Rozdział 3.

320 15 2
                                    

Obudziłem się w piwnicy. Byłem związany za ręce, które były w górze. Moje stopy dotykały podłogi (lepsze było to, niż wiszenie pod sufitem nie dotykając podłogi). Nie miałem na sobie koszulki. Jak oni w ogóle śmieli mnie dotykać! Ja na pewno nie dałem im pozwolenia! Na brzuchu miałem poprzyczepiane jakieś dziwne krążki z długimi kabelkami, które sięgały do jakiegoś urządzenia daleko ode mnie. Nie wiedziałem po co to było. Nagle usłyszałem kroki za drzwiami, i wszedł ten niebiesko - ognisty, kulkowy, ten z bramą no i oczywiście głupi rękowiec! No bo oczywiście jak mogło go zabraknąć!

Czego? - warknąłem na nich

Dużo złego - odpowiedział uśmiechając się. Żałosne! Nawet nie potrafią zachować powagi!

Po co mi to? - kiwnąłem głową na kable - lepiej mi nic nie wstrzykujcie bo inaczej-

Bo inaczej co? Nic nie możesz zrobić jesteś unieruchomiony. Nie możesz używać swojego daru - odpowiedział mi ten od ognia. Jak oni go nazywali? Dobi?

Spokojnie Dabi - Ah! Więc tak się nazywa - nie marnuj sił. Będziesz jej potrzebować - rękowiec dziwnie się uśmiechną. Zresztą nie tylko on. Miałem złe przeczucia więc powiedziałem:

Co ty pieprzysz? I powiedzcie w końcu po co ten sprzęt!

A po to - odezwał się po raz pierwszy ten z bramą, podszedł do dziwnego urządzenia i klikną czerwony przycisk. Gdy tylko jego palec dotknął przycisku, ja poczułem niewyobrażalny ból! Ból był tak silny, że nie miałem siły nic powiedzieć. Jęknąłem tylko raz a zaraz potem, ból ustał. Ciężko mi było oddychać. Starałem się nie patrzeć na złoczyńców, zresztą i tak nie dałem rady podnieść głowy. Gdybym nie był przywiązany, to na pewno bym spadłbym na ziemie.

Podobało ci się? - powiedział wtedy rękowiec. Nie odpowiedziałm mu. Po prostu nie miałem siły. Tylko głośno oddychałem. Brakowało mi powietrza, ciężko mi się oddychało. Gdy tylko uspokoiłem się, i stanąłem na nogach podszedł do mnie Dabi. Obok stał ten od bram. Rekowiec coś mruknął do kulkowca i sobie poszedł. Na twarzy tej trójki malował się ohydny uśmiech.

Nie martw się Bakugou - powiedział Dabi - to, że tobie się nie spodoba, nie znaczy, że nam też.

Myślę, że będzie wręcz przeciwnie - dodał kulkowiec.

Co ty pieprzy - nie zdążyłem dokończyć bo ognisty zamknął  mi buzie pocałunkiem. Nie podobało mi się to. Kulkowiec i brama zaczeli mnie dotykać po bokach. Potem odwiązali mnie, zdjeli mi te elektroniczne urządzenia i przewrócili na podłogę. O mało co nie zemdlałem, bo znowu walnąłem się w swoją krwawiąc głowę. Tam ci trzej już usiedli obok mnie. Jeden powoli zdjął mi spodnie. Do oczu wleciały mi łzy, nie mające nic wspólnego z moją głową. Zacząłem krzyczeć. Walnąłem jednego z nich w głowę co spowodowało puszczenie mnie. Szybko wstałem i podbiegłem do drzwi. Jednak one były zamknięte. Tamci wolno do mnie podeszli. Znowu zacząłem krzyczeć. Wtedy zatkali mi usta jakąś chustą. Odciągneli mnie od drzwi i znowu wylądowałem na podłodze, tym razem w samych bokserkach. Potem tylko płakałem. Próbowałem się wyrwać ale skończyło się ty, że związali mi ręce. Mówili mi coś do ucha. Obrażali mnie, a raczej komplementowali komplementami które w ogóle mi się nie podobały, głównie na temat ciała. Tydzień później udało mi się uciec. Gdy po raz tysięczny skończyli się na demną znęcać brama otworzyła portal. Ja udawałem, że zemdlałem. Z portalu wyszła blondyna mówiąc coś o obrabowanym sklepie. Więc wykorzystałem chwilę nieuwagi, i przeskoczyłem przez portal. Znalazłem się w sklepie w spodniach. Stałem obok kasjerki, która od razy mnie rozpoznała i mi pomogła. Jestem jej bardzo wdzięczny. Na miejscu pojawił się jakiś miejscowy bohater, i zdążyłem tylko usłyszeć:

I TAK CIĘ ZNAJDZIEMY, NIE UKRYJESZ SIĘ!!

Wiedziałem, że to było do mnie. I to tylko iwyłącznie do mnie. Potem padłem na ziemię. Obudziłem się w łóżku szpitalnym. Obok mnie stała dobrze znajoma Recorvery Girl.


Z powrotem do teraźniejszości

Todoroki Pov:

Zachowanie tego chłopaka było dziwne. Co mogło zmienić tego aroganckiego, wulgarnego i wiecznie dumnego Bakugou. Z myśleń wyrwało mnie pytanie Midyorii:

Todoroki - kun w jakiej dyscyplinie chcesz startować?

Eeeee- zająknąłem się - hokej na lodzie - zdecydowałem się.

Ale jeśli chcemy wygrać to musimy mieć Bakugou. Kirishima idziesz ze mną? - zapytałem się Kirishimę tylko dlatego, że jest przyjacielem Bakugou. O ile ten chłopak ma przyjaciół.

Czerwonowłosy wstał i podszedł ze mną pod pokój chłopaka. Nic nie usłyszeliśmy. Zapukaliśmy ale nie dostaliśmy odpowiedzi. Weszliśmy do niego. Sam właściciel pokoju spał. Na oko śnił mu się koszmar. Strasznie się wiercił i mówił w kółko:


Kirishima Pov:

"NIE!! ZOSTAWCIE MNIE!! BŁAGAM!!!" - te słowa mówił przez sen Bakugou, gdy weszliśmy z Todorokim do jego pokoju. Byłem przerażony. I nie tylko ja. Todoroki był tak samo biały jak ja. I też drżał. Nie rozumieliśmy niczego. Do kogo on wciąż mówił? To było dobre pytanie, nad którym się głowiłem. Todoroki dał mi znak głową, że lepiej będzie jak wyjdziemy. Mówiąc szczerze nie marzyłem w tamtej chwili o niczym innym. Szybko wyszliśmy z pokoju. Szliśmy potem w milczeniu do salonu.

Hej Todoroki, nie mówmy o tym nikomu. Tak będzie lepiej - powiedziałem po chwili milczenia.

Taak, też tak uważam. Też tak uważam - powtórzył się ogień i lód. No cóż kompletnie nie rozumiem tego chłopaka. Zresztą nie rozumiem tylko go. No i może w sumie Tokoyamiego.

No i jeszcze Bakugou...

Tego chłopaka najbardziej nie rozumiem!!


Ufff Nareszcie skończyła. 1000000 RAZY MI SIĘ TO USUWAŁO!!!!!! GRRR!!! Przynajmnie już jest lepiej. Mam nadzieje, że nie jest najgorsze!!

Hope you enjoy!!

Nie zawsze jest dobrze  [TodoKiriBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz