Rozdział 15 "4/5 Szczęścia

14 1 0
                                    

Godzinę później...

- Chowaj kropki!- krzyknęła Marinette, gdy z powrotem znalazła się w swoim pokoju.

Zaraz jej kostium automatycznie zniknął. Dziewczyna usiadła przed zwojem i zaczęła go przeglądać.

- Kolejnym, czwartym składnikiem jest skała z Lyonu. Musi być to żwir z okolicznych podnóży.

- Czyli tym razem- upewniała się Tikki- nie będziemy chodzić po górach?

- Na szczęście teraz tak. Musimy dostać się do tego klifu.

- Idziemy. Kaalki pełny galop!

Po chwili użyła swojej mocy, aby dostać się do Lyonu. Nie było to duże miasto, niedaleko znajdowało się pasmo Alpów. Musiała zdobyć ten kamień. Dotarła wkrótce do dworca, skąd zamieniła się w zwykłą dziewczynę. Potem kupiła trzy makaroniki i wsiadła do środka. W automacie nastolatka zakupiła bilet i ruszyła.

***

Tymczasem na szkolnej komendzie ciągle było niespokojnie. Kuba i Karolina oglądali nagrania ze więziennego monitoringu.

- Nic tu nie ma- wściekał się Kuba- widzimy tutaj, jak napastnik stąd wybiegał i postrzelił funkcjonariusza Służby Więziennej. Nic innego nie widać.

- Ale spryciarz! Najgorsze, że uważa się za bezkarnego. Ciężko będzie na coś natrafić- rzekła Karolina.

- Mam jednak wątpliwości, czy to on do nas strzelał. Zbyt by się narażał, a typ latający po mieście z bronią wzbudza podejrzenia. Mnie się wydaję, że on kogoś najął. Poza tym na monitoringu wcale nie widziałem Harry'ego, tylko inny mężczyzna do nas strzelał.

- Myślisz, że poluje na nas seryjny morderca?

- Chyba tak musi być.

Komisarze jeszcze chwilę ze sobą rozmawiali, ale przeszkodził im niespodziewanie Wojtek.

- Posłuchajcie. Jeden z postrzelonych funkcjonariuszy odzyskał przytomność. Można go przesłuchać.

- Jedziemy natychmiast.

- Pojedziecie z panem Rogerem.

***

W Lyonie tymczasem Marinette wysiadła z autobusu miejskiego na jakimś odludziu. Było to 2 km od samego miasta w lesie. Stamtąd musiała dostać się do swojego kamyczka, którego potrzebowała, jako składnik do mikstury zdrowia. Niewielkim wydeptanym deptakiem dotarła do nieczynnego tartaku, skąd widziała już prawdopodobnie swój cel. Przez okno zobaczyła, że nikogo nie było na terenie zakładu, toteż podkradła się jako Biedronka pod ten kamyczek i go zabrała. Był to niewielki odłamek kwarcu.

- Idealny- zamruczała- Tikki możemy wracać.

Wkrótce użyła znowu swojej dziury i w ten sposób ponownie znalazła się w stolicy. Dodała ten składnik do kociołka, po czym uznała, że mikstura jest już prawie gotowa. Postanowiła zdobyć ostatni składnik. Jednak niespodziewanie patrząc przez chwilę na zwój, zamarła.

- Co się stało?- zapytała.

Dziewczyna nie odpowiadała.

- Powiedz, co się znowu wydarzyło- ponownie o to zapytała.

Nastolatka ciężko westchnęła i wydukała:

- Żeby ukończyć mój wywar, potrzebuje jeszcze kropli smutku. Nie mam czegoś takiego, nawet nie ma żadnych wskazówek. A jest to konieczny składnik, bo bez niego Czarny Kot nie wyzdrowieje.

Jej myśli przerwał dźwięk, który rozległ się z Biedrofonu. To dzwonił aspirant sztabowy Jakub Milczek. Postanowiła odebrać ten telefon, gdyż też chciała dopaść zbiegłego więźnia z Zakładu Karnego.

- Halo- odrzekł policjant.

- Cześć- powiedziała Biedronka- o co chodzi, że do mnie dzwonisz?

- Mamy nowy trop. Przesłuchamy jednego z ochroniarzy. Właśnie odzyskał przytomność i jedziemy do niego do szpitala.

- Dobrze. Ja też zaraz będę. Poczekajcie na mnie.

- Nie ma sprawy. W porządku.

Mówiąc te słowa, super bohaterka natychmiast się rozłączyła i wyskoczyła przez balkon. Ruszyła zgodnie ze współrzędnymi, jakie podał Kuba. 

Kolczyki cz.3Where stories live. Discover now