Rozdział XVIII - Za wszelką cenę [DEADLY LIFE]

44 7 22
                                    

Cassidy, a raczej jej martwe ciało, leżało głęboko złożone w grobie. Na niedoszłym pogrzebie znajdowała się cała żywa ósemka z Brightside Falls.

- Połowa - powiedziała Rose do samej siebie przez zęby, po czym zaczęła się oddalać.

Wtem Arthur złapał ją za rękę.

- A-A ty dokąd? - zarzucił jej nerwowo.

Dziewczyna spojrzała to na niego, to na grób. Wyglądała na zmęczoną.

- Idę zapalić. - Zabrała rękę.

- Nie ma opcji! - krzyknął. - Mamy mało czasu do sądu! A co jeśli idziesz tuszować dowody? Albo rozstawiać kolejne pułapki na Edwarda? Nigdzie sama nie pójdziesz!

- ... - Zatrzymała się. - Więc... to jest ta twoja nadzieja?

Chemik nie wiedział jak odpowiedzieć.

Ciężko powiedzieć, czy ktokolwiek był wtedy w stanie przeprowadzić śledztwo.

Marceline już w pełni ryczała, siedząc na mokrej trawie, nie mogąc nawet na moment się zebrać. Gloria z Edenem trzymali się za ręce, oboje zaniemówili. Charlotte nie chciała nawet patrzeć na grób. A Felix?

Było mu zimno, strasznie zimno. Lodowato wręcz. Jakby w środku zamieci zapomniał zamknąć okno w swoim pokoju. A poza tym nic nie czuł. Jedna wielka pustka. Miał wrażenie, że cała jego dusza opuściła jego ciało, gdy zobaczył ciało złodziejki. Znowu... znowu... znowu ktoś umarł.

Znowu los zabił kogoś mu bliskiego.

Wtem poczuł inną emocję w sobie, ciepło, które przebiło się przez lód. Jednak nie była to pozytywna emocja. To był ogień pełen żółci i żalu, który zaczął tlić się w nim.

Cassidy...

Felix nie wiedział, po prostu nie wiedział co do niej czuł. Czy to była miłość? Czy tak właśnie się czuje, osoba która straciła kogoś ukochanego?

Złodziejka go wtedy uratowała. W pociągu był tak blisko skończenia tego wszystkiego. Poddania się woli losu. Ale... Ale on był świadkiem, widział, jak morderca ją zabił! Ranił Czarka, zabił Cassidy...

Pechowiec spojrzał na wszystkie osoby wokół. Jedna z tych osób ją zabiła. Zamordowała z zimną krwią. Widział to na własne oczy. Przecież winny nie mógł nawet tego zrobić z myślą, by uratować wszystkich. Gdyby to zrobił, mógł zabić siebie samego. Ale on zaryzykował, niczym hazardzista, teraz los zadecyduje czy umrze on, czy wszyscy inni.

Co w nim płonęło? Znowu nie był pewien. Czy to chęć zemsty? Chęć sprawiedliwości? Smutek? Czy to... Czy to może rozpacz?

Czy to właśnie czuł Robin, gdy w ciemności korytarza słuchał konającego głosu Bogdana i w blasku poranka obserwował jego puste truchło?

Cokolwiek to jest, nieważne jak pełne żółci było to uczucie, ono dało mu resztki siły, aby dalej walczyć i znaleźć tego, który ją zabił.

- To prawda... My nie mamy dużo czasu. Musimy go znaleźć - powiedział do wszystkich, przerywając ciszę.

- Żebyśmy wszyscy nie zginęli... - Charlotte dodała.

- Musimy - dodał raz jeszcze Sullivan, patrząc na blade zwłoki srebrnowłosej.

- Może... - Gloria zabrała głos. - M-Może to samobójstwo? Może Cassidy chciała nas uratować?

- Nie. - Szybka kontra pechowca. - Ja go widziałem. Mordercę. Był zamaskowany i zabił ją na moich oczach. Po tym, gdy mnie uratowała... pocałowała mnie... a on ją po prostu zabił...

Danganronpa: Feeling of LightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz