Rozdział 7 " O kulisach przestępców"

22 2 0
                                    

 W większości często zło bierze się z chęci zarobku, czasem pojawia się z lenistwa, a czasem z swojej natury. Tak też było z angielskim zabójcą, czy santażystą, dla którego strzelanie do ludzi, czy zastraszanie i porwania było tak samo jak zabicie muchy klapką. Była to zabawa, której nie dane mu się było oprzeć. Mężczyzna, kiedy dostał zlecenie, musiał wystrzegać się glin. Wielokrotnie był poszukiwany przez angielskie służby specjalne, nigdy nikt go nie odnalazł. Toteż był on bardzo pewny siebie. 

 Kiedy dostał zlecenie, nie zastanawiał się długo. Nigdy na nikogo nie zwalał roboty. Jechał przez Plymouth, skąd wypłynął na prom do Bretanii. Stamtąd zamierzał dostać się jakoś do Paryża. Wsiadł do czarnego Mercedesa i wkrótce po jakieś godzinie jazdy dotarł na port. Wsiadł, w czasie odprawy celnej niczego się nie bał. Miał założoną perukę, nosił sztuczne soczewki, oprócz tego ubrał się w eleganckiego biznesmena i strażnik, po sprawdzeniu fałszywych paszportów, pozwolił wjechać na statek, który o godzinie 16:00 miał wypłynąć z portu. Do Saint Malo, skąd bliżej było mu do Paryża miał jakieś 8 godzin, więc nad ranem powinien już jechać autostradą w kierunku stolicy. Pewnie nasi czytelnicy zdołali zauważyć, że mężczyzna ten był jeden z sprytniejszych gangsterów i niebezpiecznych w całym Zjednoczonym Królestwie Brytyjskim, a być może w całej Europie. Poszukiwany przez Europol, potem przez Interpol miał czelność wsiąść na okręt pasażerski, który dziennie przewoził około kilku tysięcy ludzi oraz także transportu towarów między Anglią, a Francją. Jednak taki był nasz antagonista, był osobą raczej bezkarną, którą nic nie dotykało. Z każdą trudnością potrafił sobie poradzić. 

 Po kilkunastu godzinach dotarł na miejsce do niewielkiej, malowniczej, francuskiej miejscowości Saint Malo. O tej godzinie, a była równa północ można było podziwiać piękną paradę świateł. Do samego Paryża musiał jeszcze pokonać dystans 400 km, co przejechanie jego mercedesem zajęło mu 4 godziny. Wysiadł z terminala portowego, skąd tak samo jak po stronie brytyjskiej, gładko przeszedł wszystkie kontrole administracyjne. Potem bez żadnego wahania wsiadł w samochód i wyruszył w wyprawę. 

 W czasie tej swojej "wycieczki" zadzwonił do niego telefon. 

- Halo- powiedział- czy to ty chcesz, żebym uciszył świadków?- zapytał bandyta.

- Oczywiście- odrzekł Harry- chodzi o to, aby nikt nie zeznawał z tej śmiesznej bandy. Wsadzili mojego pana do więzienia, co jest strasznie niewybaczalne. Potrzebujemy oczyszczenia z winy. 

- Rozumiem. Jaki przedmiot zlecenia?

-7 osób. Dwóch super bohaterów, kilka policjantów. 

- Taka usługa jest droga. 

- Ile chcesz???

- Dwadzieścia pięć tysięcy funtów brytyjskich. Zapłata przelewem na moje konto bankowe w Cardiff w Walii. Nie ma gotówki na rękę. 

- Ok. Jaką mam gwarancję??

- Czy ty jaja robisz!?- zapytał z gniewem bandyta- u mnie zawsze skuteczność jest w 100 procentach. Ale za takie usługi, również jest szumna zapłata. Zrozumiano???

- Tak jest. Pieniądze przesyłam na twoje konto. Kiedy będziesz w Paryżu?

- Jestem niedaleko Caen w Normandii. Za dwie godzinki będę. Do tego czasu ma pojawić się przelew, bo inaczej wrócę do UK. Kapujesz??

- Kapuje. Pieniądze już zostały przelane. 

- Świetnie. Od razu biorę się do zleconej "roboty". 

- Wiedziałem, że twoja skuteczność jest zadowalająca. Powodzenia!

- Do widzenia!- odrzekł przestępca suchym i zimnym głosem.

Dalej jechał przez mroczne ciemności...


-  

Kolczyki cz.3Where stories live. Discover now