Pov: Czkawka
Koń z trudem wjeżdża po stromej drodze, jesteśmy dosyć wysoko, spoglądając na lewo widać bez kresny las drzew iglastych pokrytych śniegiem, Cholera, nie zdałem sobie z tego sprawy aż do teraz, ale nigdy nie byłem tak głęboko na stałym lądzie, dziwne uczucie, mogę iść w prostej linii tygodniami i nie trafić na ocean, całe życie spędziłem na wyspach, niewiele było miejsc z których nie było widać wody a teraz gdzie nie spojrze, nie ma jej.
- Wszystko w porządku?
- Co? Tak, po prostu, wow, widok zapiera dech
- Za chwilę będziemy na szycie, ten wiking, w jakim celu tutaj jedziemy? Nadal mi nie powiedziałeś
- Zaraz się dowiesz
Koń wchodzi na w miarę płaski ląd, przed nami pomiędzy dwoma wielkimi skałami, chata, obok mała drewutnia wypełniona drewnem opalanym.
- Czego tu wy Lothirgi szukacie!
Drzwi chaty stają otworem a z niej wyłania się stary wiking z łukiem celując w nas, Zofia instynktownie chwyta za swoją muszę jednoręczną kuszę i sama w niego celuje.
- Spokojnie! Nie szukamy kłopotów, zwą cię Bran, tak?
- Móże, zależy czego chcecie
Powoli schodzę ze grzbietu konia i unosząc ręce w górze idę w jego stronę, nawet jeśli strzeli powinienem być w stanie jej uniknąć, celuje we mnie więc jeśli strzeli Zofia w chwili gdy puści cięciwę strzeli go niego, więc o nasze bezpieczeństwo się nie martwię, jednak potrzebuje go żywego i chętnego do współpracy.
- Teraz, powoli sięgnę do pasa po miech pełen złota, widzisz? Jeśli opuściwszy pan łuk to będzie twój.
Po chwili krótkiego namysłu i spojrzenia na celującą w niego Zofię opuścił luk w dół jednak nie zdjął strzały z cięciwy i nadal ma ją napiętą.
- Czego chcecie od Brana?
- To pan?
- Zależy czego chcecie
- Potrzebujemy jego pomocy, tylko on może nam pomóc więc jesteśmy gotowi dużo zapłacić
- Po co nam złoto? Widział żeś Lothirgu gdzie mieszkamy? Złoto na nic nam się zda a jak wierzchem zechcem jechać je wydać wilki z lasu napadną w moment gdy do lasa wejdę
- Nie musi być złoto, możemy w czymś pomóc
- Z wszystkim?
Mówiąc to spojrzał na Zofię.
- NIE ZE "WSZYSTKIM"
- ehh, dóbrze, w les nie opodal, grasować wilki, cholernie wilki niedźwiedź, płoszy lub mórduje całą zwirzyne łowną,just tu dupiro od kilku dni, ni wiem co tumu odbiło, ale to nurmalne zachowanie nie być, nawet jak na nidzwidzia takich ozmiarów, po toim ubiorze sudze iż jesteś łowca, i to dóbry, smocze łuski, nidzwidzie futro i wilkie skóra, twa kobita na koń też na tfardą wygląda, wic zostaw se te złoto i idź ubij niedźwiedzia, wtedy pogodamy
- W porządku a gdzie ten niedźwiedź-
Zanim mogę dokończyć starzec odwraca się i wraca do chaty zamykając za sobą drzwi.
- jest....
- Tracimy tutaj czas, cokolwiek wie pewnie już zapomniał, tyle zębów mu brakuje przy żuchwie że można jego ryjem korę z drwa zdzierać, patrząc na to drzewo w drewutni można nawet tak robi
- po pierwsze, obydwoje wiemy co na początku chciał, i wiesz że nigdy bym się na to nie zgodził, po drugie to co powiedziałaś jest bardzo śmieszne, ale naprawdę potrzebuje kogoś kto może to przeczytać
CZYTASZ
Niedoceniony
FanfictionCzkawka nie znajduje w lesie Szczerbatka ale mimo to ucieka z Berk,zostaje najlepszym łowcą smoków na świecie i po latach wraca żeby udowodnić swemu ojcu że go niedoceniał.