Rozdział 1 ⟩ Ostatni trening?

1.4K 110 84
                                    

Kiedy omegi i alfy osiągały jedenaście wiosen, odczuwali ciepło od osoby, która była im przeznaczona. Zamykają oni serce, rezerwując je dla osoby dla nich idealnej. Zostawiają więc ślad na szyi osoby, z którą chcą się związać na całe życie. Jednak nie wszyscy mają ten zaszczyt, szczególnie że osiemdziesiąt procent populacji zajmują Bety. Istnieją też omegi inne od reszty. Takie, które nie zachowują się jak one, a instynkt oszukiwał nawet ich. I taką omegą był Hinata.

Pomarańczowowłosy pędził na trening, nie przejmując się tym, co zaszło tydzień temu na obozie treningowym. Miał przed sobą tylko jedną wizję. To jak uderzał w piłkę z otwartymi oczami, było o wiele lepsze, niż ślepe celowanie w idealne podanie Kageyamy. W dodatku widział zdziwienie innych osób, po drugiej stronie siatki. Podziwiali to, jak wzlatuje, co przyprawiało go o coraz większą dumę. Nie mógł się doczekać, aż powtórzą cały numer i zdążą go opanować przed eliminacjami do zawodów wiosennych. Miał nadzieję, że da z siebie wszystko i będzie dumą dla swojego trenera, kapitana drużyny oraz innych członków klubu siatkarskiego.

Tsukishima wiele razy powtarzał mu, że bierze ten klub zbyt poważnie, nie interesując się tym, co byłoby ważniejsze. Tyle że dla Hinaty nie było NICZEGO ważniejszego od gry w siatkówkę. Miał swoje obowiązki, które też pochłaniały masę czasu, lecz siatkówka była dla niego przyjemnością, do której zawsze wracał. To nie był obowiązek, a zachcianka, słodkie uzależnienie. Kochał chwilę, kiedy uderzał w piłkę, jak bronił. Zwyczajnie uwielbiał się popisywać tym, jak wysoko potrafił skakać. Zwykle w niego nie wierzyli, ze względu na niewdzięczny wzrost, ale uczucie, które zalewało jego serce, kiedy inni ze zdziwieniem zauważyli, jak swobodnie porusza się po boisku i stanowi godnego rywala dla większych od siebie był nie do opisania.

Wszedł obrośnięty w skowronki, spotykając się ze zmartwionym wzrokiem Sugawary. Zdezorientowany ruszył do osobnego pokoju, przebrać się w ubrania treningowe. Inni również się przebierali, nie zaglądając na małego omegę. Shoyo czuł się dziwnie, jakby coś miało nagle spaść z nieba wprost na niego. Czemu inni się tak zachowują? Pytanie to krążyło w myślach brązowookiego, nawet kiedy już wyszedł z pomieszczenia. Podszedł do kosza z piłkami, ale nagłe słowa sprawiły, że wypuścił kulę z rąk.

- Hinata, choć tu do nas na chwilę - poprosił Daichi. Srebrno włosy posłał mu pokrzepiający wzrok. Rudzielec uśmiechnął się tylko, zostawiając wszystkie czarne scenariusze za sobą. Skinął do nich i usiadł, widząc, że trójka mężczyzn robi to samo. Spojrzał na nich lśniącymi oczami, patrząc, jak Sugawara bawi się niezręcznie palcami.

- Razem z kapitanem drużyny i innymi członkami ustaliliśmy, że będziesz zawieszony w grze - powiedział bez ogródek trener, powoli żałując swoich słów. Uśmiech Hinaty zniknął całkowicie z jego twarzy. Brązowe oczy przestały się świecić i stały się bardziej matowe. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Czuł się zraniony i zdradzony jako część drużyny, której poświęcił czas i serce.

Waniliowa woń pochodząca od Sugawary utrzymywała go przy zdrowych zmysłach. Zalała go fala żalu i poczucie wykluczenia z grupy. Bolało go to, że nikt teraz nie stawił się w jego obronie, tak jak to on zwykł robić dla innych. Nie chciał dopuścić do tego, aby nie grał w siatkówkę. Było to dla niego jak zimny nieprzyjemny prysznic, a gorzka prawda zaczęła do niego coraz bardziej docierać.

- To z powodu mojej drugiej płci? - spytał pierwszoklasistka, marszcząc brwi. Nie sądził, że oni tacy są. Zwłaszcza że nie był jedynym omegą w drużynie Karasuno. Nie, to nie mogło być powodem.

- Dobrze wiesz, że teraz niezależnie od swojego statusu możesz uczestniczyć w zajęciach klubowych - westchnął ciemnowłosy, zwracając oczy na niższego chłopca. Wydawał się zdeterminowany, jednak tak tylko ukrywał ból, który się w nim kotłował.

❝ Zejdź na ziemię królu ❞ KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz