Czterdzieści

18 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

– Jesteście pewni? – Esme niespokojnie rozejrzała się dookoła. – Nikogo nie czuję. Niczego ci nie zarzucam, Rafaelu, ale...

– Mira nie bywa przewrażliwiona – uciął szorstko demon.

Wampirzyca w milczeniu skinęła głową. Elena zawahała się, przez moment mając ochotę jednak zwrócić mężowi uwagę – jego ton pozostawiał wiele do życzenia – ale w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać. To był Rafael. Bardziej zmartwiłaby się, gdyby zachowywał się inaczej.

– Mogłaś zostać w klubie – zasugerował Carlisle. Jego spojrzenie powędrowało ku córce. – Tak jak i Elena.

Tym razem nie powstrzymała się przed wywróceniem oczami. O, tak, na pewno! Spokojne siedzenie, kiedy coś mogło być nie tak, jak nic należało do rzeczy, na które miała ochotę.

Spojrzała na Rafę, niemalże pewna, że ten rzuci jakąś złośliwą uwagę, która okaże się mniej lub bardziej bezpośrednią zgodą, a przy tym uderzy wprost w jej upór, ale nic podobnego nie miało miejsca. W zamian demon bez pośpiechu ruszył ku wejściu, bez wahania przecinając opustoszały podjazd.

Na pierwszy rzut oka ani w domu, ani w jego okolicy, nie było żywej duszy. Co prawda wyraźnie czuła zapachy najbliższych, nawet pomimo tego, że najbardziej charakterystyczna okazała się obecność demonów, ale nic ponadto. Nic, co wydałoby się podejrzane albo niewłaściwe. Jakby w tej sytuacji cokolwiek mogło takie być, parsknęła, wymownie spoglądając na parę czarnych skrzydeł, wystarczających z pleców Rafaela.

Oczywiście, że szedł przodem. Świadomie bądź nie przejął dowodzenie, wydając kolejne polecenia z nabytą przez wieki wprawą. To wszystko było znajome. Co więcej, Elena była gotowa przysiąc, że przy nim żadne z nich nie musiało się bać – nie, jeśli w grę w istocie wchodzili Volturi.

A jednak naszły ją wątpliwości.

W pamięci wciąż miała ten jeden, choć odległy wieczór, kiedy w salonie rodzinnego domu pojawiła się Jane. Nawet z perspektywy czasu spotkanie z małą wampirzycą jawiło jej się niczym sen, może nawet koszmar – i to pomimo tego, że koniec końców zdołała ochronić tych, którzy byli dla niej ważni. Ona to inna sprawa, pomyślała, próbując przekonać samą siebie, że to prawda. Sam Alec potwierdził, że jego siostra pozostawała poza jakąkolwiek kontrolą, odkąd sprzeciwiła się Aro, a jednak...

Wzdrygnęła się. Mimowolnie napięła mięśnie, za wszelką cenę próbując powstrzymać się przed tym, by zacząć drżeć na całego. W pamięci wciąż miała moment, w którym przez jej ciało przetoczyła się fala ciepła, a ona – w przypływie gniewu i strachu – pierwszy raz stanęła z Niebiańskim Ogniem w ręku. Dla pewności spojrzała na zaciśnięte w pięści dłonie, a tym razem nie dostrzegła w nich choćby śladu wyjątkowej broni.

Odetchnęła. Nie miała powodów, żeby się niepokoić. Nie czuła niczego, co byłoby podobne do doświadczeń tamtego wieczoru – nie w sposób, który sugerowałby obecność kogoś takiego jak Jane.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz