Rozdział XV - Klasa 102 Brightside Falls

55 5 44
                                    

Dwie figury pośród nicości. Na moment stały w równowadze, oddalone od siebie. W całej wiecznej burzy, na moment znaleźli się w oku cyklonu.

Chwila spokoju. Okazja na refleksję.

Jednak jak można spojrzeć w to co było, kiedy wieczna czerń pochłaniała wszystko, nie oddając niczego? A nieskończona biel nie przyjmowała wszystkiego, i była tak pusta, jak tylko pusta może być nicość?

Figury wskazały na siebie, jakby wyciągając dłoń jedna do drugiej.

Być może kiedyś istniała szarość w tym świecie, kolor który pozwalał na spojrzenie na to, co było i to, co mogło być. Szarość szara jak mgła.

Brak równości w dwoistości.

1 Września 2014

Smugi światła przebijały się przez stare okna sierocińca. Padały prosto na bordowy dywan w skromnie acz przytulnie urządzonym pokoiku. Na łóżku w boku pomieszczenia pokaźnej wielkości walizka stała otworem, a młody blondyn nerwowo sprawdzał jej zawartość.

- Ładowarka? Jest... Koszulki na zmianę? Są. Klapki? Też. Okej... Teraz jeszcze tylko kosmetyczka... i będziemy gotowi, Czarek...

Chłopak zwrócił się do kotka, który drzemał tuż obok. To był jego ostatni sen w tym pokoju, w którym on i jego właściciel spędzili właściwie całe swoje życie. I chociaż pozostała kocia brać się rozeszła, to wspomnienia przytulnych wieczorów pełnych głaskania wciąż tkwiły w głowie kotka.

Po chwili piętnastoletni Felix Sullivan wrócił z łazienki, trzymając w dłoniach małą, plastikową torebkę.

- Szczoteczka... Gąbka... Myślisz, że będą mieli mydło?

- Prr... - zamruczał potwierdzająco Czarek.

- Ech...

Felix usiadł na łóżku, po czym cały się na nim położył.

- To wydaje się takie abstrakcyjne, mały... Tu się kończy nasza przygoda z sierocińcem.

Zwierzak, korzystając z okazji, wskoczył na swojego właściciela, układając się na jego brzuchu. Sullivan po chwili zaczął delikatnie głaskać swojego przyjaciela po głowie.

- Hej, hej... Uważałbym na twoim miejscu, Czarek, w końcu teraz kręcisz się na... „Superlicealnym Pechowcu". Heh...

Samo powiedzenie tego na głos wydawało się jak coś rodem z jakiegoś fantasy. I pomimo tego, że list akceptujący go do Brightside Falls przyszedł już jakiś czas temu, chłopak do dzisiaj zastanawiał się, czy to nie żart. Ale nie... za kilka chwil miał po niego przyjechać szofer, jego własny szofer! I zawieść go do tej tajemniczej szkoły. Felix nie był nawet pewien, czy w jego życiu dane mu było jak dotąd jechać czymś, co nie było autobusem lub ambulansem.

- Ech... Superlicealista Felix Sullivan... Nie... Nadal dziwnie brzmi...

Superlicealiści, elita społeczeństwa. Ta sama grupa, która uratowała świat przed Tragedią. On miał stać się jednym z nich?

Felix pamiętał dni Tragedii jak przez mgłę. W sierocińcu wtedy panował chaos. Zbyt dużo żołądków do wykarmienia, za mało łóżek, żeby większość nie spała na podłodze. A mimo to Felix miał swój własny pokój, nawet podczas tamtych dni. Nikt nie chciał, żeby jego pech przynosił jeszcze więcej nieszczęścia podczas tamtej najczarniejszej karty w historii ludzkości. Rozpacz była jedyną rzeczą, z jaką los wtedy był szczodry.

Mimo wszystko dokładnie pamiętał ten moment. Kiedy cały sierociniec wpatrywał się w telewizor, oglądając losy uczniów Hope's Peak. Rozpacz, jaka pojawiała się z każdą śmiercią. Smutek, jaki wiązał się z przelanymi łzami za tych, którzy umarli. To była taka Tragedia w pigułce. Wisienka na torcie. Jednak pomimo tego wszystkiego to nadzieja była tym, co pamiętał najbardziej. Kiedy oglądając ukradkiem walkę uczniów z Junko Enoshimą, poczuł nadzieję. Tą samą nadzieję, która pozwoliła pokonać tego potwora, który rozpętał ten koszmar, jak i samą Tragedię.

Danganronpa: Feeling of LightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz