Rozdział 4 ⟩ Co jest ze mną nie tak?

810 74 86
                                    

Po kilku sekundach ciszy, przerwanej przez uderzanie piłki o parkiet, Daichi podjął decyzję, którą chciał przekazać młodszemu. Sugawara wciąż przy nim stał, obejmując go jednym ramieniem. Dotychczasowy entuzjazm Hinaty, zdawał się maleć z chwili na chwilę, przerwany jego optymistycznymi myślami, co do szarego jutra.

– Możesz zostać – powiedział w końcu trzecioklasista po chwili namysłu. Jego oczy zwęziły się jak u kota, skupione cały czas na małej posturze Hinaty – ale tylko dziś. Następnym razem cię wyrzucę.

Shoyo pokiwał kilka razy energicznie głową, siadając pod ścianą. Siłą woli powstrzymywał się od złapania piłki, która odbijała się w jego oczach za każdym razem gdy była w górze. Chciał do niej podbiec i odbić ją, lub wbić w parkiet co nie koniecznie było z jego winy. Ciało chłopca tak po prostu miało, poruszało się nim ten mógł pomyśleć nad jakimkolwiek ruchem. To co inni nazywali niesamowitym refleksem, było często zdradliwe nawet wobec Hinaty.

Usiadł niechętnie pod ścianą, czując jak Sugawara klepie go po ramieniu, a następnie ucieka na trening. Patrzył jak inni pocili się z wysiłku, próbując zrozumieć, co mają oni, a czego nie ma on. I nie chodziło o wzrost, ani o to, że reszta drużyny ćwiczyła, a sam siedział pod ścianą.

Prawie wszystkie tutaj omegi i alfy były sparowane, ale nie tłumaczy to tego, że akurat to go wyrzucili z gry. Kageyama też nie był związany, a wciąż był w grze. Czyżby Daichi, uznał go za ważniejszego od Hinaty? Na samą myśl rudowłosy złapał się za włosy, próbując uspokoić potok niepokojących myśli. Musiał zachować trzeźwość umysłu, do czasu aż rozwiąże ten mały problem.

Wiedział, że Kageyama ma talent do siatkówki od czasu gdy go spotkał. Może i niepotrzebnie się puszył w gimnazjum, ale zmienił się od tego czasu. To, że za bardzo wierzył w swoje możliwości, nie było niczym złym, wręcz przeciwnie. Im silniejsi zawodnicy, tym silniejsza drużyna.

Przypomniało mu się jak powiedział Sugawarze, że był on najlepszym dla niego zawodnikiem. Na samą myśl odetchnął z ulgą, ciesząc się, że czarnowłosy tego nie słyszał. Bądź co bądź wciąż byli rywalami, lecz potrafili zgodzić się na współpracy będąc po tej samej stronie siatki. Mimo to nie mogli się powstrzymać od drobnych zaczepek i odrobiny rywalizacji. Ale to też uwielbiał, tak bardzo jak uwielbiał grać w siatkówkę. Wciąż czuł, że musi pędzić do przodu, pędzić do przodu nim przegra. A nienawidził przegrywać.

Z myśli wyrwała go piłka, która zmierzała w jego stronę. Uchwycił ją w ręce, uchraniając się tym samym od ataku piłki. Spojrzał niczym zahipnotyzowany na piłkę, czując jakby nie trzymał jej przez kilka lat. Sama wielkość była jakby obca, co jednocześnie zdziwiło i przestraszyło nastoletniego chłopca.

– Możesz podać? – spytał Tanaka, czekając aż ten odrzuci w końcu piłkę do siatkówki. Rudowłosy pokręcił głową wyzbywając się dziwnego uczucia i odrzucił piłkę w stronę Ryu.
Nic nie opisałoby uczucia jak bardzo w tym momencie chciałby być betą. Bez głupiego przeznaczenia drugiej płci, bratnich dusz i... I głupiego niskiego wzrostu!

Nigdy nie przeszkadzało mu bycie omegą. Nie wierzył w bratnie dusze, aż do czasu pójścia do liceum, gdzie ludzie wciąż ćwierkali o tym na korytarzach. Nigdy nie miał rui, ale słyszał, że to strasznie boli i sprawia, że omegi wariują przez swój instynkt. Sam nigdy nie słyszał odgłosów swojego instynktu i nie czuł się dziwniej niż zwykle. Nie pociągały go alfy, bety ani inne omegi. Nie był aseksualny, jednak całe swoje życie chciał poświęcić grze, rodzinie i przyjaciołom. Nie miał czasu na miłość, złamane serce i kolejną miłość.

Nie czuł także żadnego pociągu do alf, co było podobno wskazane dla jego "drugiej płci". Wiele razy słyszał o tym, że omegi są o wiele piękniejsze niż bety. Jednak porównując się z Kyoko, nie miał z nią szans. Nigdy nie uznałby swoją urodę za ponadczasową, ani chociaż wyjątkową. Mógł jednak wszędzie zauważyć rozwichrzone na wszystkie strony świata pomarańczowe kłaki.

Spoglądał spokojnie na grę, choć w jego umyśle toczyła się właśnie bitwa myśli. Jak wrócić? Co zrobić? Czemu jestem inny? Jaka ze mnie omega? Takie pytania krążyły po głowie pierwszoklasiście. Od dawna wiedział, że był po prostu inny.

Zazwyczaj omegi, bety jak i alfy ukazują się gdy skończą dziesięć lat. To pierwsze badanie, którym się poddają ludzie by poznać swoją płeć.
Następne jest w wieku piętnastu lat, a ostatnie w wieku osiemnastu. Jego płeć ukazała się po drugim badaniu, a jego badanie trwało podwójnie dłużej niż zwykle.

Kolejną rzeczą był zapach, który ukazywał się u innych po skończeniu trzech lat. Zapachy u dzieci były bardzo słabe, ale zwiększają siłę w wieku dorastania. U niego zapach się uaktywnił w wieku ośmiu lat i go całkiem przypadkiem w szkole podstawowej. Jego zapach był o wiele silniejszy od innych, przez co zaczął brać tłumiki nawet jeśli nigdy nie doświadczył rui. Lekarz tłumaczył to jako spóźniony zapach, który skumulował się w nim, przez co teraz jak najwięcej feromonów, próbuje z niego umknąć.

Nigdy nie poczuł do nikogo ciepła, choć mogło być to spowodowane nie znalezieniem tej jedynej osoby. Choć gdyby miał wybierać, ta osoba musiałaby lubić siatkówkę i nie być zbyt ponura. Nie wytrzymałby z ponurakiem, który ciągle ma pretensje do całego świata.

Dlatego też przez całe gimnazjum mówił, iż był betą. Nie wykazywał żadnych odmienności, które miałyby wykryć jego kłamstw, prócz zdradliwego zapachu, którego kazali mu ukrywać. Tylko dwójka jego przyjaciół znała prawdę o jego prawdziwej płci. Przyjaciele z innych drużyn sportowych, którzy towarzyszyli mu na jego pierwszym meczu w życiu. Uśmiechnął się na samą myśl. Nie przykuwając uwagi do przegranej, samo uczucie stania na boisku oraz zmierzenia się z prawdziwą drużyną było niesamowite. To mu pokazało, że mimo wszystko nie warto się poddawać, tylko pnąc się ku górze.

– Ale to wszystko nadal nic nie wyjaśnia – mruknął Hinata pod nosem, podnosząc się z drewnianej powierzchni. Chwycił swoją torbę, trzymając ją blisko brzucha. Jego wzrok przesunął się ku Kageyamie, który znów zamierzał serwować z wyskoku. To mu przypomniało sytuację, w której pierwszy raz się spotkali na tej hali. Wtedy też tego próbował, lecz piłka uderzyła go jedynie w głowę. Zaśmiał cię cicho na samą myśl zdezorientowanej twarzy jego przeciwnika.

Podeszwy niebieskookiego odbiły się od podłogi, utrzymując go przez krótką chwilę w powietrzu. Zamachnął się ręką na piłkę, nieświadomy obserwacji, którą podjął Hinata. Od jakiejś chwili patrzył na jego "królewski" serw, zastanawiając się czy naprawdę utrzymuje się w powietrzu, czy to dzieje się tylko w jego głowie. I nie chciał chyba wiedzieć. Wtedy cały czar by prysł niczym bańka mydlana.

____________________________________

Witam na kolejnym rozdziale z tej książki. Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze ^^ ❤️
Miłego dnia w pracy/szkole ~
~ Disa

❝ Zejdź na ziemię królu ❞ KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz