Rozdział 39

5.5K 103 40
                                    

Dzisiaj mamy wigilię więc jest mega dużo przygotowań. Postanowiliśmy, że podzielimy się na zadania. Ja miałam gotować, Aaron ubiera dom wewnątrz i na zewnątrz natomiast Jasonowi przypadło sprzątanie. Zapytacie, jak się na to zgodził? Odpowiedz, jest prosta. Oboje stwierdzili, że żaden nie umie gotować, więc to przypadło mnie. No i zostały dwie ostatnie czynności i nie mogli się dogadać, więc stwierdzili, że zagrają w grę. Można by pomyśleć, że chodzi o jakąś Fifę czy wyścigi lub strzelanki. Ale nie jak to oni stwierdzili, są wyjątkowi. Podejrzewacie, w co zagrali?

No oczywiście, ci debile najpierw zmierzyli się w pojedynku tanecznym, ale wyszedł remis. To powiedzieli, że już im się nie chce tańczyć, więc zagrali w papier, kamień, nożyce. OSZALEĆ Z NIMI IDZIE. Ale mniejsza z tym już. Każdy zabrał się za swoje obowiązki, żeby się ze wszystkim wyrobić.

Nasz tata będzie w końcu w domu, bo ma wolnego kilka dni i powiedział, że może być w domu od wigilii do dwudziestego ósmego grudnia. Czyli wiecie chata wolna na sylwestra, więc na stówę zrobimy imprezkę. Ale wiecie jak to jest robicie małą kameralną posiadówkę, a wychodzi giga impreza.

Jeśli chodzi o Aarona, to spędza święta z nami, ponieważ jego rodzice wyjechali znowu na jakąś delegacje. Jak już mogliście zauważyć mieszka u nas cały czas, bo i ja i Jason nie mieliśmy nic przeciwko, nasz tata tak samo, a po co miałby mieszkać sama jak może z nami.

O godzinie siedemnastej zasiadamy do stołu. Jest dziesiąta, więc jak się sprężę, to jeszcze odpocznę przed.

***

Po kilku godzinach gotowania, użerania się z narzekającym Jasonem i śmiejącym się z niego Aarona, skończyłam gotować. Wytłumaczy mi ktoś, jakim cudem do mój brat jest starszy. Jak ? On ma mentalność pięciolatka, oczywiście nie urażając żadnego pięciolatka. Mamy godzinę czternastą trzydzieści, więc mam trochę czasu na przygotowanie się do uroczystości wigilijnej.

Poszłam na górę do pokoju, sięgnęłam do szafy po świeżą bieliznę i poszłam do łazienki pod prysznic.

***

Po odświeżeniu się, pomalowaniu i ubraniu jestem gotowa. Jest szesnasta czterdzieści siedem. Stoję przed lustrem i wprowadzam ostatnie poprawki. Makijaż jest dosyć delikatny, ale podkreśla go czerwona szminka. Na oczach mam delikatne brązowe cienie w zewnętrznych kącikach i złoty błyszczący cień na środku powieki. Ubrałam na siebie czarną rozkloszowaną sukienkę przed kolano z długim rękawem oraz z wyciętymi lekko plecami. Na nogi założyłam klasyczne czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami. Włosy rozpuściłam i je lekko pofalowałam. Założyłam jeszcze biżuterię i gotowa.

***

Jesteśmy po kolacji wigilijnej i właśnie siadamy na kanapę obok choinki, aby rozpakować prezenty. Najpierw prezenty otwiera nasz tata, ode mnie dostał krawat, od Jasona karnet na masaż, a od Aarona długopis. Potem przyszedł czas na mojego brata, dostał od taty bluzę, od Aarona bilety na koncert jego ulubionego zespołu, a ode mnie bokserki ze śmiesznymi napisami, skarpetki i czapkę z daszkiem. Aarona dostał bilety na mecz koszykówki od mojego brata, od mojego taty klapki, a ode mnie perfumy. Przyszedł czas na mnie i moje prezenty. Od taty dostałam szlafrok, ładny, czarny z czerwonymi wstawkami. Od Jasona dostałam mgiełkę zapachową i skarpetki. Taka nasza mała tradycja to kupowanie sobie nawzajem skarpetek. I przyszedł czas na prezent od Aarona, odpakowałam papier i ukazało mi się piękne, małe czerwone pudełeczko. Otworzyłam je i prawie zeszłam na zawał, moim oczom ukazał się piękny pierścionek. Spojrzałam na chłopaka.

- Spokojnie, to jeszcze nie zaręczynowy - zaśmiał się blondyn na widok mojej miny - za kilka lat ten pierścionek zostanie zmieniony na ten prawidłowy, zaręczynowy, na taki, o jakim sobie możesz marzyć. Na razie jesteśmy za młodzi. - spojrzał na mnie i zbliżył usta do moich - Kocham Cię Diano - i złożył pocałunek na moich ustach.

- Ja Ciebie również kocham Aaronie - i oddałam pocałunek.

- Dobra słodziaki koniec, bo rzygnę tęczą.


***

Jak mówiłam, tata wyjeżdża przed sylwestrem. Właśnie dzisiaj nastąpił ten dzień, bardzo się ciesze, że mógł wziąć, chociaż te kilka dni wolnego, by spędzić z nami święta. Choć z drugiej strony cieszę się, że wyjeżdża dzisiaj, bo czułabym się winna, jak bym miała mu kazać wyjść z domu, bo robimy sobie imprezę.

- Dobra dzieciaki, ja się będę już zbierał. Pamiętajcie nie spalcie domu, i uważajcie na siebie - podszedł do mnie i Jasona, by nas przytulić na pożegnanie, a z Aaronem przybił żółwika - nie upijcie się za bardzo w sylwestra, a i mam dla was wiadomość, więc przyjadę jakoś pod koniec pierwszego tygodnia stycznia, by wam o czymś powiedzieć.

- Mamy się bać? - zapytałam tatę w czasie gdy ubierał buty.

- Nie, raczej nie. Chłopaki zanieście moje bagaże do samochodu, muszę porozmawiać jeszcze z Dianą.

-Jasne Panie White - odpowiedział Aaron i zabrał walizkę i torbę, a w jego ślady poszedł Jason. Gdy już chłopaki wyszli, tata na mnie spojrzał i złapał moje ręce.

- Dobrze Cię traktuje ? - zapytał - Aaron, dba o ciebie ?

- Tak tato, nie mogłam trafić lepiej. Jest taki troskliwy i zabawny i pomocny i - zatrzymałam się na chwile - i mnie kocha. Okazuje to przy każdej możliwej okazji.

- Widać po twoich oczach, że jesteś z nim szczęśliwa. Jak o nim mówisz, to świecą ci się oczy. Cieszę się, że jesteś w dobrych rękach. Pamiętajcie o zabezpieczaniu się, jesteś za młoda na dzieci.

-Tato! - krzyknęłam, a on się zaśmiał. Na koniec mnie przytulił i otworzył drzwi w celu wyjścia z domu do samochodu - Do zobaczenia.

-Do zobaczenia - odwócił się i wsiadł do samochodu.







________________________________________________________________________________

Wiem, nie jest to długi rozdział, lecz lepszy jakiś niż żaden. Możecie pisać co, podejrzewacie, że powie im tata. No i ogólnie co sądzicie. Postaram się, żeby pojawił się jakiś rozdział jak najszybciej, ale nic nie obiecuję.

Trzymajcie się, i możecie pisać, jak wam mija nauka zdalna.







Przyjaciel mojego brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz