Rozdział 7

750 44 15
                                    

Pov: Czkawka

Powoli zbliża się zima, a nam brakuje jeszcze trochę towaru, dlatego mimo śniegu przez którego nie da się przejść musimy złapać jeszcze przynajmniej trzy zębacze.

Śnieg ma też swoje zalety,jeżeli smok idzie po ziemi bardzo łatwo go wytropić, i to właśnie robię,Dorian idzie zaraz za mną ciągnąc klatkę,klatkę za to pcha Maki,

- Stójcie

Są przed nami, nie mogą podjąć bliżej,klatka je wystraszy.

- Zostańcie tutaj

- Tak jest szefie

Powoli się podkradam, to ich gniazdo, ciekawe co tutaj robią o tej porze roku, nieważne,z chwytam za dmuchawkę którą mam przy pasie,wkładam do niej strzałkę, celuje i dmucham, samiec zostaje trafiony prosto w szyję, zdezorientowany rozgląda się,po chwili toksyna zaczyna działać po czym upada na ziemię,samica staje przed nim i zasłania go skrzydłami,ląduje drugą strzałkę,celuje w tętnice i-

- Szefie uważaj!!

Robię przewrót w bok aby uniknąć wozu z klatką zjeżdżającego z górki,klatka uderza w samca i po chwili w skałę roztrzaskując się. Zaraza,mam nadzieję że samiec przeżył za martwego dają mniej niż połowę kwoty jaką dają za żywego, gdzie jest drugi smok? Porusza się,na lewo,kładą się w śniegu i odwracam w tamtą stronę, jest ranna, świetnie,teraz jest agresywna i bardzo zła.

Podnoszę się i idę w stronę smoka, zauważa mnie,unosi ogon,uderzam stalowymi rękawicami o siebie,rozprasza to ją,strzela pudłuje i to bardzo, próbuje znowu,uderzam jeszcze mocniej, strzela i pudłuje,tym razem nawet nie musiałem się schylać, szarżuje na mnie, koroną z kolców próbuje mnie staranować, robię krok w bok,chwytam ją za koroną i wskakuje na jej grzbiet,zanim zdaje sobie sprawę,chwytam za punkt na szyj i skręcam,smok upada na ziemię bez ruchu,schodzę z niego,po chwili przybiegają Maki i Dorian.

- S-Szefie ja p-przepraszam że puściłem klatkę, myślałem że pień l który była oparta ją utrzyma

-Dorian,ile z nami już jesteś?

- Dwa tygodnie proszę pana

- A ile masz doświadczenia z polowaniem na smoki?

- Dwa tygodnie

- Dokładnie, dlatego ten jeden raz ci odpuszczę i unikniesz konsekwencji

- Dziękuję panu

- Maki,samica leży na tamtej polanie nie przytomna,za kilka minut się obudzi ,podaj jej toksynę aby dalej spała,wrzuć ją na sanie i ciągniesz ją aż do statku

- Ale szefie to aż osiem kilometrów

- Ja z Dorianem,sprawdzimy czy samiec jeszcze żyje

Udaję się w stronę gwiazda,młody idzie za mną, jest smok, cholera, smok nie żyje bardzo źle,no ale co się dziwić,mało co by przeżyło uderzenie pędzącego wozu z metalową klatką.

- Żyje?

- Chyba widzisz że cała czaszka jest roztrzaskana, źle się dzieje,cały dzień tą parę tropiłęm, oby reszta miała więcej szczęścia niż my

- A bierzemy ciało?

- Bierz tylko pożyteczne rzeczy, kolce,skórę i zęby,jeżeli jakieś jeszcze są,masz nóż,jedna strona ostra a druga ząbkowana do odcięcią kolców i zębów

- Sam to mam zrobić?

- Dasz radę,ja idę pomóc Makiemu bez problemu nas dogonisz

Odchodzę od gniazda i po kilku minutach drogi docieram do Makiego

NiedocenionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz