5

764 30 0
                                    

Obudził mnie lekki powiew chłodu który musną moje plecy. Otwarłam zaspane oczy i usiadłam rozciągając się. Czułam że coś jest nie tak. Ziewając odeszłam od jeziorka i przedarłam przez lasek. W strefie panowała cisza. Cisza niezmącona nawet cykaniem świerszczy. Rozejrzałam się po strefie ale nikogo nie zobaczyłam. Usłyszałam głośne wycie i instynktownie podeszłam do pudła. Patrzyłam i czekałam aż metalowe drzwi rozsuną się pokazując nowego Njubi.

Zgrzyt metalu obwieścił otwarcie pudła. Jeszcze raz się rozejrzałam ale nie było przy mnie żadnego strefera. Zajrzałam do pudła. Max. Mój Max

- Kim jesteś ? - zapytał. Nie pamięta! Łzy napłynęły mi do oczu i powoli spłynęły po policzkach - Gdzie jestem !? 

- Spokojnie nic ci nie będzie - próbowałam uspokoić chłopca. Mojego przyjaciela, brata, wychowanka - Złap mnie za rękę.

Wyciągnęłam chłopca i przytuliłam ale on mnie odepchną.

- Nie znam cię ! Nie dotykaj mnie ! - wrzeszczał. Rozejrzałam się z kimś kto mi pomoże. Spostrzegłam wszystkich streferów stojących przy murze. 

- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Chodź tam - wskazałam streferów 

Chłopiec ruszył a ja za nim. Przyglądałam się uważnie. Nie zachowywał się naturalnie dla niego. Szedł szybko i prosto. Streferzy stali twarzą wzdłuż muru drapiąc coś na nim. Powoli się do mnie obrócili. Każdy z nich wydłubał moje imię w ścianie i skreślił. "Jeśli jest skreślone to znaczy że nie żyję. Należy już do labiryntu " słowa Newta brzmiały mi w głowie.

- Chłopaki przyjechał nowy - powiedziałam najbardziej opanowanym głosem jak mogłam - Newt? Alby? Minho?

Zero reakcji. Max się do mnie odwrócił. Zamarłam. Jego twarz była pokryta czarnymi żyłami a oczy przekrwione. Wiedziałam co to znaczy. Zmieniał się w poparzeńca. Był chory. Śmiertelnie chory. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich chłopakach. Wyglądali tak samo jak Max. Zamarłam. Łzy wylewały mi się z oczu. Nie mogłam ich stracić. Znam ich dzień ale są dla mnie jak rodzina której nie mam.

- Nie, nie, nie...- szeptałam płacząc i cofając się. - Proszę to nie może być prawda. Newt? To wasz głupi żart prawda? Żartujecie ze mnie !? - milczał ale nie długo. Wydał z siebie potężny okrzyk poparzeńca i ruszył biegiem w moim kierunku. Odwróciłam się zaczynając ucieczkę.  Biegłam gdy nagle na drodze pojawiła się przeszkoda. Szyb windy. Dziura po pudle ale bez pudła. Długa ciemna otchłań. Stanęłam nad przepaścią otoczona poparzeńcami. Newt podszedł do mnie a jego twarz na chwilę wyglądała jak mojego ojca chwile przed tym jak całkowicie oszalał.

- Powinnaś z nimi zginąć ! - wrzasną łapiąc mnie za ramiona 

- Newt proszę. Nie rób tego ! Proszę ! - krzyczałam 

On jednak nie zwracał na moje błagania żadnej uwagi. Bez emocji, bez wysiłku popchną mnie prosto w czarną otchłań. Na jego twarz wkradł się uśmiech. Spadałam w ciemność krzycząc. 



Z innego świata [TMR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz