Pierwsze zadanie

525 35 1
                                    

Moja mama nie żyje?

Dziewczyna wpatrywała się w kryształ na swoim wisiorku.

To od niej go dostałam?
Czy to dlatego byłam nieszczęśliwa i trafiłam do Nibylandii?
Peter twierdzi, że właśnie tak trafiają tu zagubieni chłopcy.
Czy więc ja jestem zagubioną?

—Elaine? — do namiotu wszedł Felix.
Dziewczyna jakby wyrwana z letargu spojrzała w kierunku gościa.
—Wasze wychowanie pozostawia wiele do życzenia.—westchnęła wstając.— A jakbym była naga?
—No to co?—Powiedział niewzruszony.
Dziewczyna wywróciła oczami.
—O co chodzi Felix?
—Pomożesz Natanielowi w zbieraniu ziół.
—Dlaczego ja? — zapytała zdziwiona, ale chłopak jakby zignorował jej pytanie.
—Droga zajmie wam przynajmniej pół dnia,więc przygotuj się.
—Peter to wymyślił? — Zapytała podejrzliwie.
—To dla ciebie. — rzucił w jej kierunku jakiś czerwony materiał i odszedł.
Dziewczyna rozłożyła tkaninę, była to długa czerwona peleryna z kapturem.
—Jak uroczo,że o mnie dba...—mruknęła z ironią.

Mimo, że dziewczyna nie była zadowolona ze swojego zadania,to równie bardzo chciała się na coś w końcu przydać.
—Powiedz mi Natanielu...—zwróciła się do chłopaka kiedy wyszli z obozu.
—Tak?
—Zawsze ciebie wysyłają na takie wycieczki?
— Każdy ma jakieś obowiązki.—odparł po chwili zastanowienia. — Z resztą żadnen z tych idiotów nie zna się na roślinach.
Dziewczyna zachichotała cicho wyobrażając sobie reakcje Petera na wiadomość, że ktoś nazwał go idiotą.
—Po co wam te zioła? –zapytała chłopaka dorównując mu kroku.
—Przydają się to wielu rzeczy... jako napary na różne choroby, albo też maści na zranienia.— odparł. — Uprzedzając twoje pytanie.Tak, ja się tym zajmuje.
—No proszę,chłopak wielu talentów...—powiedziała z dezaprobatą.
—Jeszcze nie wszystkie odkryłaś.—odparł, uśmiechając się do dziewczyny, jednak widząc jej spojrzenie, speszony odwrócił wzrok.

Droga mijała im całkiem miło, rozmawiali i żartowali, czasami przystawali i zbierali zioła które znaleźli po drodze.Nataniel był ostrożny w podejmowaniu tematów,bardzo nie chciał jej czymś urazić lub zasmucić.
Po wielu godzinach marszu,które dzięki rozmowie wcale nie wydawały się aż tak długie,dotarli na skraj wielkiego urwiska.
—To... tutaj? — zapytała zdezorientowana dziewczyna.
—No prawie.—odpowiedział podchodząc do urwiska i spoglądając w dół.
Dziewczyna zrobiła to samo.
Poniżej urwiska znajdowała się niewielka skarpa na której znajdowały się krzewy z małymi niebieskimi kwiatami.Dziewczyna zrozumiała, że to po nie właśnie przyszli.
—To... Jak tam zejdziemy?—zwróciła się do chłopaka.
—To już moja działka, ty tu poczekaj.— nakazał, wyciągając z torby linę.
—Co jest z tymi kwiatami, nie mogą rosnąć gdzieś...W bardziej dostępnym miejscu? — Westchnęła zirytowana spoglądając w dół.
—Cóż...One są dość... Niezwykle.W bardziej dostępnym miejscu ich nie znajdziesz.
—Tylko bądź ostrożny.

Głupia. Pewnie schodził tam tysiące razy i wie co ma robić.

—Nie martw się. — uśmiechnął się ciepło. —Zejdę na dół a ty spuścisz mi na sznurku koszyk.Napełnię go i spowrotem go wciągniesz.
—Dobrze... — powiedziała niezbyt przekonana.
—Nic mi nie będzie. — odparł widząc zmartwiony wzrok dziewczyny. — Obiecuję.

Chłopak zrobił pierwszy krok, potem drugi i trzeci. W pewnym momencie skała pod jego stopami wykruszyła się a chłopak stracił równowagę.
—Nataniel! — krzyknęła przerażona dziewczyna kiedy chłopak oderwał się od urwiska.

Lost boy | Peter Pan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz