Po paru dniach siedzenia w mokrych, ciasnych beczkach, które były przewożone przez flisaków mogliśmy wreszcie wyjść na wolność. Ja pierwsza wydostałam się z baryłki i się rozciągnęłam. Skoro ja - elastyczny, wytrzymały, lekki elf czułam się nie dobrze, to co musiało być z krasnoludami? Współczuję im. Ze mną nie było tak źle. Po pięciu minutach i rozciągnięciu mięśni i kości, czułam się normalnie.
Z moimi kompanami było gorzej, a niziołek miał katar. Nie wiem czy z krasnalami coś zrobię, może później, ale przeziębienie Bilba to błahostka.
Znalazłam suche drzewo i rozpaliłam ognisko. Kazałam usiąść im obok niego, bo krasnoludy też już kichały. Poszłam szukać jakiś ziół.
Znalazłam kilka nadających się do użycia roślin i wyciągnęłam ze swojej podróżniczej torby malutki kociołek. Nie duży, ale lepsze to niż nic.
Po kilkunastu - kilkudziesięciu minutach każdy musiał się napić mojej mikstury. Na pewno będzie lepiej. Wyśpią się przy ognisku i na drugi dzień będziemy mogli ruszać. Oczywiście dzieci Aulego (w przeciwieństwie do niziołka) chciały wyruszyć natychmiast, lecz udało mi się nieco ostudzić ich zapał.
***
W końcu wyruszyliśmy do miasta. U wejścia na most czuwali strażnicy, ale nie pilnowali go zbyt gorliwie, bo od dawna nie było to naprawdę potrzebne. Ludzie znad Jeziora żyli w zgodzie z leśnymi elfami, jeśli nie liczyć sporów o myto za przeprawę szlakiem rzecznym. Innych sąsiadów w pobliżu nie mieli, toteż młodsi mieszkańcy miasta powątpiewali o istnieniu jakiegoś smoka w górskiej jamie i śmieli się, kiedy starcy opowiadali, że za młodu na własne oczy widzieli smoka przelatującego po nie niebie.
W tej sytuacji nic dziwnego, że wartownicy nie usłyszeli przy piciu i zabawie nadchodzących krasnoludów. Zdziwili się bardzo, kiedy Thorin Dębowa Tarcza stanął w progu.
- Ktoś ty jest i czego tu chcesz? - krzyknęli zrywając się i doskakując do broni. Uśmiechnęłam się pod nosem z politowaniem.
- Jestem Thorin, syn Thraina, a wnuk Throra, Króla spod góry! - oświadczył krasnolud donośnym głosem i tak godnie, że mimo podartej odzieży i brudnego kaptura wyglądał na królewskiego potomka. Na szyi i u pasa lśniło złoto, a oczy miał ciemne i zapadnięte głęboko. - Wróciłem! Chcę się widzieć z władcą tego miasta.
Wrażenie było niesłychane. Co zapalczywsi wybiegli na dwór, jakby w nadziei, że Góra już błyszczy złotem wśród nocy i że wody Jeziora w okamgnieniu zabarwiły się złociście. Tym razem już nie wytrzymałam i odwróciwszy się tyłem chichotałam po cichu, ale starałam się uspokoić. Na przód wystąpił teraz prawdopodobnie kapitan straży.
- A kimże są twoi towarzysze? - spytał wskazawszy na Fila, Kila, Bilba i mnie.
- Ci to dwaj synowie córki mojego ojca - odparł Thorin - Fili i Kili z rodu Durina. A to jest pan Baggins, który wraz z nami odbył podróż z zachodu.
- A ty to kto? - zwrócił się do mnie - Ciągle się tylko śmiejesz. Jak pierwszy lepszy, niewychowany, wiejski dzieciak.
- Wypraszam sobie! - oburzyłam się. Mimo, że nie wywyższałam się swoim pochodzeniem i lubiłam się śmiać, to on - człowiek bez skrupułów, który posadę zdobył prawdopodobnie jedynie kontaktami swoich rodziców, nie będzie mnie obrażał! - Ty... ty... - Nie umiałam nawet znaleźć słów. - Nawet nie wyobrażasz sobie z kim masz do czynienia. - wzruszył ramionami. Tego już za wiele. Obym nie zrobiła nic głupiego, bo będę tego żałować. Bilbo chwycił mnie za rękę, a Kili położył rękę na moim ramieniu. Uspokoiło mnie to trochę i spojrzałam na nich z wdzięcznością w oczach.
- Ta piękna i odważna dama... - zaczął Thorin, ale mu przerwano
- Piękna? Nawet nie widzę jej twarzy. a odwaga? Ph - prychnął - jak kobieta może być odważna? - jakby mnie nie trzymali to bym się na niego rzuciła.
- A co ty o tym wiesz? Siedzisz całymi dniami w tej budzie przy ognisku i pijesz. Nawet trzyletnie dziecko robi pożyteczniejsze rzeczy. - Fili. Mam wspaniałych przyjaciół.
- Ta piękna i odważna dama - kontynuował Thorin - jest od ciebie dużo starsza, mądrzejsza, a o wychowaniu i pochodzeniu nie warto nawet mówić. Człowieku, masz przed sobą samą Luthien, elfkę wysokiego rodu. - wiedział, że nie lubię być "córką Elronda" szczególnie przed prostymi ludźmi. Przecież najmarniejszy, najmniej szlachetny elf wysokiego rodu ma lepszy i ciekawszy rodowód od samego władcy tego miasta, czy nawet potomka Giriona /wiem, że takowy istnieje. Widziałam go w wizji. Umie porozumiewać się z drozdami i będzie miał jakąś rolę w zabiciu smoka/.
Odsłoniłam kaptur. Nagle kapitan ukląkł przede mną na jedno kolano.
- Przepraszam, o najszlachetniejsza i najpiękniejsza pani świata. Błagam o wybaczenie za moje wcześniejsze, plugawe, głupie i bezmyślne słowa.
- Udzielę ci go, ale proszę, byś następnym razem miał więcej szacunku do kobiet i nieznajomych.
- Spełnię każdą twoją prośbę, o pani gwiazd, światła i elfów.
- Panią światła jest Galadriela, a nie ma kogoś takiego jak pani elfów. Chyba, że sama Varda, którą czcimy i wielbimy za jej piękno i dary w postaci nocnego nieba.
***
Władca wahał się chwilę. Król elfów miał w tych stronach znaczną potęgę, a on nie chciał ryzykować. Myślę, że zważał na handel. Ale większość obywateli inaczej się na to zapatrywała i sprawę rozstrzygnięto nie czekając na zdanie władcy.
Nowina wydostała się z sali biesiadnej na miasto i obiegła widać błyskawicznie, bo po chwili można było usłyszeć wokół urywki i całość pieśni. W końcu większość śpiewała nierówno, ale mniej więcej razem:
Podziemny król nad króle,
Pan wydrążonych skał
I władca srebrnych źródeł
Odbierze to, co miał.
Korona błyśnie złotem,
W stu harfach zabrzmi dzwon -
A w górskich grotach echo
Powtórzy dawny ton.
W pas się pokłonią lasy
I źdźbła zielonych traw,
A złoto i diamenty
Popłyną rzeką w pław.
Zaszemrzą pieśń strumienie,
Zaszumi las i bór -
I radość zapanuje,
Gdy zjawi się Król Gór.
To tylko parę najpiękniejszych zwrotek z tej pieśni. Nie brzmiała ona tak pięknie jak pieśni elfów, ludzi Gondoru, czy krasnoludów. Towarzyszyły je też różne okrzyki, ale nie było źle. Gdyby dodać tam instrumenty, nieco dopracować melodie i przetłumaczyć na język elfów nie byłoby tak źle.
***
Po tygodniu wszyscy wrócili do zdrowia, obrośli sadłem i odzyskali siły. Krasnoludy przechadzały się dumnie ulicami, z czego ja się śmiałam.
***
Dwa tygodnie później Thorin rzeczywiście zaczął się już zbierać do drogi. Teraz władca się zdziwił, a nawet przestraszył. Może inni tego nie wyczuwali, ale ja byłam elfem. Najwidoczniej nie spodziewał się, że naprawdę chcemy wyruszyć pod Górę.
Ale nie oznacza to, że się nie cieszył. Miał wreszcie spokój. Wszystkie zapasy były dla niego.
Zabraliśmy broń, zapasy żywności i wody. Naprzód wysłano nam kuce i konie (ja wciąż miałam Celebindal).
Popłynęliśmy na północ przez Jezioro. Rozpoczynaliśmy ostatni etap podróży. Jedynie Bilbo był bardzo nieszczęśliwy.
CZYTASZ
tam i z powrotem oraz historia pierścienia w innej wersji
FantasyJak wskazuje tytuł jest to historia hobbita i władcy pierścieni opowiedziana w innej wersji. W mojej interpretacji pojawia się jeszcze jeden uczestnik kompani Thorina i w przyszłości drużyny pierścienia - elf. Elf z ciekawym pochodzeniem, ale o tym...