Rozdział 22- Labirynt

112 6 3
                                    

Perspektywa Harrego:

Po kłótni z Cedriciem minęły już prawie dwa tygodnie a on dalej ze mną nie rozmawia, próbowałem już naprawdę wszystkiego. Rozmawianie na prywatności, liściki na wspólnych lekcjach, nawet chciałem go zmusić do rozmowy ale wtedy już nigdy by mi nie wybaczył. O ostatnim zadaniu turnieju też nie chciał rozmawiać a zostały do niego tylko cztery dni, tłumacząc że ma wszystko pod kontrolą ale ja widzę, że tak nie jest. Z jednej strony rozumiem, że nie jest mu łatwo no ale z drugiej mógłby mi wybaczyć, wiem że zachowałem się jak kretyn ale to nie była moja wina przecież! Następnego dnia po przebudzeniu udałem się do łazienki, wykonałem poranną higienę i udałem się do pokoju wspólnego, gdzie czekali na mnie Ron i Hermiona.

- Cześć Harry jak tam się spało?- spytała brunetka

- A jak mam spać? Oprócz koszmarów było do wytrzymania a wam jak się spało?- odpowiedziałem szybko, żeby zmienić temat jednak nie było tak łatwo

- Jakich koszmarów?- spytał rudzielec widocznie zdziwiony moją odpowiedzią

- No koszmarów, ale nie takich zwykłych. Raz widzę jak ktoś morduje niewinną rodzinę na moich oczach a raz widzę jak najważniejsze osoby dla mnie giną i też nie mogę nic z tym zrobić- odpowiedziałem i przeszedł mnie dreszcz po plecach, nie lubię o nich gadać za bardzo

- Dziwne, bardzo dziwne- powiedziała brunetka i niczym biegiem ruszyła do biblioteczki pod oknem salony gryfonów

- Co jest takie ciekawe?- spytałem w tym samym czasie z Ronem

- Czytałam o takich snach, w świecie czarodziejów jak jakiś sen powtarza się regularnie to możliwe, że jest to sen proroczy- odpowiedziała Hermiona i usiadła z książką na kolanach spowrotem na kanapę.

- Jakie sny?- spytałem zdziwiony, nigdy nie słyszałem o takich snach.

- Prorocze, to znaczy, że mogą być przepowiednią z przyszłości i mogą mówić o czymś co jeszcze się może stać- odpowiedziała a ja się dość zmartwiłem

- Chyba nie myślisz, że zginiecie nie długo prawda?- spytałem już cały zestresowany

- Raczej tak się nie stanie bo szansa na to jest bardzo mała- chciała kończyć brunetka jednak rudzielec jej przerwał

- Jak mała?- dopytał

- Jakieś 2% ale nie przejmujmy się tym i chodźmy na śniadanie- powiedziała Hermiona, zamknęła książkę i udała się do drzwi- Idziecie?- dopytała jak widziała, że nie wstajemy

- Tak, już idziemy Miona- powiedział Ron, pociągnął mnie za rękę i udaliśmy się do wielkiej sali na posiłek. Po śniadaniu ruszyliśmy na lekcje i tak minął nam cały dzień jak i kolejne aż do dnia ostatniego zadania w turnieju. W dniu ostatecznego wyniku turnieju wszyscy zebrali się na stadionie i czekali aż głos zabierze dyrektor.

Perspektywa Cedrica:

Wszyscy zebrali się na stadionie i czekali na polecenia od Dumbledora. Gdy dyrektor już przyszedł, stanął za mównicą i powiedział:

- Witam wszystkich na ostatnim zadaniu tegorocznego turnieju trójmagicznego! Profesor Moody w labiryncie za nami ukrył puchar, ten kto go pierwszy dotknie, wygra turniej. Zapraszam zawodników!- krzyknął a ja wraz z resztą uczestników weszliśmy na stadion i przywitały nas gromkie brawa. Dumbledore zawołał nas do siebie.

- W labiryncie nie będzie żadnych smoków ani zwierząt morskich. Wchodząc tam możecie zapomnieć o wszystkich zasadach ale nie zapomnijcie jednego- kim jesteście i co tu robicie- powiedział z troską i przestrogą w głosie i odwrócił się do widowni- pierwszy do labiryntu wejdzie pan Diggory i pan Potter, ponieważ to oni jako pierwsi ukończyli drugie zadanie. Po nich wejdzie pan Krum a na końcu panna Fleur- powiedział i razem z Harrym popatrzyliśmy na siebie i weszliśmy do środka.

Perspektywa Harrego:

Po tym jak usłyszałem, że wchodzę jako pierwszy wraz z Cedriciem do labiryntu wiedziałem, że muszę z nim porozmawiać bo może to być ostatnią szansa. Nie wiadomo co za trudności  się kryją głębiej labiryntu. Po zakryciu wejścia przez liście złapałem go za ramię.

- Proszę pogadaj ze mną w końcu- powiedziałem błagalnym tonem.

- Nie mamy o czym, wybrałeś Malfoya, twoja decyzja, życzę szczęścia- powiedział z widocznym bólem i smutkiem w oczach.

- Dolał mi amortencji do picia na balu- powiedziałem tak cicho, że prawie sam do siebie.

- Co zrobił?- spytał chłopak. Czyli jednak nie powiedziałem tego aż tak cicho

- Dolał mi eliksiru miłosnego do drinka, dlatego się tak zachowywałem - powiedziałem już patrząc mu prosto w oczy.- chciałem ci powiedzieć już dawno ale mnie unikałeś.

- J-ja przepraszam, że ci nie wierzyłem - powiedział z ogromną skruchą i wstydem.

- Nie jestem zły, sam nie wiem jak bym się zachowała w takiej sytuacji...- tylko tyle zdążyłem powiedzieć po puchon zamknął nasze usta w namiętnym pocałunku.

- Tęskniłem, i to bardzo- powiedział i przytulił się do mnie

- Ja też tęskniłem- powiedziałem czując łzy w oczach. Jak ja bardzo za min tęskniłem.- kocham cię- odpowiedziałem

- Też cię kocham- odpowiedział i znów mnie pocałował. Jak zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się z rumieńcami na policzkach.- Teraz chodźmy miejmy to ostatnie zadanie za sobą a potem spędzimy czas razem- powiedział i poszliśmy przed siebie. Pomiędzy drogami czekały na nas przeróżne przeszkody m.in. cierniste sidła, straszne wiatry ale jednego się nie spodziewaliśmy. Zza zakrętu wyskoczył na nas Krum celując w nas różdżką, wszytsko byłoby ok gdyby nie to, że oczy miał takie jak po użyciu Imperiusa, ktoś go zaczarował. Już miał w nas strzelić jakąś klątwą jednak byłem szybszy.

- Expelliarmus!- krzyknąłem a bułgarczykowi różdzka wypadła z rąk - ktoś rzucił na niego Imperiusa- skierowałem słowa do Cedrica

- Kto mógłby to zrobić?- spytał zdziwiony puchon

- Jest tylko jedna osoba do tego zdolna- Igor Kartarow- powiedziałem pewny swojej wypowiedzi.

- Rzeczywiście, wypuszczę z różdżki czerwoną iskrę i chodźmy po ten puchar- powiedział Cedric a w niebo pomknęła czerwona wiązka światła. Szliśmy jakieś 4 minuty aż na przeciwko nas była prosta droga a na końcu niej świecił jasnym światłem, puchar trójmagiczny. Chcieliśmy się po niego pójść jednak rozpętał się straszny wiatr. Pobiegliśmy do pucharu aż zatrzymaliśmy się przed nim.

- Na co czekasz? Bierz go Harry, uratowałeś nas!- krzyknął Cedric

- Ty bierz, mi nie potrzeba więcej sławy!- odkrzyknąłem

- Razem?- spytał

- Na trzy. Raz, dwa, trzy!- krzyknąłem a puchar nie przeniósł nas na stadion tylko miejsce, które skądś bardzo dobrze znałem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym was strasznie przeprosić, że tak długo nie było żadnego rozdziału. Koniec roku dał o sobie znać i trzeba było się wsiąść za naukę. Sprawy rodzinne rozwnież uniemożliwiły mi napisania rozdziału. Jednak przychodzę do was z nowym i mam nadzieję, że wam się spodoba. Jest to przedostatni rozdział :(

Hedric-od rywalizacji do miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz