18.Motyle

470 27 2
                                    

Miłego czytania!

●●●

Harry dałby wiele, by budzić się z szatynem u boku za każdym razem. Miał to szczęście, że przez ostatnie dni oboje przystanęli na częstych pocałunkach, przytulasach, oraz wspólnym spaniu, przez co jego drobne marzenie spełniało się. Zabrał Louisa również na drugą randkę, którą zorganizował w... schronisku. Tak. Harry wpadł na pomysł, by podjechać do schroniska i spędzić cały dzień ze zwierzątkami. Tego dnia, na pożegnanie Louis płakał, ponieważ nie mógł przygarnąć ich wszystkich, tylko musiał zostawić. Obiecał kierowniczce schroniska, że kiedy zarobi już pierwsze właściwe pieniądze za książkę (która szła mu świetnie, a wydawnictwo było w niebie), wspomoże finansowo jej ośrodek dla zwierząt. Louis uznał tą randkę za nietypową, ale wyjątkową. Podobało mu się, nawet bardzo, co Harry uznał za sukces.  Nie mógł napatrzeć się na szczęśliwego i uśmiechniętego chłopaka na siedzeniu obok niego, kiedy wracali. Louis prowadził, więc Harry mógł wpatrywać się w młodszego całą drogę. Szatyn czując na sobie wzrok Harry'ego, rumienił się uroczo, co tylko sprawiało iż Harry był jeszcze bardziej zadowolony i dumny. Było im razem na prawdę dobrze, co cieszyło niezmiernie ich, jak i ich przyjaciół. Uważali oni, że wspaniale jest zobaczyć ich znowu razem. I cóż, nawet jeśli nie byli oficjalnie znowu parą, nie poprawiali przyjaciół. Siedzieli przytuleni, całowali się, nie raz trzymali za ręce, więc nic dziwnego iż Niall, Barbara, Liam czy Zayn uznali ich znowu za parę.
 
Louis czuł się z tym wszystkim wspaniale. Nie naciskał na Harry'ego pod żadnym względem, wszystko działo się samo. Nie kontrolowali tego, jak złapali się za ręce po raz pierwszy, idąc do kawiarni w której mieli spotkać się z przyjaciółmi, czy tego, jak Harry całował Louisa za każdym razem kiedy ten wychodził.
 
Bo cóż, Harry dalej siedział w domu. Miał nadzieję, że terapia do której powoli się zbliżają, pomoże mu. Liczył na to, że przypomni sobie zawód w jakim pracuje, by wrócić do prowadzenia swojej firmy. W innym przypadku, będzie musiał wrócić na studia jako dwudziestopięciolatek. Nie było by z tym problemu, gdyby nie to, że Harry czuł by się tam zbyt sam i zbyt staro.
 
Wracając do Louisa. Prawdopodobnie znów wszystko szło zbyt szybko w ich kierunku. Nikt jednak nie stawiał im w tym przeszkód. Louis miał chwile, gdzie zapominał że to wszystko się stało. Że Harry miał wypadek, w którym stracił pamięć, że on sam poronił, mając wcześniej pod serduszkiem ich dziecko. Że uciekł, zostawiając bruneta samego, i że przez jakiś czas nie byli nawet razem, a nawet dalej nie są. Zatracał się wtedy w tym co jest i co ma. Ale potem wszystko wracało. Wtedy patrzył na Harry'ego, który zawsze był gdzieś obok i uśmiechał się pod nosem, wiedząc że to jeszcze nie jest ich koniec.
 
Ich rodziny wiedziały, że chłopcy znowu patrzą na siebie tym wzrokiem, ale nie mówili nic, widząc ich razem. Dwójka mężczyzn dziękowała za to w głębi serca, ponieważ nie musieli wtedy odpowiadać na pytania, których temat nawet sami nie poruszyli. Anne odwiedziła ich parę dni po ich pierwszej randce, odbierając od nich samochód. Przyjechała wraz z Gemmą i Robinem, więc pozwolili sobie na wspólny obiad, po którym rodzina Harry'ego wracała już do Holmes Champel. Gemma strasznie wyściskała Louisa, ponieważ nie widzieli się od dnia wypadku Harry'ego. Ponieważ rodzina starszego wiedziała o poronieniu, Louisa nie zdziwił temat tego, iż Gemma była by wspaniałą ciocią i czeka na kolejną okazję. Było to nawet zabawne, ale Harry skarcił ją za drążenie takiego tematu. Louis uspokoił go, mówiąc że 'wszystko w porządku' po czym wrócili do obiadu.
 
Jay, Mark oraz dziewczynki odwiedzili Harry'ego i Louisa tydzień temu. Lottie, Fizzy jak i bliźniaczki bardzo ucieszyły się na widok Harry'ego. Wcześniej Louis rozmawiał z nimi, mówiąc że Harry ma się już wspaniale, ale to nie sprawiło że nie zapytały jak on się czuje. Od samego początku bardzo lubiły Harry'ego. Dla nich, jak i dla całych Tomlinsonów Harry był już członkiem rodziny. Nawet Mark uradował się na widok Harry'ego, ale tym razem powstrzymywał się z żartami o tym, kiedy będzie już oficjalnym teściem Harry'ego. Jay ucałowała i wyściskała bruneta rzeczywiście jak własnego syna, co wcale nie zdziwiło nikogo w mieszkaniu. Louis został poproszony przez bliźniaczki i lody, więc wybrali się wszyscy razem do lodziarni, w której zazwyczaj zamawiali. Było by z tym wszystko okej, gdyby to nie Harry złożył taką propozycję. Widząc znane logo, coś zaświeciło się w jego umyśle. Może nawet i Lou zauważył zamyślonego Harry'ego, ale szatynowi wypadł z głowy najwyraźniej fakt, iż do tej lodziarni chodzili zazwyczaj właśnie z bliźniaczkami. Było to już dla niego na tyle zwyczajne, że nie zwrócił na to uwagi. A Harry nie miał mu tego za złe. Rozumiał że młodszy musi mieć tak na prawdę papkę z mózgu po wcześniejszych wydarzeniach oraz aktualnym stanie ich sytuacji.
 
Louis nie zadawał już nawet pytania ,,pamiętasz?”. Cieszyło to nawet Harry'ego, widząc że Louis nie przejmuje już tego tak bardzo do siebie. Widział, że szatyn idzie dalej i nie poddaje się. Harry zatrudnił się w piekarni, chcąc jednak coś zarabiać. Jego firma działała sprawnie pod okiem Barbary, więc nie musiał się on przejmować wypłatą pracowników.
 
-Louis, wszystko w porządku? - zapytał Harry przez drzwi łazienkowe, kiedy szatyn nie wychodził z pomieszczenia już dłuższą chwilę.
 
-Tak!
 
-Pośpiesz się, spóźnimy się! Chcę zobaczyć okładkę twojej książki!
 
-Już idę, no - otworzył drzwi, pokazując się Harry'emu.
 
-Czemu stroisz się tak na zwykłą oceną okładki? - zapytał.
 
-To zwykła koszula H, nie przesadzaj - powiedział tylko, mijając go. Został jednak zatrzymany przez rękę Harry'ego.
 
-Hola hola - powiedział, spoglądając na szatyna. - Pięknie wyglądasz - powiedział, całując go krótko w usta.
 
-Dziękuje - odpowiedział z uśmiechem. Oddalił się, w momencie kiedy Harry go puścił i sam wszedł do łazienki szykując się.
 
Wyszedł z niej po chwili, stając Louisa ubierającego już buty. Podszedł do niego, samemu zakładając je na stopy, po czym pokierowali się ku wyjściu. Zamknęli mieszkanie, wychodząc przed blok i wsiadając do samochodu z Harrym za kierownicą.
 
-Denerwujesz się? - bardziej stwierdził niż zapytał.
 
-A nie powinienem? Zayn projektował ze mną tą okładkę. Jest dla mnie bardzo ważna. Na dodatek za tydzień wyjeżdżasz, a ja zostanę sam.
 
-Nie będziesz sam - poprawił go Harry, skupiając się na drodze. - Będę dzwonił, tak?
 
-Tak...
 
-A teraz głowa do góry, zaraz zobaczymy okładkę! Jestem ciekawy co wymyśliłeś - stwierdził z podekscytowaniem.
 
-Jak wrócisz, książka zostanie wydana.
 
-Serio?! - zapytał zdziwiony, spoglądając szybko na Louisa który przytaknął. - Boże, wspaniale, tak się cieszę. Jestem taki z Ciebie dumny Lou - sięgnął dłonią na jego kolano, na którym oboje złączyli swoje dłonie, splatając przy tym palce.
 
***
 
Okładka była taka, jaką Louis planował. Szare tło, z plamkami rozmazanymi białego oraz ciemniejszego szarego, z niebieskimi motylami, dające wrażenie jakby odlatywały w głąb książki. Do tego tytuł książki, oraz wypisany jej autor. Była już praktycznie gotowa, ale Louisowi zbyt bardzo zależało by Harry był na premierze. W świecie czytelników pojawił się już temat nijakiego Louisa Tomlinsona, który wydaje za miesiąc nową książkę. Wiele osób była ciekawa nowego autora, a wydawnictwo zapewniało Louisa że ,,to się sprzeda, jest genialne".
 
-Lou, porozmawiamy? - zapytał nagle Harry. Szatyn siedział na kanapie w ich salonie, przeskakując pilotem po kanałach. Harry przysiadł obok niego, na co Louis spojrzał na niego ciepłym wzrokiem i przysunął się do niego, by wtulić się trochę w jego ciało. Harry objął go, ciesząc się bliskością szatyna.
 
-Pewnie.
 
-Za tydzień wyjeżdżam...
 
-Wiem - posmutniał. - Nie zapomnij o mnie.
 
-Lou - zaśmiał się cicho Harry - Jesteś głupkiem wiesz? Nie zapomnę o Tobie.
 
-Raz już to zrobiłeś...
 
-To się nie powtórzy, tak? Jadę tam by to naprawić, słońce.
 
Louis uśmiechnął się delikatnie na słodkie przezwisko. - Jak ja bez Ciebie wytrzymam?
 
-Będzie Niall, Zayn, Liam, Barbara - zaczął wymieniać - moja mama i siostra Cię odwiedzą. Twoja rodzina też. Nie będziesz sam. Będę dzwonił, codziennie, jasne?
 
-Jesteś pewny że będziesz mógł?
 
-Będzie tam telefon, nawet jeśli zabiorą mój.
 
-Dobrze. Hazz?
 
-Tak, Lou? - zapytał, spoglądając na szatyna który oparł się głową o jego ramię.
 
-Co jeśli pamięć Ci nie wróci?
 
Harry znał na to odpowiedź. Bardzo dobrze.
 
-Zakochałbym się w Tobie jeszcze raz - odpowiedział, składając pocałunek na jego czole, potem na nosie, a widząc że Louis się uśmiecha, pocałował go w usta.
 
A może już to zrobiłem? - pomyślał tylko.

When you forget | Larry KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz