- Miejmy to już z głowy. Strasznie chce mi się jarać.
Głos Rose rozniósł się po sali sądu, odbijając się po szarych betonowych ścianach.
- Mamy zaczynać? - Marceline zapytała lękliwie, nerwowo rozglądając się po ledwo oświetlonym pomieszczeniu.
- Im szybciej, tym lepiej. - Wzruszyła ramionami piromanka. - Plus, jakoś prościej mi się myśli, kiedy nie ma tego małego gówna śpiewającego nad uchem.
- Coś jest tutaj nie tak. Bardzo nie tak - Arthur zaczął. - Monokuma jeszcze nigdy nie odpuścił Klasowego Sądu. Nie wiem, czy bez niego będziemy mogli zagłosować?
- Śmiem twierdzić, że nie tylko brak Monokumy jest tutaj niepokojący. - Gloria zaczęła rozglądać się intensywnie - Zawsze gdy tutaj przychodziliśmy, wszystko było co raz bardziej pełne... przepychu? A teraz wygląda, jakbyśmy byli co najmniej w jakimś hangarze...
- Czyli co? Edward rozwalił wszystko na powierzchni i przy okazji winda ucierpiała? Że złe piętro? - rzuciła piromanka.
- Powinniśmy czekać na Monokumę? - Marceline znowu zapytała. - Nie ma żadnego limitu czasowego... prawda?
- Nigdy nie było - odpowiedziała Gloria. - I zdecydowanie nie może już dodać nowych zasad. Nie tak późno. To by... nie miało sensu.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby chciał trochę dodać pikanterii finałowi - rzuciła Rose, a Wesson zaczęła jeszcze bardziej się niepokoić.
- Skąd ta pewność, że to finał? - zapytał Arthur.
- Bo czegoś bardziej widowiskowego już żadne z nas nie wymyśli - wzruszyła ramionami. - Na pewno nie ja. Jestem słaba, jeśli o plany - westchnęła. - Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na niego. Głód nikotynowy bywa gorszy niż tortury.
- Nie przekonuje mnie do końca ten argument. - Gloria zaprotestowała. - Poprzednie zabójcze gry zawsze zawierały sześć spraw.
- Ta? A gra Tsumugi? - Rose założyła dłonie za głowę nonszalancko.
- Nie... pamiętamy jak się skończyła... - Marceline odpowiedziała za poetkę.
- Ale na pewno trwała więcej niż pięć spraw - ponownie Włoszka zaprzeczyła.
- To jak ty sobie wyobrażasz tę grę po tym, jak jeden z nas zdechnie w egzekucji? - Rose oparła się nonszalancko o barierki. - Naprawdę sądzisz, że któryś z nas może uciągnąć to widowisko? Edward był głównym klaunem w tym cyrku. Bez niego „show doesn't go on", kumasz?
Podczas tego gdy czwórka superlicealistów kłóciła się, dwójka z nich milczała. Felix był nieobecny. Jego oczy były puste, zaś twarz kamienna, pozbawiona ekspresji. Jedynie po jego posturze można było wnosić, że coś jest nie tak. Stał zgarbiony, patrząc w podłogę, jakby czekając na coś. Drugą milczącą była Charlotte. Nie miała teraz głowy myśleć o morderstwie Edwarda, ani też siły by kłócić się z resztą. Patrzyła tylko na Felixa, czując okropne kłucie w sercu.
Nie wiedziała, co robić.
W zasadzie nie było miejsca, żeby dalej mogła wmawiać Felixowi, że razem są w stanie pokonać okrutny los. Po tym, gdy była świadkiem śmierci Czarka i reakcji pechowca na nią, nie wiedziała, co powiedzieć. Cokolwiek zrobi, nie może mu pomóc. Nie mogła wesprzeć osoby, która wspierała ją zawsze, kiedy mogła. Okropne, okropne uczucie. Niesprawiedliwość. Smutek.
Charlotte nagle szerzej otworzyła oczy.
- Rozpacz... - powiedziała pod nosem.
To uczucie beznadziei. jakie pochłonęło świat. Powoli się w niej budziło.
CZYTASZ
Danganronpa: Feeling of Light
FanfictionZnajoma wizja. Szesnastka wybitnie uzdolnionych uczniów budzi się w nieznanym miejscu, o nieznanym czasie. Gdy wspomnienia ukryte są za gęstą mgłą, a ucieczka jest niemożliwa nie ma innego wyjścia niz wziąć udział w zabójczej grze. Jeżeli zabijesz...