Rozdział 11 ⟩ Chcesz zostać na noc?

639 75 30
                                    

Kiedy Shoyo wyszedł wraz z Kageyamą, na własnej skórze odczuwał skutki jego decyzji. W jego oczach niebieskooki wyglądał na naprawdę niezadowolonego i zdenerwowanego, a on nie wiedział, czemu tak naprawdę się złościł. W końcu to nie była ani jego wina, ani nie powinno go to interesować.

Tymczasem Kageyama mocno ściskał rękę Hinaty, kiedy prowadził go do wyjścia. To tak jakby się bał, że niższy mu ucieknie, gdy tylko odwróci od niego wzrok. Lecz to nie to wydawało się przyczyną dla Shoyo. Może on po prostu nie chciał go puścić? Wydawało się to tak dziwne, a jednocześnie bliskie chłopakowi.

– K-Kageyama-kun to boli! – powtórzył Hinata wręcz piskliwie z bólu jaki mu zadawał. Nie raz go uderzył, ale nie było to całkowicie na poważnie. Oprócz walki, która zaistniała między nimi nigdy nie bili się na poważnie. W tej chwili naprawdę robił mu krzywdę.

Chłopak puścił go bez słowa, ale wciąż miał na niego oko. Hinata oczywiście nie mógł liczyć na żadne przeprosiny. To nie byłby Kageyama, gdyby przeprosił akurat go. Wszystko to wydawało się smutne, ale Shoyo zdążył do tego przywyknąć. Nie każdy w końcu jest tak miły jak na przykład Sugawara czy Kenma.

– Dam sobie dalej radę – mruknął Hinata, odczepiając swój rower. Kageyama nie miał żadnego interesu iść z nim. Nic by mu to nie dało, a i tak jak głupi upierał się by mu towarzyszyć. Hinata miał nadzieję, że teraz w końcu da mu spokój. Nie chciał ciągnąć tej farsy dłużej niż to potrzebne.

– Chodźmy – mruknął Kageyama, ignorując wszelkie sprzeciwy Hinaty. Omega, która pachnie wręcz wybornie z odkrytym ciałem, podaje się jak na tacy przejeżdżając przez puste uliczki. Tobio nie chciał potem słuchać płaczu Hinaty, że coś mu się stało, jeśli mógłby temu zapobiec. Za to upartość Hinaty, powoli zaczęła działać mu na nerwy.

– Kageyama-kun mówiłem ci milion razy, że–

– Milcz – odparł szorstko niebieskooki, zastanawiając się, czemu nie zostawił go w hali. Pewnie zrobiłby coś głupiego, czego by żałował do końca życia. Nie lubił go, ale nie życzył mu nic złego.

Ruszyli do przodu obaj w niezbyt dobrych humorach i o naburmuszonych minach. Hinata czuł się nostalgicznie patrząc na te wszystkie uliczki, na które zazwyczaj nie zwracał uwagi. Uśmiechnął się lekko, patrząc na sklep z bułeczkami.

– Kageyama? Pójdziemy na mięsne bułki?! – spytał Hinata z wielkim uśmiechem, patrząc z nadzieją w oczach na czarnowłosego. Nim zdążył usłyszeć odpowiedź chłopca, zmierzał w kierunku sklepu. Zostawił rower przy ścianie, wchodząc do sklepu, całkowicie zapominając, że jest w spódniczce.

Kageyama przewrócił oczami, po czym wszedł zaraz za rudowłosym do lokalu. Obaj kupili dla siebie po jednej bułce i wyszli ze sklepu, wgryzając się w pyszne danie. Hinata wydawał się naprawdę promieniować szczęściem, co sprawiło, że naprawdę jaśniał. Niebieskooki zdziwił się, widząc taką wersję Shoyo. Widział jego szczęście nie raz po wygranych meczach, jednak to wydawało się o wiele inne niż zwyczajna radość i ekscytacja.

W tej chwili, na tle zachodzącego słońca, Hinata wyglądał jakby naprawdę był drugim słońcem...
To sprawiło, że serce Kageyamy zabiło w szybkim rytmie, lecz niebieskooki nie zwrócił na to uwagi, zapatrzony na niższego chłopaka, który konsumował z radością swoją porcję.

– Ubrudziłem się, Kageyama-kun? – spytał cicho Hinata, patrząc w niebieskie oczy chłopca. Serce czarnowłosego stanęło, a na jego policzkach zagościły delikatne rumieńce. Odsunął się od niższego siatkarza i wgryzł się w swoją bułkę, próbując zamaskować zawstydzenie.

– Chodźmy dalej – odparł Tobio, idąc do przodu z bułką blisko ust. Nie chciał, by Hinata widział jego rumieńce, co było dosyć oczywiste. Pewnie zaraz zacząłby wokół niego skakać i pytać o co chodzi, a niebieskooki chciał tego uniknąć. 

– O co znów chodzi? – burknął pod nosem rudowłosy, idąc zaraz za kolegą z drużyny, ciągnąc rower obok siebie. Był ciekawy nagłą zmianą tematu chłopaka, choć to działo się dosyć często. Kageyama często przemilczał pytania, bądź zmieniał temat, kiedy były dla niego niewygodne. Hinata mógłby wtedy drążyć temat przez kilka godzin, a i tak nigdy nie doczekałby się odpowiedzi. 

– Co ci strzeliło do głowy by się tak ubierać? – zapytał niebieskooki, patrząc kątem oka na niższego chłopca. Nie było do niego do pomyślenia, że zrobił to wszystko, dlatego żeby dostać się na  boisko. Nawet on nie był aż tak szalony by coś takiego zrobić. Czy Hinata nie znał poczucia wstydu?

– Wydaje mi się, że dołączyłem do cheerleaderek – powiedział lekkodusznie chłopiec, śmiejąc się cicho pod nosem. To wszystko wyglądało jak jedna z tych komedii, które nie dawno widział w telewizji, choć ta historia była o wiele bardziej pokręcona. Dobrze się bawił, a czy nie to się liczyło w tym wszystkim?

– Ugh – mruknął pod nosem z irytacją Kageyama, widząc, że chłopaka to dobrze bawi. Mogło się stać coś naprawdę złego i Shoyo powinien się cieszyć, że wszystko się dobrze skończyło. Przynajmniej dla niego. Tobio wciąż był zdenerwowany, a jednocześnie przestraszony, kiedy usłyszał wewnętrzny pomruk swojej alfy, która nigdy się nie budziła do życia. – Nie rozumiesz, że coś mogło ci się stać?

– Martwisz się o mnie? – dopytał Hinata, uśmiechając się delikatnie. Kto by pomyślał, że z wszystkich ludzi na świecie, to Kageyama będzie się o niego bać. A bardziej tak myślał Hinata, usłyszawszy wcześniejsze pytanie z ust wyższego siatkarza.

– Nie – usta niebieskookiego rozciągnęły się w sarkastycznym uśmiechu. Kiedy Shoyo zauważył TEN uśmiech na twarzy Kageyamy z jego twarzy zniknął jego własny. Rudowłosy odwrócił głowę na bok już więcej nie ciągnąc rozmowy. 

Obaj szli przed siebie, więcej się już nie odzywając. Hinata już dawno zgubił się w swoich myślach, niemal nie wchodząc na drzewo, a Kageyama ignorował głupie zachowanie kolegi obok. Wokół nich niebo już całkowicie zalały ciemne barwy, a na niebie wisiało białe okrągłe koło, otoczone miliardem gwiazd. Lecz chłopcy zagubieni w milionach myśli, nawet tego nie zauważyli. 

Kiedy rudowłosy zauważył znajomą ulicę, wyzbył się wszystkich myśli z głowy i popędził w stronę swojego domu, przez co brunet również przyśpieszył swój krok. Dom Hinaty był skromny, ale bardzo starannie urządzony. Przed domem zawsze można było zauważyć kwiaty, posadzone przez jego matkę, a wszystko zawsze świeciło czystością. Shoyo wyciągnął pęk kluczy z kieszeni i po zostawieniu roweru w jego miejscu, otworzył główne drzwi budynku. Spojrzał na Kageyamę, zastanawiając się czy powinien się zwrócić do Tobio.

– J-Jest już naprawdę ciemno – zaczął Hinata, patrząc w niebieskie oczy chłopaka. Naprawdę nie wierzył, że chce to powiedzieć, ale szczerze robił to też dla siebie. Może uda mu się coś z niego wyciągnąć jeśli chodzi o Daichiego. – Chcesz zostać u mnie na noc?

____________________________________

Witam na kolejnym rozdziale dotyczącym naszych siatkarzy.
Było mi miło, pisząc ten rozdział. Był jakiś taki przyjemny dla oka, mam nadzieję, że dla was też taki jest. W końcu to dla was nie dla mnie. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze.
~ Disa

❝ Zejdź na ziemię królu ❞ KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz