniej oczy. Od razu zwróciłam uwagę na podkrążone oczy Puchona. Jego blond włosy były rozczochrane i oklapnięte. Mocniej złapałam go za rękę, jakby miał zaraz mi uciec. Zobaczyłam przez tamtą chwilę cień słabego uśmiechu na twarzy czarnookiego. Trwaliśmy w ciszy przez parę sekund, gdy w końcu wychrypiałam:

- Co takiego się wydarzyło, że tu jestem?

- Nie pamiętasz co się działo przed atakiem? - spytał zaniepokojony Henry.

- Wiem, że odbywałam szlaban. Byłam w Zakazanym Lesie, jeśli się nie mylę.

Blondyn pokiwał potwierdzająco głową, a następnie usiadł na moim łóżku. Złapał moją dłoń, drugą ręką i zamknął w szczelnym uścisku. Spojrzałam na niego uważnie i kiwnięciem głowy pokazałam mu, aby zaczął opowiadać. Chłopak westchnął cicho, po czym powiedział:

- Nie wiadomo co cię zaatakowało. Przykro mi. Możemy tylko przypuszczać, że to coś, co nigdy się tutaj nie pokazywało. Miałaś ogromną ranę szarpaną na plecach, jakby coś cię podrapało i to porządnie. Kiedy ty się mało co nie wykrwawiłaś, Riddle wezwał pomoc dzięki Patronusowi. Starał się ciebie opatrzyć, póki nie przyjdzie pomoc i nawet mu to wychodziło.

Słuchałam uważnie każdego wypowiedzianego słowa przez Henry'ego. Kiedy opowiadał o moich ranach, wolną ręką mocniej ścisnęłam kołdrę. Wydarzenia z tamtej nocy pamiętałam jak przez mgłę. Na przypomnienie tego okropnego bólu, aż się wzdrygnęłam. Henry widocznie to zauważył, ponieważ puścił jedną rękę i pogłaskał mnie delikatnie po policzku. Zamknęłam oczy. Przez chwilę nie było dla mnie niczego, oprócz dotyku blondyna. Z błogiego stanu wyrwały szybkie, ciężkie kroki. Otworzyłam oczy i odsunęłam się od Puchona. Henry usiadł na krześle obok mojego łóżka, po czym czekaliśmy na osobę, która kierowała się w stronę mojego łóżka. Po chwili czekania zza parawanu wyszedł Tom, także z podkrążonymi oczyma, jednak włosy miał zadbane tak samo jak zawsze. Kiedy Ślizgon zauważył, że siedzę koło Henry'ego, trzymając się za ręce, od razu się zatrzymał i zmierzył Puchona chłodnym spojrzeniem. Chrząknęłam cicho, aby na mnie spojrzał. Tom spojrzał na mnie jak zza mgły. Właśnie przez taki wzrok, uderzyły we mnie wydarzenia z tamtej nocy. Spojrzałam nagle na Henry'ego i mruknęłam:

- Możesz na chwilę nas zostawić?

- Oczywiście - odparł cicho blondyn. - Nie będziesz zła, jeśli pójdę już do swojego dormitorium?

- Idź.

- Dobranoc Becca.

- Dobranoc i dziękuję Henry.

Puchon puścił moją rękę i ustąpił krzesła Riddle'owi. Tamten nic nie powiedział, tylko usiadł. Za nim jednak Henry odszedł, podszedł bliżej Tom'a i powiedział mu coś na ucho, co widocznie wstrząsnęło Ślizgonem. Następnie blondyn uśmiechnął się do mnie życzliwie i poszedł w stronę wyjścia ze Skrzydła Szpitalnego. Kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, spojrzałam wściekle na Tom'a i syknęłam:

- Czemu użyłeś Avady?

- Nie wiem, o czym mówisz - odparł bez najmniejszego fałszu w głosie brunet.

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz