4.

6.1K 241 115
                                    

Wyszłam na świeżę powietrze, opatulona w za dużą bluzą, którą kiedyś zabrałam tacie. Moje nieuczesane włosy, wpadały mi na twarz, przez silny, zimny wiatr. Zmierzałam powolnym krokiem do brzegu jeziora. Po chwili usiadłam na wilgotnej trawie wpatrując się w przestrzeń. Słyszałam tylko śpiew ptaków, podmuch wiatru i plusk wody. Moją ciszę przerwały kroki. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Henry'ego, który szedł w moją stronę z delikatnym uśmieszkiem.

- Co tu robisz? - spytałam podejrzliwie.

- Chciałem odetchnąć świeżym powietrzem, a ty? - spytał zainteresowany Puchon.

- Odpocząć od całej tej afery z Kate.

Henry tylko usiadł dość blisko mnie i już chciał mnie obejmować ramieniem, kiedy szybko się odsunęłam. Speszony chłopak, zaczął nerwowo drapać się po głowie, ale nic nie powiedział. Spojrzałam na niego obojętnie, po czym wymusiłam delikatny uśmiech na twarzy.

- Zwierzę ci się dobrze? - spytałam cicho.

- Jasne Becca - odparł Henry.

- Ta całe wydarzenie w Wielkiej Sali, bardzo się na mnie odbiło. Myślałam, że jak coś takiego się wydarzyło, to Kate i jej banda mnie zostawią. Niestety, ale jest jeszcze gorzej.

- Chyba wiem jak się czujesz. Też nie miałem łatwo we wcześniejszych latach. Byłem gnębiony przez jednego Ślizgona.

- Co z tym zrobiłeś?

- Chodziłem wszędzie z moimi przyjaciółmi. Chłopak nigdzie nie mógł mnie znaleźć samego.

Na jego słowa uśmiechnęłam się szczerze, po czym poklepałam go po ramieniu. Henry zarumienił się delikatnie. Nagle wiatr delikatnie mocniej zawiał i moje włosy wpadły na twarz Puchona. Szybko ogarnęłam z jego twarzy moje kudły, przez co na niego wpadłam. Oparłam się o jego klatkę piersiową i spojrzałam speszona w jego oczy. Zobaczyłam, że chłopak jest tak samo zdziwiony jak ja. Jednym ruchem, znowu usiadłam wyprostowana obok Henry'ego. Obejrzałam się automatycznie za siebie, aby upewnić się, że nikt tego nie widział. Ku mojemu nieszczęściu za jednym z drzew, stał oparty, nie kto inny jak Tom Riddle. Odwróciłam wzrok najszybciej jak się dało, ale po chwili i tak usłyszałam powolne kroki w moją i Henry'ego stronę.

- Ładnie to tak wychodzić z zamku o wczesnej porze? - zadrwił Ślizgon. - Chyba będziecie tegoroczną parą Hogwartu.

Wstałam powolnie, po czym zlustrowałam zimnym spojrzeniem Tom'a. Po chwili na moim ramieniu wylądowała dłoń blondyna, który także parzył z niechęcią na bruneta.

- Widzę, że wprowadzasz zmiany w regulaminie - prychnęłam. - Tegoroczna para. Brzmi uroczo, prawa Henry?

- Chyba zacznę się starać o ten tytuł - zaśmiał się sucho Puchon.

Brunet zignorował nasze docinki, a następnie wyciągnął jakiś notatnik. Zaczął energicznie przewracać kartki, a ja w międzyczasie spojrzałam ze zdziwieniem na blondyna. Po chwili ciszy, Tom wciągnął głębiej powietrze i rzekł:

- Uczniowie nie mają prawa wychodzić z zamku przed godziną siódmą. Jeśli dana zasada zostanie złamana, uczniowie mają odbyć szlaban.

Kiedy Riddle skończył czytać, spojrzał na nas wściekłym spojrzeniem, a następnie spojrzał na swój zegarek. Zobaczyłam na jego twarzy nikły uśmieszek.

- Jest wpół do siódmej - zadrwił Ślizgon. - Jaka szkoda. Będę musiał zgłosić was do dyrektora.

- Nie bądź większym chujem, niż jesteś - warknęłam.

- Minus pięć punktów dla Ravenclaw. Brak szacunku do prefekta naczelnego.

- Nie mamy o czym rozmawiać Riddle. Henry wracamy.

Ominęłam szerokim łukiem Tom'a, który nie ruszył się z miejsca, nawet jak już wchodziliśmy do zamku. Szłam w ciszy z Henry'm, który jak mogłam zauważyć uśmiechał się od ucha do ucha. Kiedy znaleźliśmy się przy drzwiach do Wielkiej Sali, skinęłam mu głową na pożegnanie i ruszyłam w stronę wieży Ravenclaw bez słowa. Po paru minutach powolnego marszu, weszłam do swojego pokoju. Zastałam w nim Laylę, która była w samym biustonoszu. Zarumieniłam się delikatnie, po czym mruknęłam:

- Mam wyjść?

- Nie - zaśmiała się dziewczyna. - Ty też powinnaś się już ubierać.

- Masz rację.

Dziewczyna zarzuciła na siebie swoją koszulę i zaczęła zapinać guziki. Podeszłam do swojej komody, po czym wyciągnęłam z niej swoją szatę. Spojrzałam kątem oka, czy Layla się przebrała. Brunetka stała teraz uśmiechnięta i patrzyła na mnie. Chrząknęłam delikatnie zakłopotana. Dziewczyna od razu zrozumiała i się odwróciła. Szybko zdjęłam z siebie ubrania. Po paru chwilach, ubrana, poklepałam Krukonkę po ramieniu, na znak, że możemy już iść na śniadanie. Szłyśmy do Wielkiej Sali, głównie w ciszy. Kiedy w końcu usiadłam na swoim stałym miejscu, Layla zasiadła obok mnie. Spojrzałam na nią zdziwiona, po czym prychnęłam:

- Czemu tu siedzisz?

- Jesteśmy współlokatorkami - mruknęła dziewczyna. - Chyba mam do tego prawo.

- Nikt od tak obok mnie nie siada.

- Masz do mnie jakiś problem?!

Spojrzałam zdziwiona taką reakcją. Uśmiechnęłam się zakłopotana, po czym mruknęłam:

- Wybacz. Nie mam dzisiaj za dobrego dnia.

- Widać - mruknęła dziewczyna. - Co się stało?

Opowiedziałam swojej współlokatorce o sytuacji z rana, w której występował głównie prefekt naczelny. Widziałam w oczach Layli niemałe rozbawienie. Szturchnęłam ją ramieniem i razem się roześmiałyśmy. Nasze żarty o prefekciku, przerwał Dippet, który podszedł do stołu Krukonów.

- Panno Smith? - spytał chłodno dyrektor.

- Coś się stało? Panie profesorze? - spytałam delikatnie zdezorientowana.

- Zostałem powiadomiony o Pani, i o Pana Cooper'a wykroczeniu.

- Panie dyrektorze, ale to tylko pół godziny. Czy nie prościej by było po prostu odebrać punkty?

- Przykro mi, ale takie są zasady. Pani, razem z Panem Riddlem około godziny dziesiątej w nocy spotkacie się przy chatce gajowego, aby skontrolować Zakazany Las.

- A co z Henry'm?

- Pan Cooper, pomoże profesorowi Slughornowi w nowych doświadczeniach.

Kiwnęłam potwierdzająco głową na znak, że rozumiem polecenia dyrektora. Profesor na pożegnanie zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem, po czym poszedł w stronę stołu nauczycielskiego. Spojrzałam zdezorientowana na moją współlokatorkę, która ledwo dawała radę powstrzymać śmiech. Poklepałam ją delikatnie po plecach, a po chwili usłyszałam jej głośny śmiech. Przewróciłam oczami. Mój wzrok padł na stół Ślizgonów. Zaczęłam szukać siedzącego gdzieś Tom'a. Nie musiałam długo szukać. Siedział odsunięty od reszty i czytał jako jedyny jakąś grubą księgę. Prychnęłam z pogardą, po czym wstałam z miejsca.

- Gdzie idziesz? - spytała zdziwiona Layla.

- Przywalić prefekcikowi - syknęłam wściekle.

- Nie, nie idziesz.

Krukonka w ostatniej chwili złapała mnie za rękę i siłą posadziła na ławce. Prychnęłam pod nosem z irytacją, po czym wzięłam łyk wody, aby się uspokoić.

Kolejna korekta, sory, że tak późno XDD także ten, dobranoc <333

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz