PROLOG

3.7K 87 32
                                    

Peron 9 ¾, wrzesień 1975. Poraz 5 znajduję się w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Moje brązowe włosy rozwiewa wiatr, a granatowe spojrzenie obiega cały peron. Gdy na zegarku widnieje 11⁰⁰ wsiadam do pociągu w poszukiwaniu moich przyjaciółek. Lily Evans, Dorcas Meadowes i Casidy Walker. Zostawiając mojego brata ruszam w celu poszukania wolnego przedziału.

(L.E): Emily! Chodź do nas.

 Rozpoznając rudą czuprynę i charakterystyczny głos Lily idę w kierunku przedziału. Wchodzę i przytulam każdą z przyjaciółek. Stęskniłam się za nimi, mierzę Evans wzrokiem, a moją uwagę przykuwa przypinka prefekta na jej szacie.

(J): No, no Evans. Prefekt? No kto by się spodziewał.

 Na moją sarkastyczną uwagę odpowiada śmiech rudowłosej i pozostałych przyjaciółek.

 (D.M): A jak Wam minęły wakacje?

(C.W): Nawet znośnie. Byłam u cioci we Francji. Ostatni tydzień wakacji spędziłam z rodzicami. A ty, Emi?

(J): Nawet, nawet. Byłam miesiąc z Remusem u kuzynów w Islandii, a drugi miesiąc z rodzicami.

 (L.E): A to? Skąd się wzięło?

Wskazała mojej sporej wielkości ranę na nadgarstku.

 (J): A to. Spadłam z roweru.

 Naturalnie kłamałam. A raczej przeinaczyłam prawdę.

(C.W): Ly wiem, że kłamiesz. Co się stało?

 Jej wzrok wyrażał współczucie i przerażenie. Nienawidziłam tego uczucia, ale uznałam, że już jej powiem.

(J): To do nie do końca kłamstwo, tylko raczej zmieniona prawda. Bo ten idiota Robinson zepchnął mnie z klifu jak jechałam na rowerze no i klif był nisko i nic mi się w sumie nie stało, ale wkurzyłam się i przyjebałam mu w nos i szarpnął mnie i zrobił to.

 (D.M): Remus wie?

(J): Wie. Rodzice też. Nie byli źli, ale i tak uważam, że głupio zrobiłam.

(L.E): Tylko się broniłaś. Zasłużył sobie.

 (J): Lil on ma całą twarz posiniaczoną. Trafił na miesiąc do szpitala.

 (D M): Uuu to słabo, ale i tak uważam tak jak Lily.

Uniosłam kącik ust do góry. Był to jedyny uśmiech, jaki potrafiłam zrobić i ten złośliwy. Nigdy się nie śmiałam i nie szczerzyłam się, więc wszyscy już do tego przywykli.  Reszta podróży minęła nam na przyjemniejszych tematach. W końcu Lily poszła też do przedziału prefektów, a my z dziewczynami przebrałyśmy się w szaty. Gdy pociąg zahamował ruszyłyśmy do łódek i do WS. Gdy przydzielono pierwszorocznych do ich domów rozpoczęła się kolacja. Nie miałam nastroju i niewiele jadłam i stukałam widelcem o talerz.

(S.B): Kto Ci to zrobił, Lupin? Będę musiał mu wysłać gratulacje i podziękowania.
Wzrok znienawidzonego Gryfona spoczywał na mojej ranie na nadgarstku.

(J): Pieprz się, Black.

(S.B): Z Tobą chętnie.

~Zagubiony psiak~ |Syriusz Black [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz