Rozdział 7

1K 35 5
                                    

Zbliżał już się grudzień, a tym samym Bal Bożonarodzeniowy. Siedziałam w PWG i przeglądałam książkę do eliksirów. PWG był prawie pusty, co zdarzało się niezwykle rzadko. Dor i Cas wyszły gdzieś i nie do końca wiem gdzie, Lily poszła do biblioteki i w sumie to mogłabym z nią iść, ale nie uśmiecha mi się po kilka razy biegać po schodach z wieży Gryffindoru do biblioteki, a Huncwoci poszli robić kolejny żart. Tak, więc siedzę na swoim ulubionym fotelu i uczę się do następnego zaliczenia z mojego ulubionego przedmiotu. Myślałam o tym, żeby po Hogwarcie zostać nauczycielką eliksirów i od 1 klasy to się nie zmieniło aż do teraz. Nagle słyszę trzask otwieranych drzwi i kieruję tam swój wzrok. Widzę zapłakaną Lily, a nigdy jej nie widziałam w takim stanie. Zaniepokojona podchodzę do niej i patrzę zmartwiona w jej oczy, na co ona wybucha płaczem. Od razu ją przytulam i gromię spojrzeniem ciekawskich Gryfonów, którzy jak na zawołanie wychodzą z PWG lub idą do dormitoriów. Siadam z przyjaciółką na kanapie i mocno ją do siebie przytulam. Po 10 minutach postanawiam zapytać:

(J): Powiesz mi, co się stało? 

Lily pociąga nosem i mówi drżącym głosem, cały czas płacząc:

(L.E): Severus.. On.. On.. On nazwał mnie... Głupią szlamą. 

(J): Co? Pożałuje tego. Ale czemu?

(L.E): Bo.. Wracałam z biblioteki i spotkałam go... Zapytałam czemu od początku roku mnie unika.. I on powiedział, że jeśli brakuje mi towarzystwa to, żebym poszła do Pottera albo do mojej głupiej przyjaciółeczki, czyli Ciebie. Powiedziałam mu, żeby... Żeby tak nie mówił o Tobie i wtedy... 

(J): Nazwał Cię tak?

(L.E): Tak.. 

(J): Lily.. To naprawdę wspaniałe, że mnie broniłaś i to doceniam, ale nie przejmuj się nim. Przyjaciele tak nie postępują, on nie jest wart Twoich łez. Już ja się z nim policzę. Za obrażanie mnie i mojej przyjaciółki. 

(L.E): Dziękuję, Emi. Na Ciebie zawsze mogę liczyć, jesteś kochana. 

Uśmiechnęłam się lekko na jej słowa i mocno ją przytuliłam. Nadal była roztrzęsiona. Do pokoju wpadli uradowani Huncwoci. 

(J.P): Evaaaaaaaans! Pójdziesz ze mną na bal?! 

Po chwili dopiero zorientował się, w jakim stanie jest dziewczyna. Podszedł do nas i zapytał:

(J.P): To przeze mnie? Ja nie chciałem, to były tylko żarty. To znaczy.. Chciałem się z tobą umówić, ale nie chciałem, żebyś płakała.

(L.E): To nie przez Ciebie. 

Nawet nie odwróciła się w jego kierunku. Najwidoczniej wstydziła się tego, w jakim jest stanie. Po chwili drżącym i zapłakanym tonem kontynuowała:

(L.E): To przez Severusa.. On.... On.. Nie. Ja nie mogę... 

(J): Ten idiota nazwał ją szlamą. 

W moim głosie dało się wyczuć zdenerwowanie na rzekomego przyjaciela mojej przyjaciółki i współczucie dla Lily. Miałam ochotę go udusić żywcem i rzucić na niego Cruciatusa. Huncwoci chyba mieli podobne myśli, co ja. 

(J.P): Zabiję go. Jak on w ogóle śmiał?! 

(J): To długa historia.. Ale najlepiej będzie, jak ona Ci ją opowie. 

Wtedy wstałam i miałam iść do dormitorium, kiedy zatrzymała mnie dłoń na nadgarstku. To była Lily. Zatrzymałam się i odwróciłam, a dziewczyna przytulając mnie powiedziała:

(L.E): Dziękuję. Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką mogłabym sobie wymarzyć. 

(J): Lily.. Ty zawsze możesz na mnie liczyć. Choćby się świat walił i palił to ja zawsze będę gotowa Cię wysłuchać. 

~Zagubiony psiak~ |Syriusz Black [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz