Rozdział 6

1.1K 36 5
                                    

Biegłam pomiędzy alejkami, słysząc krzyk mojego brata. Opuściłam swój pokój i ujrzałam jak wilkołak gryzie w ramię Remusa. Z moich ust wydobył się przeraźliwy krzyk, rzuciłam krzesłem w wielkiego wilkołaka, który pod wpływem silnego uderzenia wypadł przez okno. Zatrzasnęłam za sobą drzwi pokoju brata i ze łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju kuląc się pod ścianą. Łzy bezwładnie ciekły mi po policzkach, a ja schowałam głowę w kolanach. Poczułam dłoń na ramieniu i głos krzyczący...

(R.L): Emily, obudź się! 

Nade mną znalazły się twarze Huncwotów i dziewczyn. 

Chciałam zapytać, co się stało, ale zanim zdążyłam zadać pytanie, Lily udzieliła mi odpowiedzi:

(L.E): Krzyczałaś i płakałaś przez sen. Nic Ci nie jest?

(J): Nie, to tylko koszmar. 

(D.M): Ostatnio często je miewasz. 

Spojrzałam tylko na Remusa, który od razu zrozumiał, o co chodzi. Poprosił, żeby wszyscy wyszli z dormitorium. A gdy tak się stało zapytał:

(R.L): Jak długo?

(J): Od ostatniej pełni. Nie wiem czemu. 

Przytuliłam się, wtedy do Remusa i zaczęłam płakać. On zaczął głaskać mnie po głowie i uspokajać. 

(J): Nic nawet nie mogłam zrobić. Tylko stałam tam, jakby nic się nie stało.

(R.L): Rozbicie krzesła na czyjejś głowie nazywasz niczym? 

Uśmiechnęłam się na te słowa.

(J): To i tak niewiele zmieniło. Oni wiedzą? 

(R.L): Tak. 

(J): Nie wydali Cię? 

(R.L): Nie. 

(J): Może faktycznie, co do nich się pomyliłam. Która godzina?

(R.L): 19⁵⁰. Idziesz na kolację do WS? 

(J): Idę.

Zwlokłam się wtedy z łóżka i ruszyłam do lustra. Wyglądałam strasznie. Miałam rozmyty makijaż, potargane włosy i wyglądałam chujowo. 

(J): Ale nie w tym stanie. Możesz już iść, zaraz będę. 

Wtedy mój brat wyszedł, a ja poczesałam włosy i zmyłam makijaż. Był dzisiaj piątek, więc mogłam pocieszyć się myślą, że przynajmniej jutro się wyśpię. Gdy weszłam do PW nikogo już nie było, więc ruszyłam do WS. Usiadłam obok dziewczyn.

(S.B): My się chyba nie znamy. Jestem Syriusz. Syriusz Black. 

(J): Black, idioto. To ja- Emily. Tak, TA Emily Lupin. 

Wszyscy na mnie spojrzeli z niedowierzaniem. 

(D.M): Wow, bez makijażu wyglądasz zupełnie inaczej. Co nie znaczy, że źle. 

(P.P): Popieram. 

(J): Nie podlizuj się, Pettigrew. 

Wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem, a twarz Petera nabrała odcienia buraka. Zdawałam sobie sprawę, że swoją charyzmą, wyglądem i pewnością siebie mogłam wprawić w zakłopotanie lub onieśmielić nie jednego. 

(L.E): Ale serio nawet bez makijażu jesteś śliczna. 

(J): No, że oni mnie podziwiają to jeszcze przeboleję.

Wymawiając to zdanie ręką pokazałam Huncwotów, po czym kontynuowałam: 

(J): No ale kto jak kto wy mnie widzicie codziennie rano. 

~Zagubiony psiak~ |Syriusz Black [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz