Rozdział II - Rozpacz [DEADLY LIFE]

216 9 19
                                    


Sekundy.

Sekundy zmieniające się w dziesiątki sekund.

Dziesiątki sekund zmieniające się w minuty.

Bicie serc.

Szeroko otwarte oczy i niedowierzanie.

Niczym kadr z horroru, ustawione zdjęcie lub żart na Halloween pozbawiony smaku. Smugi krwi wsiąkały w przestrzeń między kafelkami, jak pamięć tego momentu w umyśle świadków. A jednak to była rzeczywistość.

I była zarówno niezwykle brutalna, jak i koszmarna.

Ciało Ernesta leżało na kolanach Felixa. Pozostałe osoby w bibliotece, które zbudziły dopiero krzyki reszty, niedowierzająco patrzyły na sytuację, jakby zastanawiając się, czy to sen. Wszyscy, którzy przybiegli, zatrzymali się przy wejściu do pomieszczenia. Nikt nie był w stanie choćby się ruszyć, co dopiero wydukać słowa, które miałyby jakikolwiek sens.

Felix patrzył na chłopaka leżącego mu na kolanach. Ogromna dziura w jego klatce piersiowej boleśnie przypomniała o jednoznacznym stanie Ernesta. Po chwili rozsądek wrócił do Felixa. Ten, niczym przerażony kot, odskoczył od zwłok i, przyparty do ściany, zaczął ciężko oddychać, patrząc to na Ernesta, to na pozostałych żywych.

- C-Co... d-do cholery... - Salvador, czując potrzebę zabrania głosu jako lider grupy, nie był w stanie spełnić wymogów, jakie pozwalałyby na spokojną analizę sytuacji.

- J-Ja nic nie zrobiłem! Leżał tam gdy się obudziłem! Przysięgam! - wykrzyczał nerwowo Felix.

Jego serce biło jak szalone. Ogarniał go nieopisywalny strach i przerażenia. Tam... przecież...

„No nie... Nie, nie, nie, nie...!". Felix w myślach błagał los, aby tym razem się nad nim zlitował. Aby w tym momencie obudził się, by znowu ujrzał nieznajomy sufit, by chociaż ta część tego koszmaru była nieprawdą.

- T-Tak?! Nie obudziłeś się, gdy Ernest wykrwawiał się na twoich kolanach?! Musiałbyś mieć niezłego pe-...! - Salvador zamilkł, zdając sobie sprawę z talentu blondyna. Pozostali, mający na pewno te same pytania, próbowali wyrwać się z paraliżu, jednak ich pędzące serca pozostały jedynym aktywnym mięśniem.

„Mój talent... Nie... Dlaczego... Szlag...", rozpaczał Brytyjczyk w myślach.

- To jeszcze nic nie wyjaśnia! Nie wierzę, abyś tak po prostu spał, gdy na twoich kolanach... - Gloria przegryzła zęby patrząc na zwłoki.

- J-Ja...! To... No nie, nic mu nie zrobiłem! Naprawdę! Nic nie słyszałem... To wszystko przypadek... Jeden wielki pech!

Po chwili znajomy, ale tak straszliwy dźwięk, przeciął nerwową atmosferę niczym nożem. Telewizor na skraju biblioteki włączył się, ukazując Monokumę na swoim królewskim tronie.

- Ciało zostało odkryte! Po czterech godzinach, w których radziłbym wam zebrać parę dowodów, rozpocznie się sąd klasowy! Powodzenia dla niewinnych i winnego!

Monitor zgasł.

Bogdan niespodziewanie wyszedł przed grupę. Czerń zasłaniała jego oczy, gdy ze śmiertelną powagą schylał się nad ciałem Ernesta. Dotknął swoją masywną dłonią jego szyi, po czym potwierdził wszystkim niedowiarkom który ogromna krwawa dziura nie wystarczyła:

- Ernest... nie żyje.

Wreszcie cisza została przełamana, a z całej gromady wyłoniły się reakcje:

- Ja pierdolę...

- Mój Boże...

- Co za tragedia...

Danganronpa: Feeling of LightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz