Chleb mleczny

316 29 10
                                    

Ze sklepu trenera Ukaia do liceum Karasuno było pięć minut pieszo. Dlatego też Oikawa nie odpalał samochodu i ramię w ramię ruszył z Sugawarą do budynku, w którym mieściła się sala gimnastyczna. Tooru nigdy wcześniej tu nie był, ponieważ to zawsze Wrony przyjeżdżały do Aoba Johsai na mecze sparingowe.

– Nie boisz się, że nas złapią? – zapytał Oikawa, kiedy Suga przekręcał klucz w drzwiach do sali.

– Może trochę?

– Pytasz się czy stwierdzasz fakt?

– Nie boję się jakoś szczególnie, ponieważ wiem, że kiedy ja chodziłem do liceum, to o tej godzinie często mieliśmy jeszcze trening. Nawet w soboty. A nasz duet pierwszaków to swego czasu przychodził tu nawet o piątej rano. – Sugawara uśmiechnął się na to wspomnienie. – Nigdy nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi, więc i tym razem nic nie powinno się stać.

Oikawa przystał na to wyjaśnienie. Sam czuł teraz niezrozumiałe dla siebie pragnienie, żeby pograć z Sugą, więc raczej nie zrezygnowałby z tego nawet, gdyby miał pewność, że zostaną złapani.

Pierwszy problem napotkali tuż po wejściu. Szatyn nie miał ze sobą butów na zmianę. Sugawara z jakiegoś nieznanego powodu zabrał swoje ze sobą. Oikawa zaczął nawet podejrzewać, że jego towarzysz od początku planował wspólną grę.

– To może graj w tych, które masz na sobie? – Koushi spojrzał w dół na buty Oikawy. – Parkiet nie powinien się tak od razu zniszczyć.

Szatyna rozczuliła ta troska o powierzchnię na sali gimnastycznej.

– Raczej nie. Tylko to nie są buty typowo sportowe, więc raczej nie będzie mi się jakoś super grało.

– Nie szkodzi. Przynajmniej będę miał fory – mówiąc, Suga puścił mu oczko.

Tooru z kolei jęknął cicho, ale zgodził się na propozycję. Po chwili obaj mężczyźni rozciągali się obok siebie w ciszy.

– Tylko zrób to dokładnie. Nie chciałbym, aby przeze mnie ucierpiała reprezentacja Argentyny – powiedział Sugawara z poważnym wyrazem twarzy.

– Kou-chan, jesteś moją mamą? – To mu się naprawdę wymsknęło. Przecież już kiedyś użył tych słów. Dawno temu, do kogoś bardzo ważnego. Wtedy otrzymał za to wyzwiska i kopniaka, ale i tak było to miłe wspomnienie. Dlaczego więc teraz użył tego zwrotu w rozmowie z kimś zupełnie innym?

– Nie i nie chciałbym być. Taki syn to pewnie utrapienie. – Ton głosu Sugi był zabarwiony rozbawieniem, ale nie drwiną. Tooru był mu za to wdzięczny.

– Ale jestem Koushi – mówił dalej szarowłosy. – Kou-chan do mnie nie pasuje.

Oikawa zastanowił się nad tym chwilę i stwierdził, że Sugawara ma rację. Poza tym stworzył tę ksywkę dokładnie tak jak tę Hajime... A stojący przed nim mężczyzna był dla niego kimś zupełnie innym. Łączyła ich zupełnie inna relacja. Mimo iż przypominał go w niektórych kwestiach to przecież nim nie był. Tooru powinien o tym pamiętać.

– Więc nie będzie ci przeszkadzało jeśli będę zwracał się do ciebie po imieniu?

Tym razem to Suga się zamyślił. Nawet zapatrzył się na chwilę w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku. Oikawie wydawało się, że patrzy w kierunku schowka.

– Nikt prócz rodziny tak do mnie nie mówi – odezwał się w końcu były rozgrywający. – Ale nie, ani trochę nie będzie mi to przeszkadzało, Tooru.

My Lonely Setter || OiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz