2.

8.4K 250 112
                                    

Wchodziłam już do pociągu, gdy odwróciłam się do rodziców. Pomachałam im po raz ostatni i weszłam do środka. Zaczęłam przeciskać się między przedziałami, przy okazji prechodząc między uczniami, którzy patrzyli na mnie z wrednym uśmiechem na twarzach. Cały pociąg był pełen pierwszoroczniaków, którzy płakali i wycierali sobie nos o nowe szaty. Wzdrygnęłam się mimowolnie. Po paru chwilach znalazłam przedział, z jednym blond chłopakiem z Hufflepuff'u. Uchyliłam delikatnie drzwi i mruknęłam do niego:

- Można?

- Em... Pewnie - odparł niepewnie chłopak.

Weszłam bez żadnego dodatkowego słowa i usiadłam w kącie. Przez chwilę wpatrywałam się w najróżniejsze krajobrazy. Kiedy patrzenie przez okno mnie znudziło, wyciągnęłam ze swojej torebki kryminał i pochłonęłam się lekturze. Chłopak spojrzał na mnie zszokowany, po czym mruknął niepewnie pod nosem:

- Myślałem, że tylko ja lubię kryminały.

- Najwyraźniej żyłeś w błędzie - prychnęłam z irytacją.

Jechaliśmy pociągiem w krępującej ciszy. Mi ona nie przeszkadzała, bo czytałam książkę, ale chłopak wyglądał jakby miał za chwilę paść na zawał. Zamknęłam książkę i włożyłam ją z powrotem do torby. Spojrzałam na niego z litością i spytałam:

- Jak się nazywasz?

- Henry - bąknął blondyn - A ty?

- Rebecca. Miło cię poznać.

Podałam mu dłoń, a chłopak nieśmiało ją uścisnął. Uśmiechnęłam się do niego i spróbowałam rozwijać naszą rozmowę. Henry jak się dowiedziałam, był na tym samym roku co ja. Szczerze? Nigdy nie zwracałam na niego uwagi. Chłopak zaczął opowiadać o swojej rodzinie, gdy ktoś otworzył drzwi do naszego przedziału. Obejrzałam się i zobaczyłam Tom'a, wpatrującego się w Henry'ego.

- Co się stało Tom? - spytał zestresowany Henry.

- Nie, po prostu... - zaczął Tom.

Spojrzał w moją stronę z dziwnym błyskiem w oku.

- Szukam przedziału pierwszoroczniaków - dokończył Tom - Wiesz Henry... Trzeba im pomóc.

- Tak, tak - odpowiedział szybko Puchon.

Tom uśmiechnął się sztucznie w naszą stronę i zniknął na korytarzu. Spojrzałam na Henry'ego, był blady jak kreda. Usiadłam obok niego i poklepałam go po plecach. Uśmiechnął się do mnie. Po chwili jednak do naszego przedziału wbiegła jakaś dziewczyna na oko z drugiego roku. Usiadła na kolanach Henry'ego i zaczęła go przytulać. Zmieniłam swoje miejsce i znów usiadłam w kącie przedziału. Puchon zdjął dziewczynkę z kolan.

- To moja siostra - wytłumaczył chłopak, cały czerwony na twarzy - Ona... jest w Gryffindorze...

- A to źle? - spytałam zaintrygowana.

- To śmieszne, że moja młodsza siostra, jest ode mnie odważniejsza...

- Przestań. Puchoni to nie tchórze. Na pewno, byś oddał za nią życie. I nie mów tak o sobie w mojej obecności! Zrozumiano?

Chłopak uśmiechnął się nieśmiało. Po chwili szepnął:

- Zrozumiano.

Jechaliśmy do Hogwartu w ciszy, jednak nie była ona krępująca. Po może dwóch godzinach dojechaliśmy do Hogwartu. Siostra Henry'ego, Diana (jak się dowiedziałam) wybiegła z szybkością złotego znicza do swoich przyjaciół, zostawiając mnie samą z blondynem. Weszliśmy do samo-wożących się powozów i pojechaliśmy do zamku. W powozie znalazłam się ja, Henry, jakaś Ślizgonka i Gryfon. Wszystkie Domy w jednym powozie. Od niechcenia odezwałam się do Ślizgonki:

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz