Rozdział 6 ⟩ Trening dwóch kruków

703 79 61
                                    

Kiedy Hinata wrócił do domu, znów został otoczony słodkim zapachem pozostawionym przez omegi. W jego rodzinie były trzy omegi i jedna alfa, pech chciał, aby to on był jedną z omeg jak mama oraz Natsu. Nim zdjął kurtkę, dziewczynka podbiegła do niego i przytuliła go niedużymi rękami.

– Braciszku. W końcu wróciłeś! – rzuciła energicznie dziewczynka, uśmiechając szeroko. Zawsze tak robiła kiedy wracał ze szkoły. Wiedział, że będzie mu tego brakowało kiedy Natsu wyrośnie z takich dziecinnych, lecz uroczych zachowań.

– Witaj Natsu – uśmiechnął się lekko, czując jak do jego nosa dostaje się pocieszny zapach pomarańczy. Zamknął oczy, głaszcząc włosy dziewczynki, które były równie pomarańczowe co jego.

Po kolacji Shoyo wbiegł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.  Spojrzał na pudełko z tabletkami. Powinien zażywać je wieczorem po kolacji, ale teraz nie widział w tym żadnego zastosowania. Nie wiedział po co były mu blokery, jeśli inni mogli bez żadnych skrupułów paradować ze swoim zapachem po korytarzach.

Zastanawiał się czasem jaki ma zapach, bo nie pamiętał jaki on był. Może kwiatowy jaki ma jego mama, a może owocowy jak Natsu? Chyba musi poczekać z wynikami do rana. Ruszył w stronę łazienki zniecierpliwiony całym czekaniem, choć z pewnością mu się opłaci, a przynajmniej tak myślał, kiedy zasypiał.

__________________________

Następnego dnia Hinata obudził się, czując się odrobinę inaczej. Drobny zapach drzewa wiśniowego ulatniał się z jego gruczołów zapachowych, pomieszany z dozą gumy balonowej i czegoś bardzo słodkiego. Był to jednocześnie słodki jak i lekki zapach, który Hinata pokochał od pierwszego wdechu.

Spojrzał na swój budzik, który pokazywał godzinę szóstą rano i podniósł się leniwie do siadu. Rozejrzał się po pokoju, dając sobie czas do oburzenia się, a po chwili ruszył do łazienki z miękkim ręcznikiem. Czuł jakby obudził się w zupełnie innym ciele i nie wierzył, że właśnie taki jest prawdziwy on.

Spojrzał w lustro z białą oprawką wiszące nad jasną umywalką. Przeciągnął policzki między dłońmi. Nic się nie zmieniło, a przynajmniej nic co mogliby zauważyć inni. Te same brązowe oczy i  pomarańczowe włosy co zwykle. Uśmiechnąłem się do siebie, patrząc w lustrzane odbicie.

Po kąpieli i zjedzeniu śniadania pojechałem rowerem prosto do szkoły, otoczony nowym zapachem. Zapiął rower, po czym ruszył w stronę  swojej klasy. Parę oczu poleciało w jego stronę, lecz brazowooki zwinnie je zignorował. Usiadł przy swojej ławce, czując jak jego zapach się powiększa. Poczerwieniał delikatnie, ale i poczuł satysfakcję z tego, że jego nowe ja przyciągnęło wzrok innych uczniów.

Wyciągnął telefon by wyszukać numer do Kageyamy, ale nie mógł go znaleźć. Być może to dlatego, że nigdy mu go nie dał. Będę musiał do niego dotrzeć, by poprosić go o osobisty trening siatkówki. Może i nie mogę iść na boisko, lecz kiedy mnie wyrzucili w moich początkach, w drużynie Karasuno ćwiczyliśmy na podwórku. Może i tym razem będzie dane mi ćwiczyć?

Wsunął telefon do kieszeni, kładąc policzek na dłoni. Spojrzał na nauczyciela, który właśnie wszedł do klasy i zaczął lekcje, lecz nie za bardzo się skupił na słowach nauczyciela, myśląc tylko o siatkówce i o tym jak przekonać Kageyamę do wspólnego treningu. Obaj kończyli dziś godzinę przed tym prawdziwym treningiem na hali, co zadziałało na korzyść pomarańczowowłosego.

Po wszystkich lekcjach chłopiec ruszył w stronę klasy jego rozgrywającego. Musiał tam zdążyć przed nim, inaczej będzie o wiele trudniej go zlokalizować. Podbiegł do jego klasy mijając uczniów, którzy szli w przeciwną stronę. Wszedł do klasy Kageyamy próbując uspokoić oddech. Nauczyciela już nie było, a uczniowie się pakowali. Hinata podszedł do ławki niebieskookiego, ignorując wszelkie spojrzenia, które poleciały w jego stronę. 

Oparł dłonie o zimny drewniany blat, patrząc na chłopaka, który powoli pakował swoje rzeczy. Ten kiedy ujrzał brązowookiego, zmarszczył brwi, zastanawiając się co chłopiec robi nie w swojej klasie. Zapach, który mu towarzyszył też był nieznany, wybijając Kageyamę z naturalnego rytmu.

– Kageyama. Popodrzucasz mi piłkę? – spytał brazowooki z proszącym uśmiechem. Gdyby nie to, że siatkówka była dla niego naprawdę ważna, nie zaciągnąłby się do innej klasy, gdyby nie musiał.

Kageyama wpatrywał się tak w niego przez chwilę, aż w końcu zabrał głos:
– Ale Daichi–

– To nie ma znaczenia! Powiedział, że nie będę grać z wami, ale nic nie mówił o małym prywatnym treningu – powiedział Hinata, unosząc do góry wskazujący palec. Kageyama zastanawiał się jeszcze przez chwilę, ale wiedział, że Shoyo tak szybko nie odpuści.

– Zgoda, ale tylko pół godziny – warknął, zarzucając czarną torbę na ramię. Ruszył przodem w stronę wyjścia z klasy, nie czekając na rudowłosego. Podekscytowany chłopiec już miał dziękować, lecz nagle rozbrzmiał zimny jak zawsze głos Kageyamy – i kupisz mi mleko.

– Tylko tyle? Jasne Kageyama! – powiedział ze szczęśliwym uśmiechem Hinata. Trenowanie samemu, było o wiele mniej satysfakcjonujące, niż trening z inną osobą. Pobiegł za niebieskookim, który zostawił go w tyle.

– Masz piłkę do siatkówki? – spytał Kageyama, na co Hinata pokiwał energicznie głową. Chciał poćwiczyć sam, ale czułby się znów jak w gimnazjum, kiedy prosił wszystkich o podrzucenie piłki. Zawsze wtedy trenował sam, bądź z damską drużyną siatkówki. Teraz miał własnego rozgrywającego, libero, kapitana drużyny, atakujących i blokujących, którzy również dzielili z nim tą pasję.

Kiedy doszli na dwór, Hinata kupił czarnowłosemu obiecane mleko w kartoniku. Następnie ruszyli w stronę trawiastego elementu dworu. Shoyo rzucił piłkę w stronę niebieskookiego, który zwinnie ją złapał i podrzucił. Chciał tylko sprawdzić ciężar piłki.

– Gotowy? – spytał pod nosem Tobio, widząc, że Hinata ściąga górną część mundurku, pozostając w podkoszulce i spodniach od mundurku. Zagrał w stronę Hinaty, na co chłopak od razu zareagował. Podbiegł do piłki w ujemnym tempie, omijając ich torby, złożone razem. Podskoczył najwyżej jak umiał i odbił piłkę, wbijając ją w ziemię. Nigdy nie był tak szczęśliwy, mając kontakt z piłką. Poprosił o jeszcze jeden rzut i jeszcze jeden, aż w końcu przeszli do trenowania przyjęć. Hinata nigdy nie był w tym dobry, a Kageyama obiecał sobie, że wyciągnie z graczy całe sto procent i zamierzał jej dotrzymać. Chciał by byli coraz lepsi... Od gimnazjum miał taki cel, ale to mu jedynie przyniosło pseudonim  króla tyrana. Czy to aż tak źle, chcąc udoskonalać siebie i innych naraz?

Nim się obejrzał zleciało równo trzydzieści minut. Kiedy Kageyama spojrzał na telefon, zauważył, że jest pięć minut po obiecanym końcu treningu. Hinata prosił go, by trochę jeszcze poćwiczyli, lecz czarnowłosy był głuchy na wszelkie prośby. Wziął łyka mleka i spojrzał na Hinatę, który miał minę skrzywdzonego dziecka.

– Kageyama-kun, mogę o coś spytać? – spytał Hinata cicho, odwracając wzrok od wyższego. Włożył swoją piłkę spowrotem do torby, po czym ją zapiął.

– Mów – powiedział zniecierpliwiony Kageyama, wciąż patrząc na godzinę w telefonie. Nie chciał marnować swojego czasu na Hinatę więcej niż to byłoby potrzebne.

– Czy ktoś coś o mnie mówił? Daichi albo inna osoba z drużyny? – spytał cicho Shoyo, patrząc na trawę, która była zgnieciona przez jego buty.

– Tak. Mówili coś – odparł i ruszył w stronę hali, popijając mleko z niebieskiego kartonika. Nie pożegnał się, ani nie czekał, aż Hinata spyta o cokolwiek innego. A wręcz chciał uciec przed innymi pytaniami. Nie podobała mu się droga łącznika między drużyną, a Hinatą.

Te słowa ożywiły dotąd mrukliwego Hinatę. Spojrzał zaciekle w stronę hali gimnastycznej, żegnając ją w myślach i pobiegł w stronę swojego roweru. Jeśli było coś co kochał, chciał o to walczyć. I to samo zrobi w tym przypadku.

___________________________________

Pewnie nie spodziewaliście się drugiego ( nudnego jak zawsze ) rozdziału pod rząd. To takie nie w moim stylu, wiem.
No cóż, nie pozostaje mi nic niż życzyć wam dobrej nocy ❤️
~ Disa

❝ Zejdź na ziemię królu ❞ KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz