Rozdział 11

530 35 12
                                    

Pov:Zofia

Dochodzę do dzielnicy rzemieślników, są namioty,tak jak mówił Sven, pomiędzy tymi dwoma są ślady kilku osób, prowadzą do stoczni rybackiej, jeśli chcieliby się ukrywać to wybrali sobie dobre miejsce,rybacy są tutaj tylko rano i wieczorem, a nikt tego nocą nie pilnuje, cztery wielkie magazyny, najbezpieczniejszy jest ostatni gdyż stoi obok lasu ale jest to zbyt oczywiste, są w drugim lub trzecim.

Sama się zastanawiam po co ja ich szukam, to prawda mają identyczne imiona i wygląd ale może to jest wielki zbieg okoliczności? Ale upewnię się gdy zobaczę.

Wchodzę na dach jednego z magazynów i zaglądam do środka przez dziurę, jest kilka lamp, torby, koszę z rybami, koce, ktoś zdecydowanie tutaj mieszka, chwila, ktoś idzie z wybrzeża, przechodzę na drugą stronę nad wejściem i widzę kilka poświat zbliżających się do magazynu.

To oni, teraz upewniam się czy to naprawdę są ludzie z Berk i powiadamiam Czkawkę, wchodzę do środka, udają się do lamp.

- Astrid nie martw się znajdziemy Wichurę

- Ta wyspa jest PEŁNA łowców, nie sprawdzimy każdego statku, a szanse że oni jeszcze tutaj się znajdują są bardzo znikome

- No gdybyś lepiej pilnowała swojego smoka to by nas tutaj nie było

- Sączysmark!

- No co?! Prawdę mówię ,mój smok nigdy się nie oddala i się mnie słucha

- Właśnie,gdzie jest Hakokieł?

- Lepsze pytanie, gdzie Wym-

- I Jot

- Gdzie Sztuśia?!

- Właśnie widać jak pilnujesz swojego smoka

- Hakokieł!

- Cicho bądź, nie wiemy czy ktoś nie może być w pobliżu

Właśnie,nie wiecie, oni mają smoki? Ale jak? Chwila, Sven mówił że chcieli naprawić siodło,na smoka, oni na nich latają.

Teraz spowrotem na Furię, powoli ale stabilnie,te dechy należy wymienić,stare śliskie,(deska na którą staje łamie się  i spada do magazynu) spróchniałe i głośne...

Słyszeli to?

Drzwi magazynu otwierają się i wszyscy wbiegają na dach.

Z pewnością słyszeli

- Łapać go

Zeskakuje na ziemię i biegnę do miasta, fantastycznie, złośliwość rzeczy martwych, ehhh raczej dam radę ich zgubić ale wątpię aby przestali mnie szukać,chwila gdzie oni są? Nie gonią mnie? W porządku, ja nie narzekam.

Po kilku minutach jestem już prawie w mieście, już nawet słychać ludzi i, trzepot skrzydeł?

Co do- co się dzieje? Coś łapie mnie za ręce i wzbija się w powietrze, koszmar Ponocnik, wracamy do magazynu, o nie, rzeczywiście latają ma smokach,dlatego mnie nie gonili, mam ampułkę toksyny, mogłabym dźgnąć smoka w łapę i spadłby, ale jesteśmy dość wysoko, ale skąd mam pewność że mnie nie puści.

Lądują na magazynie i puszcza mnie przed tą blondyną.

- Kim jesteś i czego chcesz

- Mogłabym zadać ci to samo pytanie! Co tutaj robicie?

- To my tutaj zadajemy pytania!

- Świetnie wam to idzie

- Ehhh,cicho! Czego od nas chcesz?

NiedocenionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz