Rozdział 11- Kłótnia

167 12 1
                                    

Perspektywa Harry'ego:

Gdy wróciłem od Cedrica i stałem przed portretem Grubej Damy zorientowałem się, że mam całe czerwone oczy od płaczu i jak Hermiona mnie zobaczy w takim stanie to nie da mi żyć dopóki jej nie powiem co się stało. Rzuciłem na siebie zaklęcie maskujące i wszedłem do pokoju wspólnego. Byłem zdziwiony, w salonie byli tylko Ron i Hermiona a przecież nie było jakos strasznie późno.

- Harry gdzieś ty był? Przecież zaraz cisza nocna. Martwiliśmy się o ciebie- powiedziała brunetka troskliwym tonem za nich dwoje, natomiast rudzielec wyglądał na obrażonego i złego.

- A tobie co się stało Ron?- spytałem się go a on najwyraźniej w świecie mnie ignorował- dobra, nie chcesz to nie mów- dopowiedziała Hermiona i udaliśmy się do dormitorii. Chciałem porozmawiać z przyjacielem ale on mnie zbywał. Poszedłem pod prysznic, umyłem zęby, przebrałem się w piżamę i rzuciłem się na łóżko i zasnąłem po chwili.

Gdy się obudziłem, wykonałem poranną rutynę i zszedłem do pokoju wspólnego czekała tam tylko Hermiona, bez Rona jak to było do tej pory.

- A gdzie Ron?- spytałem schodząc schodami

- Poszedł sam na śniadanie mówiąc, że ma coś do załatwienia, jednak jego mina mówiłam całkiem co innego- powiedziała przybita- Nie wiem co się z nim dzieje od wczoraj, jakiś obrażony chodzi cały czas. Martwię się o niego- skoczyła swój dialog brunetka i udaliśmy się do wielkiej sali na śniadanie. Gdy otworzyliśmy od niej drzwi i spojrzeliśmy na stół Gryffindoru byli tam wszyscy oprócz rudzielca

- Widzieliście gdzieś Rona? Zwykle z wami przychodzi- spytał nas Dean

- A nie było go? -spytała brunetka wyraźnie zaniepokojona

- Nie było go- odpowiedziała Ginny. Uspokoiłem Hermionę mówiąc, że po śniadaniu pójdziemy go poszukać ale teraz musimy zjeść śniadanie. Gdy już skończyliśmy i kierowaliśmy się do sali od Transmutacji, spotkaliśmy zgubę.

- Ron, gdzieś ty był? Wiesz jak się martwiliśmy o ciebie- wygarnęła mu brunetka

- Stary gdzieś ty był? Nie znikaj tak więcej- powiedziałem a on tylko przewrócił oczami. Zdziwiłem się jego zachowaniem. Postanowiłem sobie, że nie ważne co by się działo porozmawiam dzisiaj z Ronem i wyjaśni mi o co chodzi. Lekcję minęły spokojnie, przyjaciel dalej mnie olewał. Po kolacji widziałem jak rudzielec kieruje się do wieży Gryffindoru więc postanowiłem udać się za nim jednak zatrzymała mnie Ginny.

- Harry gdzie idziesz? Prawie nic nie zjadłeś- powiedziała troskliwym tonem. Przez tą sytuację z Ronem straciłem wogóle apetyt.

- Spokojnie Gin, nie jestem po prostu głodny, ale teraz przepraszam ale śpieszę się. Pogadamy innym razem. Wybiegłem z wielkiej sali i kierowałem się do dormitorium jednak za zakrętem wpadłem w kogoś. Był to Draco Malfoy.

- Przepraszam Draco, biegłem i cię nie zobaczyłem- tłumaczyłem się i chciałem już odchodzić gdy blondyn złapał mnie za nadgarstek

- Spokojnie Harry nic się nie stało. Widzę, że od rana zachowujesz się inaczej, jesteś bardziej roztargniony Chcesz o tym pogadać?- spytał z troską i bólem w oczach. Najwyraźniej dalej było mu przykro, że jestem z Cedriciem

- Wszystko jest dobrze, dziękuje za troskę. Możemy pogadać kiedy indziej? Śpieszę się

- Jasne Harry, do zobaczenia- odpowiedział i odszedł w stronę lochów. Dalej czułem się dziwnie z wiadomością, że jest we mnie zakochany. Dlatego się stresowałem gdy z nim rozmawiałem. Odgoniłem tę myśl i udałem się pod portret Grubej Damy. Wpuściła mnie do pokoju wspólnego i od razu zacząłem się kierować do pokoju przyjaciela, jednak drzwi były zamknięte.

- Ron otwórz, chcę pogadać. Możesz mnie wpuścić?- krzyczałem przez drzwi dopóki się nie otworzyły. Szybko wszedłem do pokoju, zamknąłem drzwi i rzuciłem zaklęcie wyciszające, żeby nikt nas nie podsłuchał. Gdy stałem już na środku pokoju odezwałem się.

- Możesz mi w końcu powiedzieć dlaczego od rana mnie unikasz? Nie chcę się kłócić

- Ty się mnie jeszcze pytasz co się stało?!- nakrzyczał na mnie rudzielec

- Jakbym wiedział to bym nie pytał a teraz powiedz o co chodzi- powiedziałem z ciekawością

- Chodzi o to, że jesteś kłamcą, okłamałeś mnie. Swojego najlepszego przyjaciela, wiesz jak ja się poczułem?- spytał z wyraźnym bólem w głosie

- Ale w jakiej kwestii cię okłamałem, nic nie rozumiem- spytałem głupkowato

- Chodzi o twoje nazwisko w Czarze Ognia! Mówiłeś, że nie chcesz brać udziału w turnieju a tu nagle jesteś jednym z uczestników. A teraz wyjdź- powiedział i wskazał na drzwi

- Ale ja naprawdę nie wiem skąd się wzięło tam moje nazwisko. Uwierz mi- mówiłem czując łzy w oczach. Mój najlepszy przyjaciel, którego znałem cztery lata i tyle przygód przeżyłem nie wierzy mi. Czułem się bezsilny, nie wiedziałem co mam zrobić żeby mi uwierzył.

- Nie wierzę ci! A teraz wyjdź- krzyknął, otworzył drzwi i mnie popchnął za nie. Nie wiedziałem co czuje. Jednocześnie czułem złość, że mi nie wierzy a z drugiej smutek że straciłem przyjaciela. Mam nadzieję, że nie na zawsze. Pozwoliłem spłynąć łzom po policzkach. Musiałem z kimś porozmawiać. Przypomniałem sobie sytuację sprzed 15 minut i udałem się w stronę wieży Slitherinu.

Perspektywa Draco:

Po rozmowie z Harrym byłem zmieszany. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że mogę z nim porozmawiać jednak czułem tez smutek bo nie lubię jak osoby na których mi zależy cierpią. Tak zależało mi na tym zielonookim brunecie jak na nikim innym. Gdy już miałem się kierować pod prysznic usłyszałem jak ktoś puka w obraz Salazara. Zszedłem na dół i otworzyłem drzwi i momentalnie zrobiło się przykro. Widziałem Harrego całego zapłakanego.

- Chodź do mojego dormitorium, tam będziemy mieli spokój- powiedziałem i udałem się z gryfonem do swojego pokoju. Gdy już usiedliśmy na łóżku chciałem zapytać co się stało jednak Harry przytulił się do mnie. Byłem strasznie szczęśliwy jednak chciałem mu pomóc. Oderwałem go od siebie.

- Co się stało Harry?- spytałem się go i od razu zobaczyłem nowe łzy w jego oczach- jeśli nie chcesz mówić to zrozumiem- dodałem pośpiesznie.

- Ron mi nie wierzy, że nie wrzuciłem tej cholernej kartki do tej Czary. Nic dla niego nie znaczą te 4 lata przyjaźni i wiele wspólnych chwil- powiedział brunet i znowu się popłakał. Ja to rozumiałem, też by mi było przykro

- Nawet nie wiem jak mogę cię pocieszyć w takiej sytuacji. Przykro mi- powiedziałem i przyciągnąłem go do uścisku. Wiedziałem, że tego potrzebuje

- Nic nie musisz mówić, wystarczy że mnie wysłuchałeś. Tylko proszę nie mów nikomu. Ja się już będę zbierać i jeszcze raz dziękuje- skierował się do wyjścia jednak ja go przyciągnąłem do siebie i go pocałowałem.

Hedric-od rywalizacji do miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz