Rozdział 28 ⟩ Nocka z dinozaurami

396 37 30
                                    

– Dziękuję ci jeszcze raz Shoyo-kun. – Mari pochyliła głowę z wdzięcznością. 

– To nic takiego. – Uśmiechnął się radośnie rudzielec. – Jeśli chcesz, możesz częściej przychodzić na nasze treningi.

– Dobrej zabawy – odpowiedziała tylko, żegnając się z chłopcem.

Poszła wprost przed siebie i wyszła główną bramą. Rudzielec odprowadził ją wzrokiem i odwrócił się w stronę reszty. Wciąż kleił się od potu, a jego serce powoli wracało do równomiernego bicia. Oddech już znacząco się poprawił, więc mógł tylko czekać, aż nogi nie będą mu się chwiać. 

– Przebieraj się Hinata. Musimy jeszcze dojść do domu Daichiego – odpowiedział Kageyama, ruszając w stronę przebieralni. Jak na zawołanie, Shoyo ruszył za nim, opowiadając o ich dzisiejszym ruchu. Machał łapami i wydawał z siebie zabawne odgłosy, ale wyglądał na szczęśliwego. Kageyama również nie emanował negatywnymi emocjami.

– Cieszę się, że sprawy między nimi się wyjaśniły – odpowiedział Sugawara z miękkim uśmiechem. Śledził wzrokiem tę dwójkę, aż nie zniknęła za drzwiami pokoju klubowego.

– Ja też. Pozostaje nam tylko czekać na to, co przyniesie nam przyszłość – odpowiedział Daichi, zbierając wszystkie neonowe koszulki z ziemi.

– Co cię pokusiło, aby zaprosić wszystkich do domu? – zapytał omega o waniliowej woni. Sam zbierał wszystkie piłki, jakie zostały użyte w dzisiejszym treningu.

– Chciałem, żebyśmy znów się zgrali. Ostatnie wydarzenia zaburzyły rytm naszej grupy i pragnę znów go przywrócić – odpowiedział z uśmiechem, po czym skręcił a stronę schowka z zaopatrzeniem.

Cała grupa wyszła z sali gimnastycznej, a kapitan zamknął drzwi na klucz. Wsunął jeden z egzemplarzy do kieszeni i ruszył przodem. Ziewnięcie wyszło z ust Yamaguchiego, później Sugawary, aż skończyło się na tym, że prawie każdy usunął powietrze ze swoich płuc.

Hinata spojrzał za siebie, zauważając, że Tsukishima trzymał swoją ręką, mniejszą dłoń Tadashiego. Uśmiechnął się lekko, zwróciwszy swój wzrok na niezmierzone niebo, wypełnione gwiazdkami. Zastanawiał się, jak dobrze musi się czuć zielonowłosy, kiedy jego dłoń przykrywała większa, ciepła dłoń. Rozmarzył się, nie biorąc udziału w rozmowie między nimi. Nie, żeby od początku ich słuchał, ale zwykle dawał od siebie wiele wkładu, żeby utrzymać rozmowę między nimi poza boiskiem. W tej chwili był radosnym, milczącym dzieckiem.

– Jesteśmy! – krzyknął Daichi, budząc Shoyo ze słodkiego transu. Kilka razy zamrugał i objął spojrzeniem cały dom.

Jednopiętrowy budynek wykończony był białym tynkiem elewacyjnym, a dach był równie ciemny co włosy rozgrywającego. Okna były wielgachne i gdyby nie krzewy, tworzące żywopłot, byłoby niewygodnie. Drzwi były tak duże, jakby oczekiwały stada osiłków. Od przodu widać było balkon, wystający od jednego z pokoi. Czarne barierki były zakręcone w spirale, a białe firany delikatnie kołysały się na wietrze. Prowadziła do niego kamienna ścieżka, a potem można było przez schodki wejść na patio. Na nim był oszklony stół i cztery krzesła ogrodowe. Zagadką było to, czemu akurat krzesła ogrodowe znajdowały się tutaj, a nie w samym ogrodzie. Z tego, co widać na pierwszy rzut oka, wydawał się niezmierzony. "Tyle miejsca na trening siatkówki. Jak ja mu zazdroszczę! " Skomlał w myślach rudowłosy. 

Daichi od razu podszedł do drzwi frontowych zrodzonych z ciemnych desek mahoniu. W środku oślepiła ich biel, kontrastująca z czarnymi i brązowymi elementami. Ściany były także białe, za to podłoga wyłożona była białymi panelami. Meble wahały się między białymi i czarnymi. Wszyscy odłożyli buty na mlecznej szafce i ruszyli przed siebie. Salon również był utrzymany w tej kolorystyce. Biała kanapa była duża i z pewnością równie miękka, a puchate poduszki na niej były kuszącą przynętą. Ominęli salon wypełniony dużą ilością szarych druków obrazów i wspięli się po równie białych schodach. 

❝ Zejdź na ziemię królu ❞ KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz