Rozdział I - Nadzieja [DAILY LIFE]

272 15 30
                                    

 Szesnastka uczniów wpatrywała się w katedrę z niedowierzaniem. Cisza jaka zapanowała na kilka minut w pomieszczeniu była ostra i przeszywająca, łamiącą cienką barierę zdrowego rozsądku. To wszystko... było tak niewiarygodne, wręcz surrealistyczne. Nagła pobudka, zamknięta szkoła i zabójcza gra. Felix czuł się przytłoczony przez to wszystko do tego stopnia, że miał ochotę upaść na kolana i skulić się w kłębek. „Może to po prostu zły sen?", myślał sam do siebie, choć znał odpowiedź.

Wreszcie czyiś głos przerwał wszechobecną niemoc.

- P-powinniśmy wrócić do naszych pokojów... Tak, trzeba sprawdzić te zasady o której mówiło to coś. Jestem tego pewien.- Salvador zacisnął zęby i wytarł pot z czoła rękawem. Widać było, że jego spokojna persona była jedynie maską, i nawet Superlicealny Prepper nie mógł być przygotowany na coś... takiego.

- Hrr, ale to pojebane...- Eden otrząsnął się i rozejrzał się po sali.

- I co niby mamy zrobić jak ogarniemy zasady tego cholerstwa?

- Dołączam się do pytania.

Minerva poprawiła okulary i spojrzała na Salvadora oczekując odpowiedzi.

- No, powiedzmy, że zbierzemy się na stołówce. Wszyscy widzieli zegary porozwieszane po szkole? Świetnie. Teraz mamy 17:15, więc za pół godziny stawmy się na stołówce. Rozważymy wszystkie możliwości i zdecydujemy co dalej. Pasuje?

Bogdan złożył ręce i odetchnął.

- Hmm, to dobra propozycja. Ostatnią rzeczą jakiej chcemy to aby między nami wybuchła niezgoda.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się tak na serio. - Felix, myśląc na głos, dołączył się do rozmowy.

- Ha, jeżeli ołowiane kule cię nie przekonały do zaakceptowania rzeczywistości ów sytuacji, być może nie ma ratunku na twój brak rozsądku...- Gloria uniosła się bawiąc się swoimi włosami.

- Ej ale odwal się od Felixa! Dobry typ z niego, nie to co z ciebie!

Eden spodziewanie stanął w obronie Felixa, który jednak nie był pewny czy faktycznie tak przypadł białowłosemu do gustu, czy może po prostu znalazł kolejny pretekst do kłótni z Poetką. Tak czy siak, Sullivan był raczej wdzięczny za ten gest.

- Hej! Proszę, przestańcie się kłócić! - Zaaferowana Charlie wstąpiła między Glorię i Edena. - Jestem pewna, że właśnie tego chce ten odpowiedzialny za to wszystko! Żebyśmy rzucili się sobie do gardeł!

Eden westchnął i włożył ręce do kieszeni.

- No dobra, niech i tak będzie, trzeba w końcu sprawdzić te zasady, nie?

Eden spojrzał na Salvadora, który jedynie porozumiewawczo przytaknął. Po chwili wszyscy opuścili salę i w ciszy udali się do swoich pokoi aby dowiedzieć się czegokolwiek. „Nic dziwnego, że wszyscy tak szybko wyszli, wiedza w naszej sytuacji jest jak gruba foka dla wygłodniałego niedźwiedzia polarnego. Chociaż właściwie porównania z niedźwiedziami to nie najlepszy pomysł teraz...", pomyślał Felix.

- To było niezłe, nie? - Eden nagle klepnął Felixa w plecy, po czym stanął przed nim z założonymi rękami.

- Huh? W sensie jak odpowiedziałeś Glorii? - Felix, niezachwycony, podniósł brew.

- Yeah, dokładnie. Wiesz stary, byłeś może sławny czy coś w tym stylu?

- Co masz na myśli?

Eden pomachał głową i ułożył ręce na biodrach.

- No wiesz, jesteś pechowcem, prawda? Prowadziłeś może jakiś program z failami? Może uczestniczyłeś w przekrętach z ubezpieczeniami i odkryli twój talent i byłeś w wiadomościach.

Danganronpa: Feeling of LightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz