𝙸𝙸.𝚅𝙸

197 43 3
                                    

E P I S O D E   T W O

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

E P I S O D E   T W O

PART SIX

BIRTHDAY BOY!

      Dwudziesty grudnia - niby zwyczajny dzień w kalendarzu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

      Dwudziesty grudnia - niby zwyczajny dzień w kalendarzu. Cóż nie dla mnie. Odkąd Sal Fisher pojawił się w moim życiu dwudziesty grudnia stał się dla mnie ważnym dniem. Okej, stał się ważny zaledwie dwa dni temu, kiedy dowiedziałam się, że to urodziny Sala. March powiedziała mi, że wie o tym od tygodnia, kiedy zauważyła datę urodzenia na szkolnej legitymacji Fishera. Czekała, aż chłopak wspomni coś o swoich urodzinach, lub zaprosi nas na przyjęcie. Ale wyszło na to, że nic nam nie powiedział. MJ i Larry od tygodnia planowali dla chłopaka przyjęcie niespodziankę w domku na drzewie. Z tego właśnie powodu Larry ukradł kilka przedłużaczy, ze szkoły, aby podprowadzić prąd z apartamentów aż do domku.
Ja, Todd oraz Lori o ich planie dowiedzieliśmy się dopiero dwa dni temu. Ale to nieważne, że dowiedzilismy się o tym tak późno. Najważniejsze jest to, aby spodobało się Salowi.

Wybraliśmy się grupą na zakupy i przydzieliliśmy sobie zadania. Larry ma się zająć przekąskami, Todd Napojami, Słodyczami ja. A Lorien miała kupić jakiś trunek. Oczywiście coś delikatnego dla nas. Mamy dopiero piętnaście lat i nie będziemy walić wódy, żeby się opić do nieprzytomności. Szampan lub wino nam wystarczy. Poza tym ludzie, którzy nie piją wina nie mają gustu moim zdaniem. Tylko ludzie z klasą potrafią docenić ten trunek.

Przechadzam się po sklepie rzucając szybkie spojrzenie każdej alejce, którą mijam. Już zapomniałam czego tak właściwie szukałam.

Słodyczy kretynko.

Faktycznie! Ten głupi irytujący głos w mojej głowie czasami się przydaje. Tylko czasami. Skręcam w odpowiednią alejkę i widzę go. Travisa, który utknął na zakupach ze swoim ojcem. Cofam się i znikam z alejki zanim, któryś z Phelpsów mnie zauważa. Najlepiej jest ich unikać dla własnego zdrowia psychicznego i fizycznego. Znając życie gdyby Travis mnie zobaczył zaczął by mnie obrażać dopóki nie rzuciłabym się na niego z pięściami. A jego ojciec pewnie wiercił mi dziurę wzroku myśląc, że wbije mi Jezusa do głowy. Nie dziękuję, mam swoją wiarę. Hola satan, czy coś w tym stylu.

❝ 𝚆𝙴 𝙶𝙴𝚃 𝙲𝚁𝙰𝚉𝚈 𝚃𝙾𝙶𝙴𝚃𝙷𝙴𝚁 ❞                 -𝙎𝙖𝙡𝙡𝙮 𝙁𝙖𝙘𝙚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz