7.Wejdź Liam

498 25 1
                                    

Doncaster. Louis był tu ostatni raz z Harrym, kiedy przyjechali na urodziny bliźniaczek. Zazwyczaj to rodzina szatyna przyjeżdża do Londynu, gdzie wszyscy mają możliwość spotkania się. Anne jak i Jay dobrze się dogadywały od samego początku, grały jako przyjaciółki, więc Louis poprosił mamę i nie zdradzanie jego lokalizacji. Ta po czasie ustąpiła, dalej jednak uważając że jej syn nie powinien uciekać - bo to właśnie robi.
 
A Louis potrzebował odpocząć. Uwolnić myśli, pobyć trochę z siostrami, mamą i ojczymem. Musiał zastanowić się nad dalszym działaniem. Kochał Harry'ego, ale nie mógł tak dalej. Stracił dziecko jak i partnera, mimo iż jedno ciągle tu jest.
 
Majowa pogoda w Doncaster była naprawdę dobra. Świeciło słońce i było ciepło, co różniło się od najczęściej deszczowej pogody w samym Londynie. Louis uśmiechnął się na widok dobrze znanego mu domu, w którym spędził dzieciństwo. Wspominał głupkowate zabawy z siostrami, kiedy te były jeszcze małe. Teraz sam miał dwadzieścia cztery lata, Lottie osiemnaście, Fizzy szesnaście, a bliźniaczki dwanaście, więc takie zabawy zdarzały się wiele rzadziej, raz - przez tak częstą nieobecność Louisa w ich życiu, dwa - najmłodsze biorą sobie za priorytet odwzorowywanie starszych sióstr. Jedyna Phoebe, która dalej uwielbiała Louisa. I mimo iż Louis dla nich wszystkich był straszymy, kochającym bratem, Phoebe zawsze ceniła go najbardziej. Dlatego to właśnie ona pierwsza podbiegła do Louisa, kiedy ten wraz z mamą wszedł do domu.
 
-Louis! - zapiszczała dziewczynka, przytulając się do szatyna. Ten odłożył walizkę pod ścianę, obejmując siostrę. Po chwili w korytarzu pojawiła się również Daisy, podbiegając do rodzeństwa. Louis nie spodziewał się Fizzy w domu, tym bardziej Lottie, ale miłą niespodzianką było, kiedy dostrzegł siostry na kanapie w salonie.
 
-Cześć dziewczynki - uśmiechnął się szczerze. Miał nadzieję, że siostry poprawią mu humor.
 
-Gdzie jest Harry? - zapytała Daisy. Zawsze lubiła chłopaka swojego brata, dlatego zdziwiło ją kiedy brunet nie przyszedł.
 
Louis spiął się na to pytanie, niewiedząc co dokładnie powiedzieć. Ale on zawsze był prawdomówny, więc postawił na prawdę. Ale nie teraz.
 
-Harry jest zajęty, wiesz? - zagadał. - Potem powiem wam co ciekawego robi, dobrze?
 
Dziewczynki pokiwały głowami i odbiegły, zostawiając go samego. Jay przyglądała się tej scence z boku.
 
-Idź do swojego pokoju, zanieś walizkę, jeśli chcesz możesz odpocząć - powiedziała, kładąc dłoń na ramieniu syna.
 
-Dzięki mamuś.
 
-Louis? - zapytała Lottie, wchodząc w korytarz gdzie ci cały czas stali. - Nie spodziewałam się ciebie tutaj - zaśmiała się, podchodząc do niego i przytulając, co szatyn od razu odwzajemnił ściskając ją mocno.
 
-Też nie wiedziałam że przyjadę, ale zatrzymam się u was na jakiś czas - poinformowałem.
 
-Pokłóciliście się z Harrym? - zapytała zdezorientowana brakiem drugiego chłopaka.
 
-Potem wam opowiem dobrze?
 
-Dobrze, idź do Fizzy, błagała mamę by jechać z nią ale ona nic nie mówiła.
 
-Dobrze, tylko odniosę walizkę - rzekł, biorąc ją za rączkę i podnosząc. Po schodach wszedł na górę, kierując się do swojego starego pokoju. Nie zatrzymywał się w nim, odkładając tylko szybko walizkę i schodząc na dół, gdzie w salonie znalazł rodzinę. Przywitał się z ojczymem, po czym poprosił wszystkich do salonu. W końcu nikt nie wiedział co się dzieje, a każdy chciał wiedzieć.
 
-Cześć mała - zagadał od tyłu do Fizzy, która nie zauważyła go wcześniej. Ta odwróciła szybko głową, a widząc starszego brata rzuciła mu się na szyję.
 
-Tęskniłam - wyszeptała w jego ramię.
 
-Teraz będziesz mieć mnie dosyć - zaśmiał się. - Muszę wam coś powiedzieć - powiedział tym razem poważnie, a Fizzy odsunęła się od niego.
 
-Co się stało? - zainteresował się Mark, siadając na kanapie, gdzie i po chwili Louis znalazł swoje miejsce.
 
Opowiedział wszystko, dokładnie tak jak było. I jeśli płakał, nikt nie mógł go winić.
 
***
 
Wszystkie siostry szatyna zrozumiały dokładnie co się stało, więc często zaglądały do jego pokoju z namysłem wyciągnięcia go z domu. On jednak wolał zostać wśród czterech ścian, co sam uważał za mało słuszne. Minął już tydzień od wypadku, czwarty dzień od kiedy Louis zniknął i zabunkrował się w rodzinnym domu, a dokładniej w swoim starym pokoju. Od mamy, która miała kontakt z Anne, wiedział, że Harry ma się dobrze. Bardzo go to cieszyło, ale sprawiało też że chciał wrócić do niego. Nie mógł, nie chciał narazię tego robić, ale okropnie go ciągnęło. Wiedział że długo nie wytrzyma, ale starał się. Sam Harry pisał do Louisa, czy przyjdzie i gdzie się podziewa, ale wszystkie te wiadomości Louis ignorował, chcąc o tym nie myśleć.
 
A Harry? Co on myślał w tym momencie? Został sam. No nie całkowicie, bo wciąż miał przyjaciół i rodzinę, która zaczęła go codziennie odwiedzać. Jednak Harry'emu brakowało niebieskookiego szatyna, który opowiedział by mu o randkach, które razem mieli. To właśnie na tej części życia chciał się skupić, ale nie miał jak, kiedy szatyn znikł. Pytał Nialla, ale ten powiedział że o niczym nie wie. Pytał swoją mamę, ale ta powiedziała tylko że Louisa nie ma w domu, ponieważ sprawdzała, Jay nic nie mówiła, a ona nie pytała. Anne wiedziała. Mogła powiedzieć Harry'emu, bo ten i tak nie znalazł by domu rodzinnego szatyna, kiedy nie pamięta gdzie mieszka, a ona sama nie wie bo nigdy tam nie była. Harry'emu wcale nie podobała się chwila, gdzie obudził się bez szatyna u boku, a od lekarza usłyszał tylko tyle, że się wypisał. Myślał, że może wróci, odwiedzi go, ale przez ostatnie cztery dni szatyn ani razu nie postawił nogi w sali szpitalnej gdzie leżał chłopak. Jeszcze bardziej nie podobało mu się, kiedy szatyn nie odpisywał na wiadomości. Widział je, jest pewien, ponieważ informacja o odczytanej wiadomości znajduje się przy każdej z nich, ale na żadną nie odpisał. Rozumiał Louisa, stracił dziecko, stracił jakąś część życia, którą była pamięć Harry'ego a raczej on sam, ale nie chciał by szatyn od niego uciekał. Przecież to ciągle ja - mówił sobie. Spędził z szatynem jeden pieprzony dzień, a ten już zagościł w jego sercu. Czy to w ogóle możliwe? - pytał sam siebie. Ale odpowiedź zawsze brzmiała tak samo, tak, w końcu sam tego doświadczył.
 
Loczek
Louis, co się dzieje?

 
Odczytano
 
Loczek
Przecież widzę że odczytujesz.
 
Odczytano
 
Loczek
Lou, martwię się.
 
Odczytano
 
I mniej więcej tak to wyglądało.
 
Liam i Zayn również dobijali się do Louisa, kiedy tylko dowiedzili się od Harry'ego że ten nie odpisuje ani go nie odwiedza. Cóż, od nich też szatyn postanowił nie odbierać i nie odpisywać. Tyle tylko, że mulat wiedział gdzie Louis mieszka, więc już w niedziele do drzwi Tomlinsonów zapukali przyjaciele szatyna.
 
-Louis do cholery otwieraj, wiemy że jesteś w domu! - krzyczał Zayn, uderzając w drzwi pięścią. Rozmawiał z Jay, która na początku nie chciała przyznać gdzie jej syn się znajduje, ale Zayn już wtedy wiedział. Kobieta powiedziała że idą na niedzielny rodzinny obiad i spacer, a Louis zdecydował się nie iść. - Louis do cholery!
 
Szatyn słyszał przyjaciela już w swoim pokoju. Wyjrzał przez okno, gdzie dostrzegł samochód przyjaciół. Zajekurwabiście - pomyślał. Zszedł na dół, zatrzymując się przed drzwiami i wahając się czy otworzyć. Znał Zayna, on nie odpuści.
 
Otworzył gwałtownie drzwi, przez co prawie nie oberwał z pięści Zayna który szykował się by kolejny raz ,,zapukać". Ten jednak w porę się zatrzymał i zabrał rękę. Wyglądał na wkurzonego, jak nie wręcz wkurwionego, a stojący z tyłu Liam patrzył przepraszającym wzrokiem na Louisa.
 
-Jeszcze raz tam znikniesz, a ci nogi z dupy powyrywam - ostrzegł groźnie Zayn, przepychając się i bez zaproszenia wchodząc do domu, który i tak dobrze znał.
 
-Wejdź Liam - powiedział cicho Louis, zapraszając go ręką do środka, kiedy szatyn dalej stał na zewnątrz, przyglądając się kulturom jego chłopaka.
 
-Przepraszam Louis, próbowałem go powstrzymać, ale się uparł. Wszyscy wiemy że potrzebujesz czasu - posmutniał. Czyli Harry im powiedział.
 
-Spokojnie, myślę że już jest okej. A po za tym wiem jaki jest Zayn - uśmiechnął się, może tylko w połowie sztucznie, zamykając drzwi kiedy Liam wszedł. Louis zaprowadził go do salonu, zauważając że jego przyjaciel czuje się jak u siebie i wstawia już wodę na kawę. - Nam też zrób - poprosił, siadając naprzeciwko Liama.
 
Siedzieli w ciszy, do momentu aż Zayn nie wrócił z kawą dla nich. Mulat usiadł obok swojego chłopaka, przyglądając się z nienawiścią w oczach Louisowi.
 
-Wyjaśnisz? - zaczął.
 
-Przepraszam - powiedział Louis. - Musiałem pozbierać wszystkie myśli, uspokoić się - wyjaśnił, chociaż i tak wiedział, że ta odpowiedź nie zadowoli jego przyjaciela.
 
-Niall też chciał przyjechać, ale mama i siostra Harry'ego nie mogły dzisiaj przyjść do niego, a Horan nie chciał by ten był sam więc został - wyjaśnił. - Harry nie wie że tu jesteśmy.
 
-I niech tak zostanie.
 
-Co? Dlaczego? Odcinasz się od niego, od nas! Uciekłeś Louis, tak się nie robi. Został byś z nami i wiedziałbyś, że masz z nas zawsze wsparcie! - oburzył się Zayn. Liam przyglądał się im w ciszy.
 
-Przepraszam okej?! Ja naprawdę nie chciałem, myślałem że dam radę! Wiem że was mam, że mi zawsze pomożecie! Ale do jasnej cholery musiałem odpocząć - zdenerwował się.
 
-Louis, Zayn ma rację, mogłeś zostawić chociaż wiadomość - stwierdził Liam.
 
-Przepraszam - w oczach szatyna pojawiły się łzy.
 
-Nie przepraszaj, tylko nie rób tak więcej, dupku - rzekł mulat, podnoszą się z miejsca i siadając obok Louisa. Przytulił go, a Louis pozwolił sobie na wtulenie się w jego ciało.
 
-Ej, bo będę zazdrosny! - oburzył się ze śmiechem Liam, na co Louis i Zayn parsknęli śmiechem.
 
-To chodź tu - powiedział Louis. Liam podniósł się, dołączając do nich i przytulając się do dwóch ciał. - Dziękuje wam - wyszeptał, tym razem z już uśmiechem Louis.
 
-Przykro nam Lou, nie wiemy przez co przechodzisz, ale widzimy że Ci ciężko. Ale będzie lepiej, ułoży się, jakoś na pewno - spróbował Zayn, ale Louis wiedział swoje.
 
-Jest jak jest.

●●●

Kolejny któtki rozdział. Wszystkie są krótkie. Coż, mam nadzieje że się podoba.

Jakoś mi smutno kiedy pisze o Fizzy... <3

Komentujcie, prosze!

Jutro mam egzaminy próbne z Polskiego, trzymajcie za mnie kciuki!

Co powiecie na drugi rozdział dzisiaj?

When you forget | Larry KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz