5.

4.7K 203 113
                                    

Wstałam od swojej ławki i skierowałam się w stronę swojego dormitorium. W swojej torbie dźwigałam książkę od zaklęć. Mijałam roześmiane grupki uczniów, którzy zmierzali powolnym krokiem do Wielkiej Sali na kolację. Oczywiście zaklęcia się przedłużyły, więc dopiero co je skończyłam. Weszłam do Pokoju Wspólnego, a od razu parę osób na mnie spojrzało. Przewróciłam oczyma, a następnie skierowałam się do swojego pokoju. Na wejściu zobaczyłam swoją współlokatorkę, która chowała swoje książki do szafki nocnej, wzdychając przy tym niemiłosiernie. Weszłam bez słowa i od razu rzuciłam swoją torbę na swoje łóżko. Layla przestraszyła się delikatnie, ale szybko się uśmiechnęła.

- Możemy iść już na kolację? - spytałam zmęczona. - Umieram z głodu.

Krukonka pokiwała potwierdzająco głową i już po chwili zmierzałyśmy w stronę Wielkiej Sali. Kiedy zeszłyśmy ze schodów, Layla się odezwała:

- Nie wierzę, że Dippet od tak dał ci szlaban.

- Nie rozumiem tego - mruknęłam pod nosem. - To było tylko pół godziny.

- Widać o pół godziny za szybko.

Weszłyśmy w ponurych nastrojach do Wielkiej Sali. Usiadłam wściekle na swoje miejsce, po czym nałożyłam sobie sałatki na talerz. Layla nalała sobie herbaty i patrzyła z dziwnym błyskiem oka w stronę stołu Gryfonów. Spojrzałam na nią podejrzliwe, po czym uśmiechnęłam się cwanie.

- Czyżbym o czymś nie wiedziała? - spytała z udawanym zdziwieniem.

Zauważyłam jak na policzkach dziewczyny pojawiają się rumieńce. Zaśmiałam się, po czym szturchnęłam ją ramieniem. Layla uśmiechnęła się zmieszana i szybko wzięła łyk herbaty. Kiedy tylko odłożyła kubek do stołu Krukonów podszedł Henry. Zaczął szukać nas wzrokiem, więc pomachałam mu. Chłopak, kiedy tylko podszedł do mojego miejsca, usiadł obok mnie i wziął głęboki wdech.

- Co się stało? - spytała zaniepokojona Layla.

- Muszę cię o coś zapytać - Puchon zignorował pytanie Krukonki i zwrócił się do mnie.

- Tak? - spytałam zainteresowana.

- Z kim będziesz miała szlaban?

- Dippet ci nie powiedział?

- Nie.

- Z Riddlem. Nie uważasz, że to dziwne, że mi powiedział, a tobie nie, z kim mamy szlabany?

- Może zapomniał? - wtrąciła się Layla.

Wzruszyłam tylko ramionami, po czym mój wzrok wylądował na stole Ślizgonów. Westchnęłam, a następnie wzięłam kęs sałatki. Henry cały czas siedział obok mnie i opowiadał co ostatnio się dzieje u niego w dormitorium. Layla przytakiwała, ale można było zauważyć, że jednym uchem słuchała, a innym wypuszczała. Po paru minutach monologu, Henry umilkł i spojrzał na mnie oraz na Laylę. Zauważył, że go ignorujemy, więc wstał od stołu i poszedł bez słowa do swojego stołu. Spojrzałam zdziwiona na Krukonkę, ale nic nie powiedziałyśmy do siebie. Po tym wszystkim wstałam od stołu i bez słowa do Layli ruszyłam w stronę wyjścia. Kiedy już miałam zniknąć za drzwiami, zauważyłam jak Krukonka wrusza zrezygnowana ramionami. Wyszłam z Wielkiej Sali i od razu skierowałam się w stronę chatki gajowego. Wolałam być szybciej, aby Riddle nie miał się czego przyczepić. Podążałam ścieżką, omijając drobne kałuże. Kiedy przechodziłam koło powalonego drzewa, usłyszałam ciche śpiewania ptaków. Wzięłam głęboki wdech świeżego powietrza i zaczęłam sobie powtarzać w głowie, że ten szlaban nie jest taki okropny. Kiedy doszłam do chatki gajowego, usiadłam przy najbliższym drzewie. Poczułam jak pod moim ciężarem szeleszczą liście. Po raz kolejny wzięłam głębszy wdech, aby nacieszyć się naturą o takiej porze. Przymknęłam powieki. Wsłuchiwałam się w podmuch wiatru, ostatnie piosenki ptaków i szelest trawy. Byłam jak zahipnotyzowana. Z transu wyrwały mnie ciężkie i powolne kroki, otworzyłam oczy. Zobaczyłam z daleka, że w moim kierunku kieruje się Ślizgon. Wstałam z ziemi i szybko otrzepałam sobie tył. Oparłam się o drzewo i czekałam, aż Tom podejdzie do mnie. Nie musiałam długo czekać. Chłopak zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem, a następnie mruknął:

- Też nie jestem zadowolony, że musimy zrobić obchód razem.

- Ale czy ja coś powiedziałam? - prychnęłam z pogardą.

- Nie, ale masz taki wyraz twarzy.

- Jakby ciebie to obchodziło.

Ślizgon przewrócił oczyma, po czym bez słowa skierował się w stronę lasu. Westchnęłam zrezygnowana, a następnie zaczęłam za nim podążać. O tamtej porze robiło się coraz chłodniej. Złapałam się za ramiona, ale nic nie powiedziałam do Tom'a. Zauważyłam, że Riddle się zatrzymał i spojrzał w moją stronę. Kiedy tak stał, obeszłam go szerokim łukiem i kierowałam się dalej wgłąb lasu. Usłyszałam jak chłopak podchodzi do mnie od tyłu. Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam w jego stronę. Zobaczyłam nikły cień uśmiechu na jego twarzy, kiedy wręczał mi swój płaszcz.

- Dziękuję - mruknęłam, kiedy wzięłam od niego ubranie.

Ubrałam pożyczony płaszcz i podążałam dalej za Ślizgonem. Wyjęłam z kieszeni szaty różdżkę. Jednym machnięciem na jej końcu pojawiło się światło. Riddle także użył zaklęcia Lumos, ponieważ coraz bardziej robiło się ciemno. Starałam się nie oddalać się za bardzo od prefekta, ale jego karcące spojrzenia, kazały mi iść z dala od niego. Kiedy kroczyliśmy już tak, bodajże pół godziny, usłyszałam cichy szelest w krzakach. Zatrzymałam się gwałtownie i powoli zaczęłam się odwracać w stronę tajemniczego szelestu. Tom dawno już mi zniknął z pola widzenia, jednak nie za bardzo mnie to obchodziłam. Powolnym krokiem zaczęłam iść w stronę owych krzaków, gdy usłyszałam ciche warczenie. Zatrzymałam się, a następnie po chwili zastanowienia, postanowiłam się wycofać. Warczenie jednak nie ucichło, a powiedziałabym nawet, że robiło się coraz głośniejsze. Bez zastanowienia pobiegłam w stronę Tom'a. Za sobą słyszałam głośne dyszenie i szelest liści, pod ciężarem jakiegoś zwierzęcia. Kiedy w oddali zobaczyłam światło zaczęłam przyśpieszać. Poczułam jednak po chwili jak coś wskakuje na moje plecy. Pod wpływem ciężaru, upadłam ciężko na mokrą ziemię, jęcząc przy tym głośno. Z mojego gardła wydarł się głośny krzyk, gdy zwierzę zbiło się w moje plecy. Jak przez mgłę zobaczyłam Riddle'a, który biegnie w moją stronę z różdżką wycelowaną w zwierzę. Zanim straciłam przytomność, wydawało mi się, że usłyszałam jak Ślizgon rzucił na stwora najgorszą klątwę, jaką mógł:

- Avada Kedavra - usłyszałam na koniec wściekły głos Tom'a.

Okeeeej, było ciężko mi coś sklecić, ale mamy to. Jeden dodatkowy rozdział JEJJJ. Mówiłam, że będą rozwinięte akcje, mówiłam hahaha. Mam szczerą nadzieję, że was nie zawiodłam kc i bajooo

Inny... | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz