-17-

547 19 9
                                    




Obudziłam się rano. Popatrzyłam się na stojący zegar koło łóżka chłopaka. Wszyscy jeszcze spali, przecież była 8, więc się nie dziwię. Próbowałam się odwrócić lecz ręka Cedrica mi to nie umożliwiła, ciężka jest. Nagle udało mi się odwrócić. Cedric wyglądał za ładnie, nie mówie, że jest ładny, po prostu nikt tak nie wygląda kiedy śpi! Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Popatrzyłam się znowu na zegar. 9:28 szybko mineło. Uznałam, że jakkolwiek ogarnę się. Przecież miałam na sobie niezmyty makijaż. Deliknie wstałam aby nie obudzić Ced'a. Poszłam do łazienki, nie jest tak źle. Zmyłam resztki makijażu i patrzyłam się na lustro. Za duża bluza Diggory'iego wyglądała na mnie jak sukienka. Faktycznie był ode mnie dosyć wyższy, ale chyba nie aż tak!

-Ładnie wyglądasz w tej bluzie-podeszła Pansy.

-O alkoholiczka się obudziła?-zapytałam z uśmiechem.

-Ha ha ha, nie no, za dużo wczoraj wypiłam-oznajmiła-I tak sobie myśle, że wiesz chyba jestem gotowa.

-Gotowa na co?-zapytałam.

-No na sex z Alexem-zarumieniła się.

-TAK? O boże, chodz do naszego dormitorium, wszystko mi opowiesz!

-No dobra, ale zostawiamy ich?-zaśmiała się.

-Yhm.

Wyszłyśmy z łazienki, chłopcy spali.

-Dużo wczoraj wypiłaś?-zapytała się Pansy.

-Napewno nie tyle jak oni.

Poszłyśmy do naszego dormitorium. Wszyscy jeszcze spali, dobrze, że śniadanie dzisaj wyjątkowo rozpoczyna się o 10:30. Weszłyśmy do naszego pokoju wspólnego.

-GDZIE WY BYŁYŚCIE?-krzyknął Blaise.

-No u Alexa-oznajmiła moja przyjaciółka.

-Wiecie jak się o was martwiłem! Znaczy wiedziałem, że pewnie Pansy będzie u Alexa. A ty gdzie byłaś? Wstałem dzisaj o cholernej 9 żeby zobaczyć czy żyjecie, a tu co? Nie ma was!

-Spokojnie suczko, byłam z Pansy. Urządzamy dzisiaj babski wieczór, chcesz przyjść, może wybaczysz nam?

-No może przemyśle-uśmiechnął się chłopak.

-Gdzie wszyscy?-zapytałam się.

-No to dziewczyny nie wiem, kilka pierwszorocznych poszło na śniadanie. Inni odpoczywają po imprezię. Nott ma nadzwyczajnego kaca, musisz mu pomóc. A no Smok, to Smok. Poszedł wczoraj z jakąś krukonką i nie wrócił.

-Jak zawsze-zaśmiała się Pansy.

-Dobra Blaise chodź na śniadanie o 20 u nas.


Sobota mineła mi dosyć dobrze. Prawie całą spędziłam na pomocy innym ślizgonom z kacem, pouczyłam się, zrobiłam wszytskie prace. Była już 19, za godzine rozpoczyna się babski wieczór z Blaise'm. Na razie chyba musze iść się przewietrzyć. Ubrałam szarą, krótką spódniczkę oraz dużą, zieloną koszulkę. Pomalowałam rzęsy i wyszłam. Pogoda była naprawdę piękna. Dużo ludzi odpoczuwało właśnie na błoniach. Zobaczyłam słynnych hot chłopaków przy jeziorze. Było tam dosyć dużo puchonek i krukonek. Oczywiście koło nich byli inni chłopcy, ale za bardzo się na nich nie skupiłam. Alex zdiął koszulkę i usłyszałam od dziewczyn "uuu", żałosne. Stanęłam koło jakiejś puchonki, myśle, że z trzeciego roku.

-Ładny jest, a ten sześciopak!-zaśmiała się puchonka do swojej koleżanki.

-Jego szęściopak nie jest taki dobry-prychnęłam.

Dziewczyna popatrzył się na mnie spojrzeniem "o chuj tobie chodzi". Czas znaleść sobie nową ofiarę. Tym razem natchnęłam się na krukonkę.

Gra potoczyła się inaczej  | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz