Luthien
Szła drogą obok pagórka. Było spokojne, ciepłe, środowe, wiosenne popołudnie. Mithrandir poprosił ją, aby wzięła udział w wyprawie krasnoludów, chcących odzyskać górę. Nie miała nic lepszego do roboty - przez ostatnie kilka lat, albo wędrowała z Dunedainami, albo odpoczywała w Lorien lub Imradlis. Zapowiadało się ciekawie.
Nagle zobaczyła zielone drzwi w pagórku zgodne z opisem czarodzieja. Skręciła w ich stronę i pociągnęłam za dzwonek.
- Tylko nie krasnoludy... - westchnął zmęczony i zirytowany niziołek.
- Na pewno nie jestem krasnoludem - roześmiała się. Najwyraźniej krasnoludy dały mu nieźle popalić, nie spodziewał się tylu gości. Sądząc po jego rumieńcach nie miała usłyszeć tej uwagi. - Bilbo Baggins? - przytaknął - Jest może Gandalf? - znów przytaknął - Jestem Luthien - podała mu rękę, którą on skwapliwie uścisnął.
- Zapraszam serdecznie - wpuścił elfkę do środka - Coś podać?
- Tylko wodę, jeśli to nie robi kłopotu. - nie była głodna, jadła niedawno lembasy. - Gdzie mogę dać płaszcz? - zdjęła kaptur i płaszcz, który hobbit wziął ode niej uprzejmie. Zobaczyła czarodzieja.
- Witaj, Mithrandirze!
- Luthien, miło cię znowu widzieć! - uśmiechnął się szeroko i przytulił kobietę, co ona odwzajemniła. Był on jednym z jej najlepszych przyjaciół.
- Zatarłeś znak. - stwierdziła z udawanym żalem.
- Strasznie cię przepraszam, moja droga. Zapomniałem już, że nie znasz starego Tuka. - roześmiali się. Czasami zdarzało im się zapominać, że druga osoba nie zna kogoś o kim myślimy. Zaprowadził ją do pokoju z którego szybciej wyszedł. - Oto piętnasty uczestnik wyprawy. - orzekł i wskazał na mnie.
- Elf? - pewien krasnolud, Thorin był wyraźnie niezadowolony wyborem czarodzieja.
- Zgadza się. Masz coś przeciwko?
- Gandalfie, znasz doskonale moje zdanie na temat elfów. Wystawili nas. Nie pomogli, kiedy zaszła taka potrzeba. Zawiedli, gdy nadeszła próba.
- Nie będziesz podwarzał mojego zdania po raz drugi! - uniósł się Gandalf - Albo ruszacie z elfem i hobbitem, albo radźcie sobie sami. Do ciebie należy decyzja.
- Niech będzie - westchnął zrezygnowany krasnolud.
- Dobrze. A więc, Luthien. To są: Balin, Dwalin, Fili, Kili, Ori, Dori, Nori, Oin, Gloin, Bifur, Bofur, Bombur oraz Thorin Dębowa Tarcza. A to moi drodzy jest Luthien - zgodziła się uczesniczyć w waszej wyprawie. Sami zobaczycie, że jest ona niezastąpiona - Uśmiechnęła się nieśmiało. Gandalf zawsze nieco koloryzował. Pomyślała, że przy odrobinie szczęścia (i czarodzieja), by sobie poradzili. No, ale zawsze przyda się ktoś doświadczony. - No, ale przejdźmy dalej.
- Muzyka! - zawołał Thorin. Krasnoludy przyniosły swoje instrumenty i harfę Thorina. Kiedy Thorin uderzył w złote struny harfy zabrzmiała piękna pieśń:
Ponad gór omglone szczyty,
Lećmy zanim wstanie świt.
By jaskinią, lochą, grotą
Czarodziejskie wydrzeć złoto...
![](https://img.wattpad.com/cover/252982131-288-k621624.jpg)
CZYTASZ
tam i z powrotem oraz historia pierścienia w innej wersji
FantasíaJak wskazuje tytuł jest to historia hobbita i władcy pierścieni opowiedziana w innej wersji. W mojej interpretacji pojawia się jeszcze jeden uczestnik kompani Thorina i w przyszłości drużyny pierścienia - elf. Elf z ciekawym pochodzeniem, ale o tym...