Pierwszy stycznia. Co by tu dużo mówić. Jest ciężko. Wróciłam do domu przed szóstą razem z Aaronem i resztą, bo postanowili u nas nocować, żeby leczyć kaca wspólnie. Ja natomiast niezmiernie cieszę się z faktu, że raczej nigdy nie miewam kaca po imprezach. Za to wiem, że Mandy ma cholernego i to zawsze, więc ten dzień nie będzie dla niej łaskawy. Chłopaki żadna nowość, poboli ich głowa i tyle. Z Alex mało imprezowałam, ale z tego co mówiła to ma podobnie do mnie.
Obudziłam się jakieś piętnaście minut temu, aktualnie jest dwunasta pięćdziesiąt dwa, więc pora ruszyć dupę, bo po pierwsze chce mi się siku, a po drugie zaraz się porzygam z głodu. Aaron jeszcze śpi, więc nie będę go budzić. Popatrzyłam na blondyna i automatycznie wróciły do mnie wspomnienia z wczorajszej nocy. Było cudownie, niczego nie żałuje.
Wstaję po cichu i zakładam swoje kapcie, które są już tak zajechane, że proszą o pomstę do nieba. W łazience załatwiam swoje potrzeby fizjologiczne oraz myje zęby i czeszę włosy, przy okazji związuję je w koka. Z szafy wyciągam najzwyklejszy szary dres z Nike i białe skarpety. Ubieram się i zwlekam swoje zwłoki na dół do kuchni. Włączam cicho muzykę i ekspres, bo pragnę kawy. W oczekiwaniu na mój upragniony napój bogów wyciągam składniki na gofry, mam taką ochotę na gofry, że to hit. Hmm...rozglądam się po lodówce, z czym je zrobić i na szczęście jest bita śmietana, a w koszyku na owoce, który znajduje się na blacie leżą jeszcze cztery banany. O chyba mam jeszcze zaszachowana Nutelle. Ale okej będę na tyle dobra, że zrobię dzień dobroci dla zwierząt i dostaną. No cóż, musi starczyć.
Ekspres wydał charakterystyczny dźwięk, który oznacza, że moja kawusia jest gotowa. Łapię filiżankę za ucho i ostrożnie upijam łyk gorącego napoju. W pewnym momencie słyszę kroki na schodach, więc odwracam się w tamtą stronę.
- Hejka ty już na nogach? - zza ściany wyłania się Alex w mojej piżamie, którą jej pożyczyłam nad ranem.
- Dosłownie dziesięć minut temu zeszłam, bo już byłam tak głodna, że postanowiłam nie czekać na Aarona. Kawy? - pytam, ale znam odpowiedź. Alex nigdy nie odmawia kawy, dodatkowo prawie zawsze wybierze espresso.
- Boże tak, błagam, zrób mi podwójne espresso, bo umrę - blondynka złożyła dłonie jak do modlitwy i zrobiła oczy kota z Shreka. Wyciągnęłam odpowiednią filiżankę na wybraną kawę i kliknęłam swój wybór. - Pomogę ci przy śniadaniu, bo znając ich, to lada moment wstaną, bo oni mają dosłownie czujniki w dupach. - I dosłownie jak skończyła zdanie, usłyszałyśmy dźwięk zamykania drzwi na górze. - Oho, a nie mówiłam? - Na szczęście to tylko Aaron, więc nie musimy się spieszyć. Mój chłopak wyłonił się zza zakrętu w samych spodniach dresowych, bez koszulki i było widać, że brał prysznic, ponieważ z jego włosów kapały jeszcze krople wody. Mówiłam już, że jest mega hot? Jak tak to się powtórzę, ale no co ja poradzę, że ten człowiek działa na mnie lepiej niż kawa.
- Cześć skarbie - wita się ze mną obejmując mnie od tyłu i całując w czubek głowy. Uwielbiam, jak tak robi. Czuję wtedy, taką opiekę i się po prostu rozpływam. -Siema blondyna - wita się z moją przyjaciółką.
-Siemka Walter - kiwnęła głową w odpowiedzi i kontynuowała picie swojej kawy.
- Dobra skoro ruszyłeś już dupę z wyra, to pomożesz nam przy śniadaniu - po jego minie widziałam, że nie był do końca zadowolony - no już ruchy, ruchy - pospieszyłam go i klepnęłam go w tyłek, co nie okazało się zbyt dobrym pomysłem. Już po chwili chłopak się obrócił w moją stronę i zaczął odliczać od trzech do zera. Zatrzymując się dłużej na jedynce. Od razu zaczęłam biec w nieznanym mi kierunku. Nie wiele myśląc, wybiegłam na ogród uchylonymi, przeszklonymi drzwiami tarasowymi. Na szczęście nie było śniegu, bo już zdążył się roztopić. Więc podsumowując, ja w białych skarpetkach biegałam po lekko zabłoconym ogrodzie, uciekając przed Aaronem, który gonił mnie na bosaka i bez koszulki. Czy obstawiam, że za max. trzy dni będziemy chorzy? Tak, ale na razie to nie ważne, liczą się wspomnienia. Pewnie będę samą siebie przeklinać, leżąc pod kołdrą i dwoma kocami z gorączką telepiąc się z zimna.
CZYTASZ
Przyjaciel mojego brata
Teen FictionGdy przechodziłyśmy wpadałam na kogoś. Popatrzyłam w góre i ujrzałam mega przystojnego a zarazem słodkiego chłopaka. -Sory-powiedziałam patrząc mu w oczy. -Nic sie nie stało- uśmiechnął się delikatnie-Aaron jestem a ty jak się nazywasz mała-zaśmiał...