Sześćdziesiąt jeden

15 2 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Bezszelestnie wylądowała na dachu. Tak przynajmniej sądziła, jednocześnie równie pewna, że nie zrobiła tego wystarczająco cicho, by oszukać Rafaela. Jego zdolności wciąż pozostawały poza jakąkolwiek konkurencją.

Powitała ją wymowna cisza. Elena poczuła się nieswojo, ale zmusiła się do tego, żeby w żaden sposób tego nie okazać. W porządku, mogło być i tak. Skoro zamierzał ją ignorować...

Nigdzie nie wyczuwała obecności ani Miriam, ani Mgiełka. To jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że Rafa był w na tyle podłym nastroju, by nie życzyć sobie czyjejkolwiek obecności.

Jakby to było coś nowego...

– Mnie też odprawisz, czy jednak pogadamy? – rzuciła w ciemność, krzyżując ramiona na piersiach.

Na początku znów odpowiedziała jej cisza, choć była gotowa przysiąc, że wychwyciła westchnienie. W następnej sekundzie cudze dłonie bezceremonialnie chwyciły ją w pasie. Nie miała pojęcia, jakim cudem Rafael tak nagle znalazł się tuż za nią, ale to pozostawało najmniej istotne. O wiele bardziej skupiła się na oddechu, który musnął jej kark.

– Jakbyś miała posłuchać – mruknął demon, ale nie brzmiał na rozeźlonego.

– Jasne, że nie. – Potrzebowała chwili, żeby zebrać myśli. – Po prostu udaję miłą.

Parsknął w odpowiedzi. Wciąż trzymał ją w zdecydowanym uścisku, dziwnie zaborczym, co momentalnie dało jej do myślenia. Więc jednak poznała go wystarczająco dobrze, by zacząć czytać między wierszami.

– Skarżył się na mnie? – zapytał z rozbawieniem Rafael. W jego tonie było coś wymuszonego.

Nie puścił jej, kiedy spróbowała odwrócić się w jego stronę. Mimo panującego dookoła półmroku, Elena wyraźnie widziała każdy szczegół jego twarzy. Niebieskie oczy wydawały się lśnić w ciemnościach, pozornie obojętne i nieprzeniknione.

– Kto? – zapytała z miną niewiniątka. – Tata?

– Więc najpewniej tak.

Brzmisz tak, jakbyś się tym przejmował. Absolutnie, zadrwiła, ale zmusiła się do milczenia. Powstrzymywanie się przed zbędnymi komentarzami wychodziło jej coraz lepiej.

– Jedynie na to, że nasłałeś na niego Mirę. Dziękuję.

Roześmiał się. Tak po prostu, a Elena poczuła, że uchodzi z niej całe napięcie. Chwilami to wciąż wydawało się nienaturalne – Rafael, jego śmiech i łatwość, z jaką mu to przychodziło. To był jeden z tych momentów, w których pragnęła dotknąć jego twarzy albo przesunąć palcami po krzywiźnie ust, by upewnić się, że był prawdziwy.

– Proszę bardzo. – Rafa wzniósł oczy ku nocnemu niebu. – Zależy ci na nim. Tak czułem, że będzie chciał pójść tam sam, więc...

– O co znów wam poszło?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz