17.Nie zostawiłbym Cię

560 28 2
                                    

Oto ,,zaginiony rozdział".
Przepraszam i miłego czytania<3

●●●

-Albo dobra, nie mów - zaśmiał się Harry, nie dając Louisowi nawet ostatecznie powiedzieć słowa. Jeśli to kiedyś zrobi, a jego pamięć nie wróci, będzie to dla niego pierwszy raz.
 
-Może i lepiej - podsumował szatyn, również się uśmiechając.
 
-A powiedz pięć słów, które Ci się kojarzą z naszym pierwszym razem? Może coś mi się przypomni - zaproponował. Harry powinien ćwiczyć swoją pamięć. Lekarz uważa że powinna ona wrócić, ale narazię nie idzie to jakoś olśniewająco dobrze.
 
-Okej. Więc... - zastanawiał się. Przypomniał sobie ten wyjazd, uśmiechając się pod nosem. -  Edale, rzeka, lasek, mróz i... miłość.
 
-Teraz musisz opowiedzieć - stwierdził Harry. - Zabrałem Cię do Edale? - dodał. Zachowywał się gdyby nie usłyszał ostatniego słowa Louisa, ale wiedział dobrze że to go nie ominie.
 
-Przyjechałeś pod mój akademik. O piątek rano - zaśmiał się - zadzwoniłeś że mam się błyskawicznie pakować i schodzić na dół. Okazało się że czekałeś na dole, również spakowany. Byliśmy razem dopiero niecały miesiąc, a ty postanowiłeś że wyjedziwmy na weekend. Zabrałeś mnie do Edale, był piękny domek piętrowy, cały z drewna, w jakimś lasku. Za domem płynęła rzeka. Wieczorem siedziałem na tarasie, przyszedłeś i kazałeś mi iść ubrać bluzę - znowu zaśmiał się, a łzy pojawiły się w kącikach oczu. - Zawsze o mnie dbałeś. Upierałem się wtedy że mi ciepło. Więc przewiesiłeś mnie sobie przez ramie a następnie wszedłeś do lodowatej wody - końcówkę mówił szybciej, specjalnie, by dać wrażenie złego i obojętnego za jednym razem.
 
-O boże - zaśmiał się Harry, a dźwięk ten był tak samo idealny dla Louisa, jak jego śmiech dla bruneta. - Śmieszny zbieg okoliczności - dodał, spoglądając na jezioro przed nimi, a Louis podnosząc głowę na niego zobaczyć ten złośliwy uśmieszek.
 
-Nawet. O. Tym. Kurwa - nie dokończył, ponieważ Harry podniósł się razem z nim, robiąc dokładnie to co wtedy - przewieszając go sobie przez ramię. -Harry! Puść mnie! Jestem ciężki a ty jesteś po operacji!
 
-Zapominasz, że była ona prawie dwa miesiące temu - zaśmiał się, udając że nie przeszkadza mu Louis walący w jego plecy, ani latające nogi przed jego oczami.
 
-Jesteś okropny.
 
-To od Ciebie podłapałem ten pomysł - zaśmiał się, jedną nogą ściągając buta ze stopy. Zaraz zrobił to z drugą, a potem mocno trzymając Louisa za uda, wolną rękę zrzucił jego buty.
 
-Harry, proszę nie!
 
-Za późno, słonko - zaśmiał się ponownie, wchodząc już do wody. Poprawił sobie Louisa, spuszczając go w dół, ale ten oplótł nogami jego biodra, ręce przerzucając przez szyję. I, o ironio, było tak jak kiedyś, więc pozwolił jednej łżle spłynąć po policzku. Harry chwycił go pod udami, by młodszy nie spadł. Po chwili usłyszał cichy pisk Louisa, świadczący o tym że woda dosięgła i jego.
 
-Nie znoszę Cię - skulił się, przytulając do Harry'ego jak za dawnych czasów.
 
-Oh, nie kłam - oburzył się. - Dobrze wiemy że mnie kochasz.
 
I Louis zamarł. Harry zresztą też, kiedy zdał sobie sprawę z wypowiedzianych słów.
 
-Przepraszam, nie powinn...
 
-Wiesz że tej nocy powiedzieliśmy to sobie? - zapytał, patrząc głęboko w jego oczy. Harry zatrzymał się, a woda sięgała mu już do połowy pleców. - Prawie pięć lat temu.
 
-Przepraszam, Lou. Chciałbym to naprawić.
 
-Ale nie zrobisz tego, nie masz na to wpływu.
 
-Właściwie... lekarz uważa że mógłbym wybrać się na terapię... powypadkową, oraz taką by skłonić pamięć do powrotu. Była by ona ćwiczona i tym podobne. Zgodziłem się...
 
-Zostawisz mnie? - zapytał ze słyszalną słabością w głosie.
 
-Za miesiąc. Na miesiąc - odpowiedział. Nie chciał zostawiać Louisa samego, ale jeszcze mocniej chciał by te wspomnienia wróciły. Bał się tego, oczywiście że tak, nie wiedział jak przez to przejdzie. Ale wiedział jedno. Louis jest niesamowity, a Harry jest w stanie zakochać się drugi raz. Wspomnienia mają tylko mu pomóc. Im. -Zostawię Ci samochód, mieszkanie, masz stałą prace i idzie Ci w niej niesamowicie. Będę miał tam ograniczony kontakt, do dwóch rozmów na tydzień.
 
Louis przytaknął głową, przytulając się do dalej trzymającego go bruneta. - Nie chcę byś mnie zostawiał.
 
-Wrócę. A robię to dla siebie, dla Ciebie, a przede wszystkim dla nas. Jeśli pamięć wróci do tego czasu, nie pojadę, ale lekarz wątpi by to się stało. Nie straciłem pamięci na zawsze, ani na wiele lat, ona powinna wrócić jakiś czas temu. Lekarz myślal że wróci jeszcze w czasie mojego pobytu w szpitalu, ale tak się nie stało. Gemma mi kiedyś powiedziała prześmiewczo, że znając mnie znowu się w tobie zakocham - zaśmiał się, lecz mówił poważnie. - I skubana miała rację.
 
-Ty... ty... - Louis wyprostował się, patrząc na Harry'ego. Robiło się powoli ciemno, a słońce zachodzące za laskiem odbiajało się w tafli jeziora, tym samym dając niesamowity blask zielonym oczom Harry'ego.
 
-Nie, jeszcze nie, ale jesteśmy na dobrej drodze - uśmiechnął się. - Byłbym takim głupcem, skończonym idiotą, dając Ci odejść. Daj mi czas, dobrze?
 
- Jezu, tak, tak, oczywiście - uśmiechnął się, zapominając jak się oddycha. Są na dobrej drodze.
 
-Lou? - zapytał nagle, patrząc głęboko w jego niebieskie oczy. Miały cudowny odcień i zdecydowanie były jedną z rzeczy, które Harry wcześniej pokochał od razu, a teraz zauważał. Błękit, cudowny odcień czystego nieba lub spokojnego oceanu. Mógł odnaleźć w nich spokój, ale i rozrywkę, smutek, ale i miłość, a mimo to potrafił odczytać z nich... po prostu Louisa. Nie tylko oczy miał piękne. Mały, zadarty nosek, grzywka opadająca na czoło i wąskie usta. Rumieńce, które pojawiły się na jego policzkach po intensywnym wzroku, oraz mały uśmiech. Harry uwielbiał kiedy stawał się on jeszcze większy, a przy jego oczach pojawiały się kurze łapki. Nie wiedział, czy jest coś bardziej uroczego od szatyna.
 
-Tak? - zapytał, lekko zdezorientowany. Spojrzał na twarz bruneta, który w tym samym momencie zjechał na usta błękitnookiego. Louis nawet jeśli nie chciał, zrobił to samo, obserwując jak pulchne i różowe usta zbliżają się do tych jego.
 
W końcu oboje przymknęli oczy, czując swoje wargi wzajemnie na sobie. Louis nie sprzeciwiał się, boże, on tak bardzo tego chciał. Był jednak ostrożny, kiedy Harry zrobił pierwszy ruch, a Louis od razu go oddał. Szatyn tak strasznie kochał ich pocałunki, każdy dotyk i każde spojrzenie jakie sobie poświęcali. Miał nadzieje że Harry tak samo to pokocha.
 
Brunet był pod wrażeniem tego, jak bardzo ich usta do siebie pasowały. Jednocześnie wydało mu się to nowe, ale i też tak strasznie znajome, bezpieczne i... domowe? Czuł się przy Louisie jak w domu, którym również był dla szatyna. Jeden pocałunek, który nie był szybki ani nie chlujny niczym wyrwany z imprez, a był on wolny, delikatny i dokładny. Jeden pocałunek, który sprawił że jego głowa zaczęła boleć od nadmiaru myśli i emocji, ale był to dobry bul. Kojący i po prostu dobry.
 
Oderwali się od siebie po chwili, obierając swoje czoła o siebie. Louis pamiętał, co stało się po tym jak Harry wpakował ich do rzeki tamtej pamiętnej nocy. Wiedział, że tym razem się to tak sie nie skończy, ale naprawdę się tym cieszył. Brakowało mu widoku tatuażów Harry'ego czy jego nagiej klatki, ale nie zamierzał narzekać na to co już ma. Ogromnie cieszył się z tego co jest tu i teraz.
 
-Tęskniłem za tym - wyszeptał.
 
A Harry tak bardzo chciał odpowiedzieć 'ja też'.
 
-Trzęsiesz się, wracajmy do ognia - powiedział zamiast tego, chwytając mocniej mniejszego, który wtulił się w niego i ruszył ku brzegu.
 
 
***
 
Zjedli razem kiełbaski z ogniska, wcześniej wyciągnięte z przenośnej lodówki. Napili się wina, które Harry wyciągnął oraz usiedli razem na tyle Pikapa wśród poduszek i kocy. Włączyli zaginioną część Szybkich i wściekłych 7, ponieważ nie załapali się do kina, a Harry magicznie znalazł ten film w Internecie. Louis już to znał, ale nie odezwał się słowem. Na końcu oboje płakali, wzruszeni poprzez lecącą na końcu piosenkę. Na dworze od dłuższego czasu było już ciemno, ale to nie powstrzymało ich by puścić jeszcze jeden film.
 
-Powiesz mi jak to zrobiłeś? - zapytał w końcu Louis. Leżał przytulony do boku Harry'ego, co jakiś czas rozmawiając w tle grającego laptopa.
 
-Co masz na myśli? - dopytał, bawiąc się pasemkiem włosów szatyna.
 
-No to - pokazał ręką dookoła nich. - Jak to zrobiłeś?
 
-Jak już mówiłem, miałem pomocników - uśmiechnął się. - Kiedy byliśmy u firmie, podałem Barbarze rzeczy, które kupiłem. Ona wyrwała się z pracy i przyjechali tu razem z Zaynem, Liamem i Niallem. Ale pisali do mnie co chwilę, na przykład czy poduszka jest po dobrej stronie - zaśmiał się, w czym młodszy mu dorównał.
 
-Długo to planowałeś?
 
-Od kiedy Liam i Zayn u nas byli.
 
-Cieszę się że to zrobiłeś - spojrzał na niego, dłonią jadąc w górę aż do szczenki bruneta.
 
-Ja też - uśmiechnął się, pochylając by pocałować szatyna w czoło. - Bardzo.
 
-Tęskniłem za tym - przyznał. - Za każdym razem. Brakuje mi tego.
 
-Wiem. Widzę to...
 
-Ale będzie dobrze - uśmiechnął się smutno.
 
-Będzie - zapewnił, roztrzepując włosy Louisa.
 
-Jak... jakbym urodził... został byś, prawda? - zapytał po chwili.
 
-Jezu, Lou - podniósł się, spotykając zaszklony wzrok Louisa na sobie. - Oczywiście że był został - przyciągnął go do siebie i przytulił. - Nawet nie rozważałbym czegoś innego.
 
-Dziękuje.
 
-Nie dziękuj skarbie - pogłaskał go po plecach, tuląc mocno do siebie. Prawdopodobnie Louis mógł zacząć się dusić przez mocny uścisk. -Nie wiem, czy powinniśmy tu nocować - stwierdził, kiedy szatyn się odsunął. Było już po 23, a oni musieli jeszcze wrócić.
 
-Tak, powinniśmy wracać - przetarł policzki, pociągając ostatni raz nosem i próbując wrócić do stałej wersji siebie.
 
Harry widząc to, podłożył dwa palce pod brodę mniejszego i podniósł ją do góry, by ich spojrzenie się skrzyżowało. Uśmiechnął się czule, zanim zbliżył się do niego i pocałował.
 
-Nie zostawiłbym Cię, tak? - powiedział gdy się odsunął. - I nie zamierzam zostawiać. Nie lubię kiedy płaczesz - potarł jego policzek kciukiem.
 
-Zbierajmy się - uśmiechnął się słabo. - Nie lubię prowadzić nocą.
 
On chyba sobie jaja robi? - pomyślał Harry.
 
-Oj nie myśl, że to ty prowadzisz - podniósł się - ja jadę, a ty grzecznie siedzisz obok.
 
-Ale...
 
-Louis, czuje się dobrze - rzekł, przerywając mu. - Mogę jechać.
 
-No dobrze - poddał się po chwili.
 
Zebrali wszystkie rzeczy na tył samochodu, sprawdzając czy ognisko się nie zapali, po czym wyjechali najpierw z polanki, a potem z lasu. Louis całą drogę przyglądał się Harry'emu. Uwielbiał kiedy ten prowadził, i może brzmi to nadzwyczaj dziwnie, ale brunet wyglądał wtedy seksownie. Harry miał podobne zdanie o szatynie. Taki drobny za kierownicą, ale i cholernie pociągający. Po miesiącu jednak to Harry zdecydowanie wolał prowadzić.
 
-A mówiłem, że nie puszcze Cię już za kółko - powiedział nagle, samemu tego nie kontrolując.
 
-Rozumiem, że zmieniłeś zdanie - zaśmiał się cicho, obserwując cały czas drogę. Louis mimo ciemności, mógł zobaczyć w wyobraźni pojawiający się dołeczek na twarzy starszego.
 
-Nie podoba mi się to, ale nic z tym nie zrobię. Zawsze byłeś uparty - odparł.
 
 
***
 
Podjechali pod dom, zbierając wszystko w dwie torby z Pikapa i podreptali do swojego mieszkania. Dochodziła już północ, kiedy postanowili wziąć prysznic. Najpierw poszedł Louis, siedząc w łazience 30 minut. Harry podejrzewał że młodszy pękł i płakał, ale nie chciał rozmawiać z nim o tym akurat w tej chwili. Zamiast tego miał lepszy pomysł.
 
Zaraz po Louisie, Harry wskoczył pod prysznic. Zajęło mu to 10 minut, kiedy wyszedł z łazienki i poszedł do sypialni szatyna. Chciał na początku powiedzieć zwykle 'dobranoc', ale otwierając drzwi do ciemnego pomieszczenia - w którym jedyne światło dochodziło z niezasłoniętego ona - coś go kopnęło. Podszedł do Louisa, leżącego tyłem do wejścia i wgramolił się na łóżko obok niego. Wsunął się pod kołdrę, wywierając do pleców szatyna. Poczuł jak jego mięśnie się spinają, zapewne na niespodziewany dotyk.
 
-To tylko ja - szepnął do jego ucha, przekładając jedną rękę przez jego talię i kładąc dłoń na jego brzuchu, głaszcząc go delikatnie.
 
 Louis uspokoił się, słysząc głos bruneta. Nie on kontrolował tym, że spinał się pod jakimkolwiek dotykiem. Winił Nicka, którego pamięta do teraz. Niespodziewane dotykanie go przypominało mu to nie miłego wspomnienia, na myśl którego miał ochotę płakać. Usłyszał za to głos Harry'ego, potem poczuł jego zapach, który szatyn rozpozna wszędzie, a następnie dłoń na jego brzuchu. To przypomniało mu o maleństwie, które mieli mieć. Położył swoją dłoń na tej Harry'ego, łącząc ich palce, a następnie wtulił się placami w jego klatkę.
 
-Dobranoc H.
 
-Dobranoc Lou.

When you forget | Larry KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz