«nerd's head»

337 32 7
                                    






UWAGA: Wypowiedzi bohaterów w rozmowach przez wiadomości nie zawierają interpunkcji oraz nie mają konieczności używania wielkich liter.







Ciężko powiedzieć, jakim miejscem był Nowy Jork. Pełnym słońca i optymistycznych ludzi czy deszczowym, pełnym przestępców oraz nieokrzesanych jednostek? To chyba zależało od perspektywy i humoru obserwatora, a przynajmniej tak myślał Ned Leeds, oczekując przyjścia swojego najlepszego przyjaciela. Wszędzie roiło się od osób o nieodgadnionych minach, dzieci, które niepocieszone musiały podążać za swoimi rodzicami, zbuntowanych nastolatków, superbohaterów. A w tym wszystkim był on, mulat o kruczoczarnych włosach, pełnych policzkach oraz klockami Lego, które walały się po kieszeniach spodni.. Zdarzały się momenty, kiedy męczyła Edwarda monotonność życia, ale za chwilę miał dosyć ekscytujących, pełnych zgrozy przygód. Zatem ciężko było mu znaleźć ów złoty środek, mieszkając w Nowym Jorku. I mając przyjaciela, który potrafi na zawołanie wyrzucić pajęczyną z dłoni.

ned: Długo mam jeszcze czekać, stary?

peter: juz widze twój nerdowski leb nie ruszaj się z miejsca

Ned rozejrzał się wokoło, szukając wzrokiem roztrzepanej czupryny i niebieskiej koszuli, która była nieodłączną częścią garderoby Parkera. Podrapał się po przedramieniu. Nigdzie nie dostrzegał ów cech charakterystycznych, a w istocie, były one nadzwyczajnie jedyne w swoim rodzaju. Nim cokolwiek innego mogło przyjść mu do głowy, ktoś chwycił go za ramiona, a następnie wesoło podskoczył.

Tak, był to Peter. Taką skoczną kózkę Ned mógłby rozpoznać nawet na drugim końcu świata.

— Z tym „nerdowskim łbem" dałbyś sobie spokój. Moja babcia starała się jak mogła, żeby ładnie ściąć mi włosy — powiedział na powitanie Leeds, uśmiechając się ciepło. Zbił z szatynem żółwika oraz kilkanaście innych skomplikowanych chwytów powitalnych, a następnie uniósł brwi w geście zapytania. Parker miał na sobie zwykłą koszulkę z logo zespołu The Beatles. Taka zmiana nie była normalna, ponieważ Peter nigdy nie rozstawał się z koszulami. Edward chciał już zapytać o powód nagłej zmiany stylu, kiedy siedemnastolatek podsunął mu pod nos swój przedpotopowy telefon. Po przeczytaniu wiadomości, mulat otwarł usta ze zdziwienia oraz szoku, którego doznał.

Peter pokiwał jedynie głową na znak potwierdzenia zapisanych słów.

— Kiedy rozprawa?

Szatyn wzruszył ramionami.

— Nie mam pojęcia. Sprawa jest już od dawna rozpoczęta, ale nie wiem, kiedy mamy się wstawić do sądu. Kurator mówił coś o dwóch tygodniach. W każdym razie nic nie zrozumiałem z tego, co mówił — wyrzucił na jednym wdechu. Poczuł, że nagle ciężar, który dzierżył na barkach, zelżał i stał się nieco mniej uciążliwy.

Jednak uwadze Neda nie uszedł uśmiech na ustach przyjaciela. W istocie nie był tak duży, jak zakłopotanie i niezrozumienie, ale na tyle widoczny, że aż nieadekwatny do sytuacji. A Peter nigdy nie zachowywał się nieadekwatnie do sytuacji, nieważne czy była nienormalna, czy pokręcona. Orzechowooki wiedział, co robić, by pokazać twarz, a wszystko, o czym myślał, chował skrzętnie w swoim sercu. Zaś w tamtym momencie wydawałoby się, że każda emocja jest wypisana na twarzy tajemniczego Petera Parkera. W końcu można było czytać z niego, jak z otwartej księgi. Wszystkie uczucia wręcz wylewały się na zewnątrz. Począwszy od smutku, przechodząc przez rozgorączkowanie, kończąc na szczęściu. To ostatnie, mimo wszystko, było najbardziej widoczne, czego Edward nie rozumiał. Przecież lada dzień jego przyjaciel straci ostatnią osobę z rodziny. Czemu więc wydaje się tak beztroski, zadowolony?

flying without wings; peter parkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz